środa, 8 maja 2013

33. Oświecenie aurą anioła.

  Nazajutrz wyruszyliśmy razem z Akatsuki w drogę. Szliśmy około dwanaście godzin ze względu na moje obrażenia. Czułam się o wiele lepiej, lecz moje organy troszkę się przeforsowały.
  -Zaprowadzę was od Tsunade- zaproponowałam Konan.
  -Nie ma mowy- sprzeciwił mi się Sasuke- Pierwsze co zrobisz to pójdziesz do lekarza. Nie możesz tyle chodzić w takim stanie.
  -Przecież to tylko mały kawałek.
  -Sakura..powiedziałem Ci coś...
  -Ale może z łaski swej mi nie rozkazuj!
  -Jak mam Ci nie rozkazywać ja nie umiesz nawet o siebie porządnie zadbać! - spojrzał na mnie groźnie- Nie trać czasu..idź już...
  Nigdy, ale to przenigdy w życiu nie pomyślałabym że Sasuke może się odezwać do mnie w ten sposób. Okropnie mnie to dotknęło, chociaż wiem że zrobił to z troski o mnie....


  -Dobrze zrobiłeś-szepnął blondyn do Uchihy.
  -Co ty gadasz Dei...nawrzeszczałem na nią.
  -Ale przynajmniej pokazałeś jej w ten sposób że się o nią troszczysz i stawiasz ponad wszystko. Uwierz mi, wyjdzie Ci to na dobre.
  -Obyś się nie mylił...
 
  -Pain! -przywitała go sanninka, lekko ściskając mu dłoń- Wreszcie! Co tak długo wam zeszło? I dlaczego jest z wami Sasuke?
  -Z tego co wiem to mieli misje. Sakura się podłożyła parę razy i była ranna więc wpadli do nas...i jakoś tak razem wróciliśmy.
  -A gdzie ona jest?
  -Wysłałem ją do szpitala-wtrącił Sasuke- Jednak misja....
  -Została niewykonana- dokończyła za niego.
  -Tak...
  -Nie szkodzi, nawet dobrze się składa, bo nasi medycy znaleźli już odtrutki i lekarstwa na owe schorzenia.
  -Ale jednak...
  -Nie martw się o to... Misja zostanie zaliczona, w końcu możemy ratować ludzi.
  -Hai.
  -A teraz Sasuke..Oprowadź naszych gości po ich siedzibie, pokaż im pokoje. Tu masz klucz- wcisnęła mu do ręki coś dużego i złotego- Bawcie się dobrze!- dodała na koniec.
  Grupa wyszła z gabinetu i udała się w miejsce zakwaterowania, a Tsunade poszła doglądać Sakurę.

  -Neji! TenTen! Siła młodości! Trenujcie ciężej! Nie po to Gai-sensei rezerwował pole abyście się obijali!
  -Lee...-sapała TenTen- Wyluzuj trochę... Ja i Neji już nie dajemy rady....
  -Mów za siebie!- zaprotestował Hyuuga- Ja się nawet nie zmęczyłem!
  Cicho jęknęła i usiadła pod pobliskim drzewem.
  -Lee, dlaczego przestałeś ćwiczyć?
  Chłopak nie odpowiadał więc podążyła za jego wzrokiem. Za siatką szedł Sasuke z Akatsuki, lecz z początku nie było tam niczego w co Lee mógłby się tak zapatrzeć...Jednak po chwili zza blond czupryny swojego kolegi wyłoniła się fioletowowłosa piekność. TenTen znała dziewczynę, była to Konan, jedyna Kobieta w tej organizacji..i wątpiła w to aby była wolna, trzymała Paina za rękę.
  Neji nie został obojetny i też zareagował na dziwne zachowanie Lee.
  -Co Ci jest?
  -Zakochałem się...-wymamrotał.
  -Co?! Ale że w kim?!-spytał zdziwiony.
  -W Konan...-odpowiedziała za brewkę.
  -Ta fioletowa? Przecież ona nie jest aż tak ładna.
  -Mowisz tak bo ja tu teraz jestem.... ale tak naprawdę dużo mężczyzn się o nią ubiega. I chyba jest z Painem, trzymali się za ręce.
  -Znasz tę anielską piękność?!- Lee szybko podbiegł i chwycił TenTen za dłonie- Prosze! Zapoznaj mnie z nią!
  -Ona już ma kogoś! Jest z Painem!
  -Nie szkodzi!Będę z nim walczył!
  -Nie wygrasz z nim. Jest zbyt potężny. Odpuść sobie.
  -Z twoją pomocą czy bez! Zdobędę ją!
  Pośpiesznym krokiem uciekł z treningu i ruszył za grupą.
  -Jak myślisz, co zrobi?-zaciekawił się Neji, obejmując mnie od tyłu.
  -Nie wiem...oby się nie wpakował w kłopoty.



  -Konan!-krzynął Lee- Musimy porozmawiać!
  Wszyscy jednocześnie odwrócili się do chłopaka zaskoczeni jego nagłą prośbą skierowaną do członkini organizacji.
  -Słucham?
  -J-Ja...-nie mógł wydusić z siebie słów- Kocham Cię!
  Zapanowała idealna cisza....tylko Sasuke zaczął się delikatnie śmiać.
  -A Ty...!-zwrócił się do rudowłosego- Jeżeli mi jej nie oddasz....będę musiał Cię pokonać w walce! I wygram!
  -Słuchaj! Przyjechałem tu w pokojowych zamiarach, nie będę nikogo bił.
  -Czyli oddajesz mi ją bez walki?! Co z Ciebie za mężczyzna! W ogóle Ci na niej nie zależy!
  -Nie wchodź na ten tor kolego! Lepiej odejdź!
  -Nie! W imię miłości..pokonam Cię!
  -Jeszcze jedno słowo i go rozszarpię....-powiedział do stojącego obok Sasoriego, tak jakby to on miał go przed tym powstrzymać.
  -Tchórzysz?- sprowokował Lee.
  To wystarczyło aby pobudzić Peina. Sasori nie zareagował w porę i nie zatrzymał chłopaka. Biegł na niego z rozwścieczoną miną. Jeszcze parę metrów i zmiótłby czarnowłosego z powierzchni ziemi, gdy pomiędzy nimi pojawiła się gruba ściana delikatnych małych karteczek.
  -Konan.....-szpenął- Dlaczego? Załatwiłbym to....
  -Po swojemu. Tak, wiem.-uśmiechała się-Pozwól że ja to załatwię, dobrze?
  -Eh, niech już Ci będzie...-lekko się zarumienił.
  -Nazywasz się Lee, tak?
  -Hai...
  -Wiesz Lee, polubiłam Cię już jak tylko Cię ujrzałam, lecz musisz zrozumieć że nie możemy być ze sobą... Przepraszam...
  -Ale dlaczego...?-spytał smutny.
  -Bo widzisz-położyła mu dłoń na policzek lecz szybko ją ściągnęła- wybrałam jego..-wskazała na Paina- Przepraszam  jeżeli Cię tym zranię, lecz spróbuj to zrozumieć...
  Wyraz twarzy Lee nagle się zmienił i już nie patrzył na Konan tym samym wzrokiem.
  -Wiesz, naprawdę jesteś piękna...i do tego miła....Wiesz, jeżeli go kochasz, to czy nie mogłabyś po prostu zostać moją One-chan?-spytał nieśmiało.
  -Jesteś naprawdę słodki jak się rumienisz- poczochrała go po włosach- jasne że zostanę twoją siostrzyczką. A teraz wybacz, muszę iść. Widzimy się innym razem.
  -Do zobaczenia!-krzyknął i z powrotem pomknął na pole treningowe gdzie wszystko opowiedział dwójce przyjaciół.

  -Słodki jak się rumieni powiadasz?- spytał oburzony Pain.
  - Nie mów że się obraziłeś...
  -Nie, ale jak jeszcze raz...
  -Przestań się zachowywać jak pięcioletnie dziecko..-wtrącił Itachi.
  -Odezwał się ten co na każdym kroku się zabawia z Deidarą!
  -Ale to są dorosłe zabawy, a poza tym długo ze sobą jesteśmy, co nie Dei?-podniósł palcem jego podbródek ku górze, dzięki czemu blondyn się mocno zaczerwienił- Widzisz? Jestem ciekawy czy Konan też się tak przy tobie rumieni...
 

Brak komentarzy: