-Sakura, w kuchni masz kawę...o której dzisiaj kończysz?
Nie zareagowałam na jego gadanie, byłam śmiertelnie obrażona i niesamowicie zła a wczorajszy numer. Bez nawet zająknięcia przeszłam obok i rozmachem otworzyłam drzwi do łazienki.
-No co Ty, nie odzywasz się do mnie?-spytał zdziwiony.
Wyminęłam go i ruszyłam w stronę kuchni.
-Czekaj!-szarpnął mnie za ramię- O co Ci chodzi?
-Aż tak trudno zrozumieć?!-wyparowałam-A twoje wczorajsze zachowanie?!
-Było normalne...
-Normalne?! Najpierw sam zaczynasz...a... a potem....Ah nawet nie chcę o tym gadać. Wychodzę.
-Po prostu się powstrzymałem, coś w tym złego?
-Nie...
-No więc widzisz...-lekko mnie przytulił do siebie.
-Będę wieczorem.
-Prawdopodobnie nie będzie mnie w domu, będę u Paina. Z resztą Ty też powinnaś przyjść od razu po pracy, Konan będzie na Ciebie czekać.Prześpimy się gdzieś w mieszkaniu albo wrócimy do nas a jutro spotkamy się z resztą i Suną bo w końcu mamy ten wspólny wyjazd.
-Zobaczę jeszcze, więc nie czekajcie na mnie.
-Nie bądź taka, przyjdź. Wypijesz trochę sake i się wyluzujesz.
-Nie mogę pić. mam słabą głowę.
-Raz możesz sobie pozwolić. Idź już, widzimy się u Paina.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę szpitala. Nie zdążyłam dobrze usiąść za biurkiem a do mojego gabinetu wparował Naruto z krwawiącą głową.
-Coś Ty najlepszego zrobił?! Powinieneś na siebie uważać! Przecież dziecko potrzebuje ojca!
-No wiem, ale misja się troszkę skomplikowała i wiesz...
-Boże, Naruto....Gdyby nie Kurama, nie mógłbyś teraz nawet ruszyć palcem. Pilnuj się.
-Wiem, przepraszam, postaram się nie wpadać w kłopoty.
-Taką mam nadzieję, a teraz zmykaj do domu i połóż się. Opatrunek zmieniaj co cztery godziny.
-Dzięki Sakura, pa.-odpowiedziała radośnie i wyszedł cały w skowronkach.
Co dziwne, w dniu dzisiejszym nie miałam zbyt dużo pacjentów więc mogłam się wcześnie zerwać.
-Jestem.-weszłam do sporego pomieszczenie gdzie siedział Pain, Konan, Dei i Itachi a obok niego zniesmaczony Sasuke.
-Sasuke, co Ci?-spytałam.
-Zgadnij....Co byś zrobiła gdyby twój brat przed chwilą ślinił się z innym mężczyzną...To jest okropne.
-Czemu? To tak samo jakby się całował Pain z Konan.
-Ale oni są innej płci.
-Jeżeli się kochają to to nie ma znaczenia, niech robią co chcą.
-Sakura, na prawdę jesteś dziwna... Siadaj, masz już zrobionego drinka.
Posłusznie usiadłam koło Sasuke i zaczęłam sączyć drinka,który bardzo dobrze mi wchodził. Widocznie tego było mi trzeba. Wypiłam następnego... i jeszcze następnego... i już miałam dość. Niesamowicie kręciło mi się w głowie. Sasuke ukradkiem patrzał na rozpięte guziki mojej bluzki i mocno zaciskał ręce na spodniach. Wiedziałam że teraz mocuje się z pożądaniem.
-No czas się zbierać-powiedział nieźle wstawiony Pain przytulając upitą Konan- Jutro przecież mamy spotkanie na temat tej wycieczki. Sasuke odprowadzić was?
-Nie nie trzeba. Jakoś dojdziemy.
Kiwnęłam głową więc brunet podniósł mnie i zaczął prowadzić. Szliśmy zimnymi uliczkami Konohy, ręce Sasuke ciągle podtrzymywały moje ciało, abym się nie wywróciła.
Jak dotarliśmy do domu pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Sasuke trzymał moje włosy mimo iż go wyganiałam z pomieszczenia.
-Już jest ok-wstałam na dwie nogi.
-Na pewno?
-Tak, z resztą niepotrzebnie tam ze mną byłeś.
-Z kimś lepiej.
-Nie obrzydzam Cię teraz?
-Nie....-łapczywie przywarł do moich ust i złożył na nich głęboki pocałunek, lecz go lekko odsunęłam.
-Przestań..-powiedziałam półsennym głosem.
-Jak sobie życzysz...
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, po czym chciał wyjść z pokoju lecz go zatrzymałam.
-Nie idź...
Nie musiałam nic więcej mówić. Poczułam tylko jak oplatają mnie jego ręce, a dłonie mocno trzymają przy sobie..... zasnęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz