-Oi! Witajcie!-krzyczał Naruto w drzwiach do nowo powitanych gości- Macie spóźnienie. Nawet Kankurou z Ino przyszli wcześniej, a przecież wiecie jak Ino się szykuje.
-Naruto! Daj im spokój! - krzyczał Kiba - Oczywiście jeżeli nie chcesz dostać od Temari, widzę że jej już ręka chodzi.Shikamaru pewnie już oberwał, współczuje mu-nabijał się Inuzuka.
-Ej kundlu! Ja tu stoję i wszystko słyszę!-blondynka ruszyła w stronę Kiby z wielkim rozpędem i zatrzymała swoją pięść na jego głowie z dużym hukiem- Następnym razem uważaj na słowa...A teraz won!
-Stary jak Ty z nią wytrzymujesz!-krzyczał w biegu do Shiki uciekając od blondyny.
-Praktyka czyni mistrza- mruknął Nara pod nosem wchodząc do środka i zostawiając Temari.
-Ej Temari! A gdzie Gaara?- spytał zawiedziony Naruto- Obiecał że przyjdzie.
-Jak obiecał to przyjdzie, pewnie się szykuje.
Lecz na myśl nie przyszło jej raczej szykowanie się, lecz pewna drobna brunetka, która w tym czasie przebywała z nim sam na sam w pokoju.
Dziewczyny ( Temari, Ino, TenTen, Hinata,) usiadły przy stoliku z kanapami zaciekle o czymś rozmawiając, a mężczyźni ( Shika, Kankurou, Neji, Naruto, Kiba i Lee) usiedli na razie przy barze, pijąc co chwila nowy kieliszek Sake.
-Hinata- zaczęła Temari- Jak Ci idą sprawy z Naruto..
-Temari-sama...-zaczerwieniła się Hyuuga.
-Tu chodzi o to że Hinata jest już bardziej odważna, ale nadal się czegoś boi. Dlatego dzisiaj jej nie odpuszczę i zamierzam coś zdziałać-dodała Ino.
-Jeżeli to ma oznaczać coś lepszego dla Hinaty to wchodzę w to - mruknęła z zadowoleniem Temari- W końcu kiedyś musi to nastąpić.
-Ale ja naprawdę dam sobie rad sama-protestowała biołowłosa.
-Nie bój się, wypijesz trochę i sama mu wszystko wyjaśnisz, ja tak miałam z Nejim- zaśmiała się TenTen-A teraz cicho, idzie tu cała zgraja.
W czasie gdy chłopacy zajmowali miejsca koło dziewczyn, do domu Naruto wszedł Gaara z Matsuri.
-Gaara!- blondyn rzucił się na szyję Kazekage a ten odwzajemnił uścisk- Kope lat! A to kto?- wskazał na dziewczynę.
-To jest jego dziewczyna- dokończyła Temari za brata- Chodźcie, usiądźcie koło mnie.
-Temari, nie musisz mnie w tym wyręczać, sam bym sobie świetnie poradził z tym.....
-O czyli jednak rozmowa sam na sam wiele wam dała. Więc jednak na prawdę ze sobą jesteście.
-Kankurou, a Ty skąd wiesz że....
-Gaara, bracie, nasza siostra mówi to wszystkim, jak byś nie zauważył jest lekko.....podpita....
-Cała Ona, do procentów zawsze pierwsza.
Grupka długo siedziała i piła, inni goście kręcili się po całym domu i o czymś rozmawiali lub tańczyli. Gai z Kakashim siedzieli przy barze z Shizune i Anko i o czymś zaciekle dyskutowali z lekkimi wypiekami na twarzach co niezbyt podobało się dziewczyną, a kawałek dalej siedziała Tsunade z Jiraiyą, którzy co chwila się całowali. Oczywiście jak to na imprezie nie obyło się bez alkoholu i cała nasz grupka była już lekko podpita.
-A może zagrajmy w coś-zaproponowała Ino- Butelka co wy na to?
-W sumie dobry pomysł, ale oczywiście wszystko dozwolone bo inaczej chłopacy nie grają-powiedziała zrezygnowana TenTen- Zawsze jak trafiają na chłopaka wybierają chamskie zadania.
-Czyli nie mamy wyjścia. To kto za?
Każdy się zgodził, a chłopacy donieśli jedną kanapę i parę pufek aby usiąść w kole.
-To może Naruto jako gospodarz niech kręci pierwszy-zaproponował Gaara.
-Ok- Uzumaki chwycił butelkę i zakręcił.
Wypadło na Hinatę. Lekko się zaczerwieniła ale nie było można tego odróżnić od rumieńców po alkoholu. Kiedy blondyn podał zadanie ( bo spośród prawdy i wyzwania wybrała wyzwanie ) wszystkich ogarnął niemały szok. Nie spodziewali się tego po nim.
-No Hinatka to jak? Dasz mi tego buziaka?- zakokietował.
-J-Ja....a może być w policzek?-spytała, a Ino z rozmachem uderzyła się w czoło.
Każdy wiedział o jej uczuciach do blondyna i gdyby mogli, pewnie zrobiliby to samo co Yamanaka.
-Jak już nalegasz...- powiedział zrezygnowanym głosem i nadstawił lewy policzek.
Dziewczyna lekko się przysunęła i już miała go prawie całowała gdy ten odwrócił głowę, a jej usta spoczęły na jego.
-Naruto-kun!-krzyknęła Hinata- Jak mogłeś to zrobić! Jesteś nieodpowiedzialny!- pstryknęła go w nos a blondyn potarł się po nim z bólu.
-Hinatka-chan, ale przecież...-w tym momencie przy Hinacie wyglądał jak malutki szczeniaczek który chowa się przed straszną panią- przecież to nic złego....
-Nic złego?! Poprzez pocałunek wyraża się swoje uczucia! A dla Ciebie to nie robi różnicy! Baka Naruto!- tym razem pstryknęła mu w czoło.
Wszyscy patrzeli się na nich jak oczarowani. Pierwszy raz widzieli taką stanowczą Hinatę i takiego wystraszonego Naruto. Nikt się nie odzywał , tylko czekali jak potoczą się ich dalsze losy.
-Hinatka, ale kto powiedział że ja to tak bez uczuć...- powiedział cicho lecz każdy usłyszał, lecz gdy wydobył z siebie te słowa szybko zatkał sobie usta ręką- Znaczy się ja chciałem powiedzieć że....-jąkał się.
- Możesz powtórzyć?-spytała Hyuuga wciąż trzymając rękę przy czole chłopaka.
-A możemy porozmawiać później? Bo tak jakby za dużo ludzi, no wiesz.....
-Hai...
Oboje usiadło i gra zaczęła toczyć się dalej.
-No to ja widzę że wasza dwójka nie będzie miała spokojnej nocy-powiedział Neji patrząc się znacząco na Hinatę, za co dostał kuksańca od TenTen- w każdym razie..-odchrząknął- Hinata, teraz ty kręcisz.
Wypadło na Gaarę.
-O! Już wiem! Ze względu że jesteście nową parą z naszą słodką Matsuri ,jeszcze nikt nie widział jak się całujecie wiec, to będzie Twoje zadanie.
-Hinata!Ale Ty tak na serio?-zapytał zdezorientowany Gaara.
-Jak najbardziej. Takie zadanie, musisz je wykonać.
Gaara przez chwilę patrzył się na Matsuri, po czym zaczął się do niej zbliżać. Dziewczyna zarumieniła się, ale nie odsunęła się od czerwonowłosego. Po chwili złączył swoje usta z jej i spotkał się z wielką przyjemnością bo to ona przejęła inicjatywę wkładając mu język do ust.
Impreza się rozkręcała, lecz nie dla wszystkich było to miły wieczór. Gdzieś w miejscu zupełnie oddalonym od wioski jedna jej mieszkanka przeżywała katusze...
niedziela, 31 marca 2013
środa, 27 marca 2013
14. Gaara x Matsuri (3)
Rodzeństwo z piasku łącznie z Matsuri udało się do wioski ukrytej w liściach. Miała być tam organizowana impreza, aby rozluźnić trochę napięcie spowodowane brakiem Sakury w wiosce. Hokage podejrzewała kto mógł stać za przetrzymywaniem różowowłosej kunoichi. Jej podejrzenia nie były mylne.
-Shizune, wezwij do mnie Kakashiego, muszę z nim zamienić parę słów.
-Hai, Tsunade-sama.
Nie minęło parę minut a w biurze Hokage pojawił się siwowłosy mężczyzna z zakrytą maską twarzą. Podszedł do biurka Tsunade i czekał na rozkazy.
-Mam podejrzenia co do tego, kto mógł zabrać Sakurę-zaczęła- Nie uważasz że najbardziej podejrzane jest tu Akatsuki?
-Tak, tylko że po co im Sakura? Jest zwykłą medic-ninja. Nie posiada w sobie żadnego Bijuu.
-Wiem, właśnie to jest jedyna rzecz która mi tu nie pasuje. Trudno...trzeba będzie wszcząć śledztwo w tej sprawie, nie mogę opuścić Sakury, jest zbyt ważna dla wioski. A tak w ogóle to o której zaczyna się ta impreza u Naruto?
-Mniej więcej o dwudziestej. A właśnie, rodzeństwo z Suny już przybyło. Proszą o jakieś zakwaterowanie.
-Tak jasne, tu masz klucze do wolnych apartamentów. Daj im to i powiedz żeby czuli się jak u siebie.
************************************************
-Shikamaru!- krzyczała Temari do chłopaka idącego w jej stronę.
-O, Temari, to tylko Ty...
-No wiesz co?! Nie moja wina że zawsze na siebie wpadamy jak tu jestem. Jesteśmy razem, ale jak nie chcesz ze mną rozmawiać to nie!-odwróciła się plecami i pomaszerowała przed siebie.
-Dziewczyno ale jesteś kłopotliwa...-mruknął do niej Shikamaru przyciągając ją do siebie i czule całując-Same z Tobą problemy- zaśmiał się.
Chwycił rękę dziewczyny i poszli do jego rodzinnego domu. Mama chłopaka wręcz uwielbiała Temari, bardzo dobrze się dogadywały i zawsze miały takie samo zdanie co do każdej sprawy.
Zjedli razem obiad i para zaczęła się szykować na imprezę.
********************************************
-Gaara-sama...
-Wystarczy samo Gaara , Matsuri.
-Hai. Gaara.... czy ja muszę iść na tą imprezę? Nie znam tam nikogo.
-Mi też się za bardzo nie chce iść, ale organizuje ją mój przyjaciel, więc nie chcę go zawieść i pójdę tam. W końcu odbywa się to u niego w domu.
-To może pójdź sam, ja tu zaczekam.
-Nie ma mowy, idziesz ze mną, musisz ich wszystkich poznać. Zobaczysz, nie są tacy straszni-pogładził dłonią jej policzek a dziewczyna zmieszała się.
-Nie powinieneś tak robić. Jesteś moim...
-Przestań już, głupia. Ile razy chcesz mi to jeszcze powiedzieć? Wiem że jestem twoim nauczycielem, ale jestem też Kazekage. Teraz jestem tylko Kazekage, więc nie muszę się martwić że jesteś moją uczennicą, rozumiesz?-lekko połaskotał ją po brzuchu uśmiechając się przy tym.
-Hai-odpowiedziała śmiejąc się- Rozumiem.
-Więc nie gadaj więcej takich głupot, rozumiemy się?
Tak,już nie będę, przepraszam.
-Za co Ty mnie przepraszasz.......czasami nie wiem co mam Ci odpowiedzieć.
-Nic, po prostu tylko tego wysłuchać.
-Hmmmm...a więc ja też przepraszam. Bo to co teraz zrobię może Ci się nie spodobać, nie wiem jak to odbierzesz...
Mówił do niej prawie szeptem po czym popatrzał się w jej oczy i złożył na jej ustał delikatny pocałunek. Na początku sparaliżowało ją, lecz po chwili oddała się tej przyjemności. Nieśmiało oddała pocałunek, uważnie patrząc na jego reakcję. Był mile zaskoczony zachowaniem dziewczyny.
Po dłuższym czasie oderwali się od siebie i popatrzyli sobie w oczy.
-Dlaczego aż tak namąciłaś mi w głowie mimo iż prawie w ogóle Cię nie znam...-szepnął jej do ucha.
*************************************************
-Shika, która sukienka lepsza, ta dłuższa czy krótsza?- spytała chłopaka pokazując mu dwie sukienki.
-Idź w tej w której Ci wygodnie. Jak dla mnie to obojętnie.
-Dla Ciebie wszystko jest obojętne.....
Nie zważając na okoliczności ściągnęła swój strój i stanęła przed lustrem w samej bieliźnie, co chwila przykładając do siebie jakąś sukienkę.
Shikamaru spojrzał na swoją dziewczynę i zaczął ją oglądać. Cały czas się zastanawiał jak to możliwe że taki leń jak on, który przyrzekł sobie że nie będzie z żadną kobietą, ma teraz dziewczynę...i do tego bardzo seksowną, z ostrym temperamentem. Zawsze się jej dziwił za co ona go tak kocha.
bez zawahania podszedł do dziewczyny która stała w samej bieliźnie i przytulił ją opierając brodę na jej barku.
-Czy Ty to robisz specjalnie?- powiedział po czym złożył pocałunek na wgłębieniu w obojczyku- Lepiej się ubierz....
-Najpierw muszę znaleźć odpowiednią sukienkę. Dopiero wtedy....-poczuła jak mężczyzna mocniej ściska dłonie na jej brzuchu.
-Ale Ty jesteś upierdliwa dziewczyno. Masz, nałóż tą sukienkę. Podoba mi się. Będzie można ją szybko ściągnąć.
-Shika, o czym Ty znowu myślisz! -zaczerwieniła się.
-No cóż, dzisiaj jest nasz roczek. Trzeba to uczcić- uśmiechnął się łubuzersko.
-Wszystko, ale co to to nie-zadeklarowała.
-Jeszcze się przekonamy-powiedział Nara ściągając bluzkę i ukazując swój wyśmienicie wyrzeźbiony tors po czym nałożył szarą koszulę w drobną kratę i czarne rurki. Temari zaś ubrała sukienkę którą wybrał jej Shika i wyszli z domu kierując się do posesji Naruto.
-Shizune, wezwij do mnie Kakashiego, muszę z nim zamienić parę słów.
-Hai, Tsunade-sama.
Nie minęło parę minut a w biurze Hokage pojawił się siwowłosy mężczyzna z zakrytą maską twarzą. Podszedł do biurka Tsunade i czekał na rozkazy.
-Mam podejrzenia co do tego, kto mógł zabrać Sakurę-zaczęła- Nie uważasz że najbardziej podejrzane jest tu Akatsuki?
-Tak, tylko że po co im Sakura? Jest zwykłą medic-ninja. Nie posiada w sobie żadnego Bijuu.
-Wiem, właśnie to jest jedyna rzecz która mi tu nie pasuje. Trudno...trzeba będzie wszcząć śledztwo w tej sprawie, nie mogę opuścić Sakury, jest zbyt ważna dla wioski. A tak w ogóle to o której zaczyna się ta impreza u Naruto?
-Mniej więcej o dwudziestej. A właśnie, rodzeństwo z Suny już przybyło. Proszą o jakieś zakwaterowanie.
-Tak jasne, tu masz klucze do wolnych apartamentów. Daj im to i powiedz żeby czuli się jak u siebie.
************************************************
-Shikamaru!- krzyczała Temari do chłopaka idącego w jej stronę.
-O, Temari, to tylko Ty...
-No wiesz co?! Nie moja wina że zawsze na siebie wpadamy jak tu jestem. Jesteśmy razem, ale jak nie chcesz ze mną rozmawiać to nie!-odwróciła się plecami i pomaszerowała przed siebie.
-Dziewczyno ale jesteś kłopotliwa...-mruknął do niej Shikamaru przyciągając ją do siebie i czule całując-Same z Tobą problemy- zaśmiał się.
Chwycił rękę dziewczyny i poszli do jego rodzinnego domu. Mama chłopaka wręcz uwielbiała Temari, bardzo dobrze się dogadywały i zawsze miały takie samo zdanie co do każdej sprawy.
Zjedli razem obiad i para zaczęła się szykować na imprezę.
********************************************
-Gaara-sama...
-Wystarczy samo Gaara , Matsuri.
-Hai. Gaara.... czy ja muszę iść na tą imprezę? Nie znam tam nikogo.
-Mi też się za bardzo nie chce iść, ale organizuje ją mój przyjaciel, więc nie chcę go zawieść i pójdę tam. W końcu odbywa się to u niego w domu.
-To może pójdź sam, ja tu zaczekam.
-Nie ma mowy, idziesz ze mną, musisz ich wszystkich poznać. Zobaczysz, nie są tacy straszni-pogładził dłonią jej policzek a dziewczyna zmieszała się.
-Nie powinieneś tak robić. Jesteś moim...
-Przestań już, głupia. Ile razy chcesz mi to jeszcze powiedzieć? Wiem że jestem twoim nauczycielem, ale jestem też Kazekage. Teraz jestem tylko Kazekage, więc nie muszę się martwić że jesteś moją uczennicą, rozumiesz?-lekko połaskotał ją po brzuchu uśmiechając się przy tym.
-Hai-odpowiedziała śmiejąc się- Rozumiem.
-Więc nie gadaj więcej takich głupot, rozumiemy się?
Tak,już nie będę, przepraszam.
-Za co Ty mnie przepraszasz.......czasami nie wiem co mam Ci odpowiedzieć.
-Nic, po prostu tylko tego wysłuchać.
-Hmmmm...a więc ja też przepraszam. Bo to co teraz zrobię może Ci się nie spodobać, nie wiem jak to odbierzesz...
Mówił do niej prawie szeptem po czym popatrzał się w jej oczy i złożył na jej ustał delikatny pocałunek. Na początku sparaliżowało ją, lecz po chwili oddała się tej przyjemności. Nieśmiało oddała pocałunek, uważnie patrząc na jego reakcję. Był mile zaskoczony zachowaniem dziewczyny.
Po dłuższym czasie oderwali się od siebie i popatrzyli sobie w oczy.
-Dlaczego aż tak namąciłaś mi w głowie mimo iż prawie w ogóle Cię nie znam...-szepnął jej do ucha.
*************************************************
-Shika, która sukienka lepsza, ta dłuższa czy krótsza?- spytała chłopaka pokazując mu dwie sukienki.
-Idź w tej w której Ci wygodnie. Jak dla mnie to obojętnie.
-Dla Ciebie wszystko jest obojętne.....
Nie zważając na okoliczności ściągnęła swój strój i stanęła przed lustrem w samej bieliźnie, co chwila przykładając do siebie jakąś sukienkę.
Shikamaru spojrzał na swoją dziewczynę i zaczął ją oglądać. Cały czas się zastanawiał jak to możliwe że taki leń jak on, który przyrzekł sobie że nie będzie z żadną kobietą, ma teraz dziewczynę...i do tego bardzo seksowną, z ostrym temperamentem. Zawsze się jej dziwił za co ona go tak kocha.
bez zawahania podszedł do dziewczyny która stała w samej bieliźnie i przytulił ją opierając brodę na jej barku.
-Czy Ty to robisz specjalnie?- powiedział po czym złożył pocałunek na wgłębieniu w obojczyku- Lepiej się ubierz....
-Najpierw muszę znaleźć odpowiednią sukienkę. Dopiero wtedy....-poczuła jak mężczyzna mocniej ściska dłonie na jej brzuchu.
-Ale Ty jesteś upierdliwa dziewczyno. Masz, nałóż tą sukienkę. Podoba mi się. Będzie można ją szybko ściągnąć.
-Shika, o czym Ty znowu myślisz! -zaczerwieniła się.
-No cóż, dzisiaj jest nasz roczek. Trzeba to uczcić- uśmiechnął się łubuzersko.
-Wszystko, ale co to to nie-zadeklarowała.
-Jeszcze się przekonamy-powiedział Nara ściągając bluzkę i ukazując swój wyśmienicie wyrzeźbiony tors po czym nałożył szarą koszulę w drobną kratę i czarne rurki. Temari zaś ubrała sukienkę którą wybrał jej Shika i wyszli z domu kierując się do posesji Naruto.
wtorek, 26 marca 2013
13.
Popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie wierzył w to że powiedziałam coś takiego. Spuścił wzrok wlepiając go w podłogę.
-Jeżeli chcesz się od tego uwolnić...po prostu zapomnij o mnie, a ja zapomnę o Tobie- cofnęłam rękę z jego głowy lecz ją zatrzymał i mocno ścisnął.
-Jeżeli miałbym zapomnieć, musiałbym Cię zabić.
-Będziesz miał ku temu okazję, w końcu niedługo wyzdrowieję co równa się z walką....
Prychnął pod nosem po czym przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Zdziwiło mnie jego zachowanie.
- Masz,ciesz się -mówił m ido ucha- to ostatnia czułość jaką ci okazuję- zaśmiał się po czym mnie puścił.
Spojrzałam na niego i również się zaśmiałam. Mimo iż teraz się uśmiechaliśmy, zapewne w środku był tak samo zdenerwowany i smutny jak ja.
-To na razie-machnął ręką i wyszedł.
-Sakuke!-krzyknęłam za nim a on się wrócił i patrzył na mnie tak jakby oczekiwał jakiś dobrych wieści- Przekaż Konan że trzymam za nią kciuki i żeby się o mnie nie bała bo dam sobie radę. Ok?-uśmiechnęłam się.
- Tak, jasne, ale o co chodzi.
-Sprawy sercowe- puściłam mu oczko
-Ah tak, rozumiem....-powiedział i wyszedł.
****************************************
Wracając z jej pokoju karciłem samego siebie za to że się przed nią otworzyłem i powiedziałem to co tkwiło we mnie. Jednak jej słowa "-Od teraz przestań mnie kochać, bo nie masz już po co."... Przerażały mnie. Do tego powiedziała to ona! Ta, która kocha mnie ponad wszystko zdecydowała się na tak wielki krok. Zapewne trudno było jej to powiedzieć, po prostu chciała żeby było mi łatwiej, to cała ona. I ta jej dłoń na mojej głowie... to było bardzo przyjemne, nie zaprzeczę, poczułem się wtedy jak ktoś kogo można pokochać. Jednak skończyło się na tym że zapomnimy o sobie. Nie mogłem powstrzymać emocji i przytuliłem ją do tego bezczelnie kłamiąc że to jest ostatni czułość jaką jej okazuję...Chciałbym czegoś więcej, ale ze względu na targające mną demony nie mogę się w nic wplątać, nie mogę JEJ w nic wplątać, bo wiem że bym cierpiała.
Przechodząc obok pokoju mojego bratu usłyszałem stłumiony jęk Deidary "I-Itachi-sempai...proszę...". Nie dałbym rady opisać wielkości tego obrzydzenia jakie mnie dotknęło. Mój brat właśnie uprawia seks z innym facetem. To było obleśne i obrzydliwe. Aby nie słuchać tego dalej, przyspieszyłem kroku i dotarłem do pokoju gdzie wszyscy siedzieli.
-Konan..Sakura kazał Ci przekazać że trzyma za Ciebie kciuki i żebyś się nie bała bo ona.....-spojrzał na niebieskowłosą która siedziała w objęciach Paina.- Ej, co to ma być! Kiedy wy ... przecież...!
-Spokojnie Sasuke, właściwie to dzisiaj i to niedawno. Gdy wezwałem ją do siebie chciałem z niąo tym porozmawiać ale ona powiedziała to pierwsza.
-To dzięki Sakurze-dodała kunoichi- Ona mi poradziła żebym wyznała swoje uczucia, bo nigdy nie będę pewna czy osoba którą kocham coś do mnie czuję. Więc jej posłuchałam...-uśmiechnęła się bardziej wtulając się w Paina.
-No i tak wyszło że jesteśmy razem-dodał Pain lekko się rumieniąc i całując dziewczynę w czubek głowy.
-A więc o to Sakurze chodziło gdy mówiła że trzyma kciuki-stwierdziłem lekko zdezorientowany- Ale o co jej chodziło z tym drugim.. żebyś się o nią nie bala bo da sobie radę...
-To bardziej skomplikowane...widzisz ja bardzo lubię Sakurę. Po prostu ona wie że się o nią martwię. A z tym daniem sobie rady do chodzi o...o to wyciąganie z niej informacji. Dzisiaj z nią rozmawiałam to powiedziała że nie boi się śmierci tylko co będzie potem, ale wcześniej..... Dzień przed rozmawiałam z nią i....obiecała mi coś widząc że się martwię.
-Co takiego?-teraz to Pain spytał z zaciekawieniem.
-Obiecała mi..że choćby nie wiadomo co się stało...nie umrze.
Konan mówiła to radośnie, lecz w jej oczach widziałem smutek i strach.
-Głupia dziewczyna....-powiedziałem pod nosem- Jak może obiecywać takie rzeczy mimo iż sama nie wiem co się może stać.
-Dla Ciebie to może wydawać się głupie, ale ona wie co mówi. Nie da się tak łatwo. Wytrzyma wszystkie cierpienia dla jednego, jedynego uczucia którym darzy Ciebie.
-Co? O co chodzi? Przecież przed chwila powiedziała mi żebym przestał ją kochać....
-Hmmm a więc wiedziała że nadal coś do niej czujesz....
-Tak, ale skąd, przecież byłem dla niej zimny.
-Ja jej powiedziałam o twoich prawdziwych uczuciach. Nie znasz jej? Mówiąc Ci te rzeczy ona tylko chciała Cię uwolnić od uczucia którym ją darzysz.
-Niepotrzebnie się wtrącałaś...A ja niepotrzebnie się przed nią otworzyłem i pokazałem swoją słabość.
-Tak jak dla niektórych nienawiść jest siłą, tak dla niektórych tą siłą jej miłość. Ona swoją siłę czerpie z miłości...a Ty....ciężko mi stwierdzić. Zapewne się niedługo przekonamy.
-Idę stąd, muszę przemyśleć parę spraw...
-Jeżeli chcesz się od tego uwolnić...po prostu zapomnij o mnie, a ja zapomnę o Tobie- cofnęłam rękę z jego głowy lecz ją zatrzymał i mocno ścisnął.
-Jeżeli miałbym zapomnieć, musiałbym Cię zabić.
-Będziesz miał ku temu okazję, w końcu niedługo wyzdrowieję co równa się z walką....
Prychnął pod nosem po czym przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Zdziwiło mnie jego zachowanie.
- Masz,ciesz się -mówił m ido ucha- to ostatnia czułość jaką ci okazuję- zaśmiał się po czym mnie puścił.
Spojrzałam na niego i również się zaśmiałam. Mimo iż teraz się uśmiechaliśmy, zapewne w środku był tak samo zdenerwowany i smutny jak ja.
-To na razie-machnął ręką i wyszedł.
-Sakuke!-krzyknęłam za nim a on się wrócił i patrzył na mnie tak jakby oczekiwał jakiś dobrych wieści- Przekaż Konan że trzymam za nią kciuki i żeby się o mnie nie bała bo dam sobie radę. Ok?-uśmiechnęłam się.
- Tak, jasne, ale o co chodzi.
-Sprawy sercowe- puściłam mu oczko
-Ah tak, rozumiem....-powiedział i wyszedł.
****************************************
Wracając z jej pokoju karciłem samego siebie za to że się przed nią otworzyłem i powiedziałem to co tkwiło we mnie. Jednak jej słowa "-Od teraz przestań mnie kochać, bo nie masz już po co."... Przerażały mnie. Do tego powiedziała to ona! Ta, która kocha mnie ponad wszystko zdecydowała się na tak wielki krok. Zapewne trudno było jej to powiedzieć, po prostu chciała żeby było mi łatwiej, to cała ona. I ta jej dłoń na mojej głowie... to było bardzo przyjemne, nie zaprzeczę, poczułem się wtedy jak ktoś kogo można pokochać. Jednak skończyło się na tym że zapomnimy o sobie. Nie mogłem powstrzymać emocji i przytuliłem ją do tego bezczelnie kłamiąc że to jest ostatni czułość jaką jej okazuję...Chciałbym czegoś więcej, ale ze względu na targające mną demony nie mogę się w nic wplątać, nie mogę JEJ w nic wplątać, bo wiem że bym cierpiała.
Przechodząc obok pokoju mojego bratu usłyszałem stłumiony jęk Deidary "I-Itachi-sempai...proszę...". Nie dałbym rady opisać wielkości tego obrzydzenia jakie mnie dotknęło. Mój brat właśnie uprawia seks z innym facetem. To było obleśne i obrzydliwe. Aby nie słuchać tego dalej, przyspieszyłem kroku i dotarłem do pokoju gdzie wszyscy siedzieli.
-Konan..Sakura kazał Ci przekazać że trzyma za Ciebie kciuki i żebyś się nie bała bo ona.....-spojrzał na niebieskowłosą która siedziała w objęciach Paina.- Ej, co to ma być! Kiedy wy ... przecież...!
-Spokojnie Sasuke, właściwie to dzisiaj i to niedawno. Gdy wezwałem ją do siebie chciałem z niąo tym porozmawiać ale ona powiedziała to pierwsza.
-To dzięki Sakurze-dodała kunoichi- Ona mi poradziła żebym wyznała swoje uczucia, bo nigdy nie będę pewna czy osoba którą kocham coś do mnie czuję. Więc jej posłuchałam...-uśmiechnęła się bardziej wtulając się w Paina.
-No i tak wyszło że jesteśmy razem-dodał Pain lekko się rumieniąc i całując dziewczynę w czubek głowy.
-A więc o to Sakurze chodziło gdy mówiła że trzyma kciuki-stwierdziłem lekko zdezorientowany- Ale o co jej chodziło z tym drugim.. żebyś się o nią nie bala bo da sobie radę...
-To bardziej skomplikowane...widzisz ja bardzo lubię Sakurę. Po prostu ona wie że się o nią martwię. A z tym daniem sobie rady do chodzi o...o to wyciąganie z niej informacji. Dzisiaj z nią rozmawiałam to powiedziała że nie boi się śmierci tylko co będzie potem, ale wcześniej..... Dzień przed rozmawiałam z nią i....obiecała mi coś widząc że się martwię.
-Co takiego?-teraz to Pain spytał z zaciekawieniem.
-Obiecała mi..że choćby nie wiadomo co się stało...nie umrze.
Konan mówiła to radośnie, lecz w jej oczach widziałem smutek i strach.
-Głupia dziewczyna....-powiedziałem pod nosem- Jak może obiecywać takie rzeczy mimo iż sama nie wiem co się może stać.
-Dla Ciebie to może wydawać się głupie, ale ona wie co mówi. Nie da się tak łatwo. Wytrzyma wszystkie cierpienia dla jednego, jedynego uczucia którym darzy Ciebie.
-Co? O co chodzi? Przecież przed chwila powiedziała mi żebym przestał ją kochać....
-Hmmm a więc wiedziała że nadal coś do niej czujesz....
-Tak, ale skąd, przecież byłem dla niej zimny.
-Ja jej powiedziałam o twoich prawdziwych uczuciach. Nie znasz jej? Mówiąc Ci te rzeczy ona tylko chciała Cię uwolnić od uczucia którym ją darzysz.
-Niepotrzebnie się wtrącałaś...A ja niepotrzebnie się przed nią otworzyłem i pokazałem swoją słabość.
-Tak jak dla niektórych nienawiść jest siłą, tak dla niektórych tą siłą jej miłość. Ona swoją siłę czerpie z miłości...a Ty....ciężko mi stwierdzić. Zapewne się niedługo przekonamy.
-Idę stąd, muszę przemyśleć parę spraw...
12.
Od mojej ostatniej rozmowy z Sasuke minęły dwa dni. Nie wiem czy bał się ze mną rozmawiać czy po prostu nie chciało mu się przychodzić. Codziennie odwiedzał mnie Kabuto i Konan, niebieskowłosa piękność z Akatsuki. Mimo iż była moim wrogiem poczułam do niej sympatię. Często zostawała ze mną i rozmawiała przez cały wieczór, żebym nie siedziała sama.
-Powiedz mi coś-zaczęłam- czy ty robisz to dlatego że oni kazali Ci ze mną rozmawiać.
-Na początku tak było. Bo wiedzą że utrzymuje dobry kontakt z ludźmi, ale polubiłam Cię. Źle się czuję tak zwyczajnie z tobą rozmawiając, mimo iż wiem że za jakiś tydzień wyzdrowiejesz a oni będą się nad Tobą znęcać ,aby wyciągnąć potrzebne im informacje.
-To nie Twoja wina Konan. Nic nie możesz na to poradzić, nie chcę żebyś się im narażała. Widocznie będę musiała to przecierpieć.
-Sakura...-mówiła załamanym głosem- możesz myśleć że to takie łatwe, ale uwierz mi, znam ich metody...Potrafią być przeraźliwie okrutni...Mogą Cię zabić...
-Powiem Ci to samo co powiedziałam Sasuke...-po moim ciele przeszły dreszcze na wspomnienie chłopaka- Nie boję się śmierci, bardziej boję się tej waszej techniki wskrzeszenia, bo będę musiała walczyć przeciwko moim przyjaciołom.
-Podziwiam Cię, zachowujesz zimną krew...Ale proszę uważaj na siebie i nie prowokuj ich...
-Spokojnie, nic mi nie będzie, nie boję się ich.
Niebieska tylko lekko się uśmiechnęła chwytając mnie przy tym za rękę. Wiedziałam że w stosunku do mnie była szczera, nie udawała że mnie lubi. Jak taka delikatna osoba mogła należeć do tak niebezpiecznej grupy przestępczej.
-Konan- zza drzwi wychylił się mężczyzna z siwymi włosami i wielką czerwoną kosą-Koniec odwiedzin.
-Daj mi jeszcze chwilkę Hidan.
-Niestety, to rozkaz Paina.
Zauważyłam jak policzki Konan się zarumieniły. Zapewne coś do niego czuła.
-Jeżeli tak...to już idę- wstała i skierowała się ku wyjściu- Na razie Sakura- kiwnęłam głową w zrozumieniu.
-Konan!-krzyknęłam gdy przekraczała próg-Powinnaś mu to powiedzieć.
-Ale komu, co takiego?
-Nie powiesz mi że nic nie czujesz do Paina- uśmiechnęłam się podejżliwie.
-Skąd Ty....
-To widać.
-Konan! Chodź wreszcie!-krzyczał z oddali Hidan
-Hai!-odpowiedziała chłopakowi, po czym skierowała się do mnie- To nie tak że się boję, tylko on raczej do mnie nic nie czuje..
-Spróbuj to się dowiesz. Ja kiedyś wyznałam swoje uczucia Sasuke..... odwzajemnił je, lecz to się skończyło parę miesięcy temu...
-Wtedy kiedy wstąpił do nas?
-Tak...
-Nie wierz mu we wszystko co mówi Ci teraz.... On nadal coś czuje, widać to po nim, nawet nie wiesz jak trudno było mu do Ciebie pójść i porozmawiać będąc obojętnym i zimnym-zaśmiała się perliście.
-Konan, co Ty mi za kit wciskasz- oburzyłam się, robiąc minę obrażonego dziecka.
-Sama się przekonasz...On..
-Słyszałem że Pain Cię wzywał....Konan...-usłyszałam męski głos za ścianą- Więc łaskawie idź już...
Poznałam ten głos, był to Sasuke. Dziewczyna kiwnęła mi głową i odeszła a do mojego pokoju wszedł młody Uchiha.
-Co ona Ci gadała?-spytał dość spokojnym głosem
-Babskie sprawy. Nie mogę Ci powiedzieć, tajemnica.
-Weź sobie nie żartuj tylko mów! Gadałyście o mnie?!
-Owszem, opowiadałam jej coś.
Powiedziałam mu tylko do polowy, rzeczywiście jej opowiadałam coś, ale nie nadpomniałam że to ona mi też coś powiedziała.
-Co takiego...
-Tego się nie dowiesz, a teraz zostaw mnie jestem trochę zmęczona...z Konan czas mi szybko płynie.
-Odejdę jak mi powiesz co jej powiedziałaś.
-Coś Ty taki ciekawski. To było dawno temu.
-Nie prowokuj mnie do cholery! Tak trudno Ci powiedzieć?!
-Uwierz, bardzo trudno, nie chcę zaczynać tego tematu.
-Nie krępuj się, mów, chętnie posłucham.
-Od kiedy to z Ciebie taki zapalony słuchacz Panie Uchiha.
-Działasz mi na układ nerwowy tym swoim gadaniem...-potarł się ręką po czole.
-Hmmm, no cóż, kiedyś usłyszałam od pewnej osoby że jestem irytująca.
-To ta osoba widocznie miała rację co do tego, a teraz mów, co żeś jej powiedziała.
-Widzę że nie odpuścisz....Mówiłam jej o tym jak Ci wyznałam miłość.-powiedziałam twardo.
Czy dobrze mi się wydawało? Czy na jego twarzy widniało teraz zmieszanie? Nie mogłam się przyjrzeć bo odwrócił głowę w drugą stronę.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz? Nie wypada patrzeć się w podłogę podczas rozmowy z kimś.
-Bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
-Przed chwila robiłeś to z wielką chęcią. Dopiero jak Ci powiedziałam odwróciłeś się.....-spojrzałam na niego i po chwili ciszy dodałam- Boli, co? Nawet tak zimnokrwistego przestępce jak Ty, boli fakt że....
-Zamknij się....
Słyszałam że jego głos drży, postanowiłam dłużej nie kontynuować swojej wypowiedzi, nie chciałam go wyprowadzić z równowagi.
-Ty niczego nie rozumiesz...-dokończył.
-Czego nie rozumiem -spytałam- Tego że zaakceptowałeś moje uczucia a potem mnie zostawiłeś pod głupim pretekstem zmiany?! Jeżeli mam być szczera to wcale się nie zmieniłeś, a przynajmniej nie tak bardzo.... Jesteś po prostu bardziej zimny i obojętny w stosunku do mnie. Twoje nowe ja Cię maskuje. Mam teraz przed sobą Sasuke który potrafił kochać, ale odrzucił te uczucia, a jedyne co mu pozostało to pustka po tamtym uczuciu.
-Ja nie jestem zdolny by kochać? Nie mów rzeczy o których nie masz nawet pojęcia.
-Gdybyś mnie kochał to byś mnie nie zostawił!- mówiłam prawie przez łzy.
-A myślisz że chciałem Cię zostawić ,Ty głupia dziewczyno?! Myślisz że było mi łatwo do cholery?! Do tej pory nie jest mi z tym lekko!-odwrócił głowę w moją stronę.
Na jego twarzy widniał ból, widziałam że powstrzymuje się aby nie puścić wodzów emocji. Zupełnie odruchowo wstałam i podeszłam do niego. Wyciągnęłam rękę w jego stronę i położyłam moją dłoń na czubku jego głowy delikatnie gładząc jego włosy.
-Wystarczy, już rozumiem. Nie mam innego wyboru- patrzył na mnie zdezorientowany, nie wiedział co zamierzam powiedzieć- Od teraz......
W gardle miałam wielką gulę, nie mogłam tego powiedzieć.
-Od teraz przestań mnie kochać, bo nie masz już po co.
-Powiedz mi coś-zaczęłam- czy ty robisz to dlatego że oni kazali Ci ze mną rozmawiać.
-Na początku tak było. Bo wiedzą że utrzymuje dobry kontakt z ludźmi, ale polubiłam Cię. Źle się czuję tak zwyczajnie z tobą rozmawiając, mimo iż wiem że za jakiś tydzień wyzdrowiejesz a oni będą się nad Tobą znęcać ,aby wyciągnąć potrzebne im informacje.
-To nie Twoja wina Konan. Nic nie możesz na to poradzić, nie chcę żebyś się im narażała. Widocznie będę musiała to przecierpieć.
-Sakura...-mówiła załamanym głosem- możesz myśleć że to takie łatwe, ale uwierz mi, znam ich metody...Potrafią być przeraźliwie okrutni...Mogą Cię zabić...
-Powiem Ci to samo co powiedziałam Sasuke...-po moim ciele przeszły dreszcze na wspomnienie chłopaka- Nie boję się śmierci, bardziej boję się tej waszej techniki wskrzeszenia, bo będę musiała walczyć przeciwko moim przyjaciołom.
-Podziwiam Cię, zachowujesz zimną krew...Ale proszę uważaj na siebie i nie prowokuj ich...
-Spokojnie, nic mi nie będzie, nie boję się ich.
Niebieska tylko lekko się uśmiechnęła chwytając mnie przy tym za rękę. Wiedziałam że w stosunku do mnie była szczera, nie udawała że mnie lubi. Jak taka delikatna osoba mogła należeć do tak niebezpiecznej grupy przestępczej.
-Konan- zza drzwi wychylił się mężczyzna z siwymi włosami i wielką czerwoną kosą-Koniec odwiedzin.
-Daj mi jeszcze chwilkę Hidan.
-Niestety, to rozkaz Paina.
Zauważyłam jak policzki Konan się zarumieniły. Zapewne coś do niego czuła.
-Jeżeli tak...to już idę- wstała i skierowała się ku wyjściu- Na razie Sakura- kiwnęłam głową w zrozumieniu.
-Konan!-krzyknęłam gdy przekraczała próg-Powinnaś mu to powiedzieć.
-Ale komu, co takiego?
-Nie powiesz mi że nic nie czujesz do Paina- uśmiechnęłam się podejżliwie.
-Skąd Ty....
-To widać.
-Konan! Chodź wreszcie!-krzyczał z oddali Hidan
-Hai!-odpowiedziała chłopakowi, po czym skierowała się do mnie- To nie tak że się boję, tylko on raczej do mnie nic nie czuje..
-Spróbuj to się dowiesz. Ja kiedyś wyznałam swoje uczucia Sasuke..... odwzajemnił je, lecz to się skończyło parę miesięcy temu...
-Wtedy kiedy wstąpił do nas?
-Tak...
-Nie wierz mu we wszystko co mówi Ci teraz.... On nadal coś czuje, widać to po nim, nawet nie wiesz jak trudno było mu do Ciebie pójść i porozmawiać będąc obojętnym i zimnym-zaśmiała się perliście.
-Konan, co Ty mi za kit wciskasz- oburzyłam się, robiąc minę obrażonego dziecka.
-Sama się przekonasz...On..
-Słyszałem że Pain Cię wzywał....Konan...-usłyszałam męski głos za ścianą- Więc łaskawie idź już...
Poznałam ten głos, był to Sasuke. Dziewczyna kiwnęła mi głową i odeszła a do mojego pokoju wszedł młody Uchiha.
-Co ona Ci gadała?-spytał dość spokojnym głosem
-Babskie sprawy. Nie mogę Ci powiedzieć, tajemnica.
-Weź sobie nie żartuj tylko mów! Gadałyście o mnie?!
-Owszem, opowiadałam jej coś.
Powiedziałam mu tylko do polowy, rzeczywiście jej opowiadałam coś, ale nie nadpomniałam że to ona mi też coś powiedziała.
-Co takiego...
-Tego się nie dowiesz, a teraz zostaw mnie jestem trochę zmęczona...z Konan czas mi szybko płynie.
-Odejdę jak mi powiesz co jej powiedziałaś.
-Coś Ty taki ciekawski. To było dawno temu.
-Nie prowokuj mnie do cholery! Tak trudno Ci powiedzieć?!
-Uwierz, bardzo trudno, nie chcę zaczynać tego tematu.
-Nie krępuj się, mów, chętnie posłucham.
-Od kiedy to z Ciebie taki zapalony słuchacz Panie Uchiha.
-Działasz mi na układ nerwowy tym swoim gadaniem...-potarł się ręką po czole.
-Hmmm, no cóż, kiedyś usłyszałam od pewnej osoby że jestem irytująca.
-To ta osoba widocznie miała rację co do tego, a teraz mów, co żeś jej powiedziała.
-Widzę że nie odpuścisz....Mówiłam jej o tym jak Ci wyznałam miłość.-powiedziałam twardo.
Czy dobrze mi się wydawało? Czy na jego twarzy widniało teraz zmieszanie? Nie mogłam się przyjrzeć bo odwrócił głowę w drugą stronę.
- Dlaczego na mnie nie patrzysz? Nie wypada patrzeć się w podłogę podczas rozmowy z kimś.
-Bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
-Przed chwila robiłeś to z wielką chęcią. Dopiero jak Ci powiedziałam odwróciłeś się.....-spojrzałam na niego i po chwili ciszy dodałam- Boli, co? Nawet tak zimnokrwistego przestępce jak Ty, boli fakt że....
-Zamknij się....
Słyszałam że jego głos drży, postanowiłam dłużej nie kontynuować swojej wypowiedzi, nie chciałam go wyprowadzić z równowagi.
-Ty niczego nie rozumiesz...-dokończył.
-Czego nie rozumiem -spytałam- Tego że zaakceptowałeś moje uczucia a potem mnie zostawiłeś pod głupim pretekstem zmiany?! Jeżeli mam być szczera to wcale się nie zmieniłeś, a przynajmniej nie tak bardzo.... Jesteś po prostu bardziej zimny i obojętny w stosunku do mnie. Twoje nowe ja Cię maskuje. Mam teraz przed sobą Sasuke który potrafił kochać, ale odrzucił te uczucia, a jedyne co mu pozostało to pustka po tamtym uczuciu.
-Ja nie jestem zdolny by kochać? Nie mów rzeczy o których nie masz nawet pojęcia.
-Gdybyś mnie kochał to byś mnie nie zostawił!- mówiłam prawie przez łzy.
-A myślisz że chciałem Cię zostawić ,Ty głupia dziewczyno?! Myślisz że było mi łatwo do cholery?! Do tej pory nie jest mi z tym lekko!-odwrócił głowę w moją stronę.
Na jego twarzy widniał ból, widziałam że powstrzymuje się aby nie puścić wodzów emocji. Zupełnie odruchowo wstałam i podeszłam do niego. Wyciągnęłam rękę w jego stronę i położyłam moją dłoń na czubku jego głowy delikatnie gładząc jego włosy.
-Wystarczy, już rozumiem. Nie mam innego wyboru- patrzył na mnie zdezorientowany, nie wiedział co zamierzam powiedzieć- Od teraz......
W gardle miałam wielką gulę, nie mogłam tego powiedzieć.
-Od teraz przestań mnie kochać, bo nie masz już po co.
poniedziałek, 25 marca 2013
11.Gaara x Matsuri (2)
-Temari, musimy pogadać. Widzę że ta dziewczyna naprawdę mnie kocha...co prawdo dopiero wczoraj ją poznałem, ale czuje coś do niej, to dziwne prawda?
-Niekoniecznie dziwne. Pamiętasz jak ja miałam z Shikamaru? Też to było od pierwszego spotkania, tylko że my mieszkamy w odległych od siebie wioskach.
-Też prawda....to ile wy ze sobą już jesteście?
-Rok będzie za dwa dni. Mam zamiar się do niego wybrać i zrobić jakąś imprezkę. Też przyjdź, będzie niezła jazda.
-Zobaczymy jak zgram się w czasie z papierami treningami.
-Przecież możesz wziąć ze sobą Matsuri. Mógłbyś ją trenować w Konosze. Z resztą poprzez tą imprezę chcemy też trochę rozluźnić atmosferę po ostatnich wydarzeniach....jak Sakura zniknęła.
-Tak, Tsunade przesłała mi wszystkie informacje na ten temat, zapewne będą jej zaciekle szukać, to jedna z najlepszych medic-ninja.
-Miejmy nadzieję że się znajdzie, a teraz...musisz iść na trening. Tylko pamiętaj, nie daj się zbyt ponieść, ona jest bardzo krucha.
-Postaram się. nie wiesz może gdzie Kankurou?
-Z tego co wiem to w Konosze, u Ino.
-Ah, no tak zapomniałem, bywaj.
-No, na razie.
Znów zmierzał na plac, na którym wczoraj wszystko się zaczęło. Znów siedziała na tym kamieniu co wczoraj. Zapewne czekała na atak, bo zauważył jak jej mięśnie się napięły.
-Spokojnie, dzisiaj Cię nie zaatakuje. Poprowadzimy normalny trening, lecz najpierw zajmiemy się panowaniem nad twoją czakrą. Podczas ataku uwalniasz jej zbyt dużo. Powinnaś wiedzieć ile jest Ci jej potrzebne do konkretnego ataku a nie wywalać całą zawartość. Rozumiesz?
-Hai... tylko to nie jest proste. Panowałam nad nią, ale straciłam tą zdolność. Może to dlatego że po ostatniej misji natknęłam się na grupę pieczętujących ninja z wioski dźwięku. Założyli mi jakąś blokadę...na całych plecach mam jakiś dziwny znak. Gdy używaj jakiegoś jutsu, poprzez niego wydobywa się czakra.
-Dlaczego dopiero teraz to mówisz!Trzeba to szybko zdjąć! Pokaż mi te plecy...-dokończyłem spokojnie, nie chciałem na nią krzyczeć.
-A-Ale tak tutaj?! Ja pójdę do medic-ninja...oni mi to ściągną.
-Jestem twoim opiekunem a zarazem przywódcą wioski..powinnaś się mnie śłuchać.
-Ja wiem, ale to narusza moją prywatność. Nigdy przed nikim nie ściągnęłam bluzki i nie mam zamiaru zrobić tego teraz!
-Ja Ci próbuje pomóc!
-Ale ja nie chcę twojej pomocy! Sama sobie z tym poradzę!
Zachowanie tej dziewczyny coraz bardziej go denerwowało. Nie chciała dać sobie nawet pomoc, mimo iż tej pomocy potrzebowała. Nie miał innego wyjścia, musiał to zrobić siłą.
Kiedy lekko ochłonęła, z znienacka popchnął ją na ścianę tak aby stała do niej przodem. Ręce unieruchomił jej piaskiem a torsem przygniótł jej lekko plecy.
-Przestań! Co ty chcesz mi zrobić?
-Pomoc Ci. Ale widzę że po dobroci nie osiągnę celu, musiałem jakoś zadziałać.
Podwinął jej bluzkę do góry. Poczuł jak po jej ciele przechodzą ciarki. Spojrzał na jej plecy i zobaczył wielki czarny znak, który zdobił jej skórę.
-To blokada żywiołu. Mogę ją z Ciebie ściągnąć. Tylko się nie ruszaj, trochę zaboli....
Nie odezwała się, uznał to za pozwolenie. Mocniej ją przycisnął do ściany po czym wytworzył na sowich pięciu palcach okrągłe poduszeczki z czakry i przyłożył do jej pleców w pięć najbardziej czarnych miejsc.
Dziewczyna syknęła z bólu i zaczęła wierzgać nogami. Musiał je unieruchomić. Po dziesięciu minutach męki brunetki, w końcu dał jej spokój. Delikatnie osunęła się na ziemie, całkowicie wyczerpana.
-Spróbuj mnie teraz zaatakować-powiedział- Powinnaś już panować na czakrą, twój znak zniknął.Chociaż...poczekaj, ja Cię zaatakuję, a ty się obroń.
Ruszył pędem w jej stronę. Wykonał pisakowe ostrza. Matsuri z łatwością odparła je swoim blokującym atakiem, więc Gaara atakował dalej. Każdy jego atak odparowywała, zużywała o wiele mniej czakry niż poprzednio.
-Teraz się nadajesz do walki. Przełóżmy resztę treningu na jutro, a teraz chodźmy coś zjeść. Pewnie zgłodniałaś po tym wszystkim..
-Troszkę..-uśmiechnęła się- Ale, Gaara-sama....dziękuję że mi pomogłeś.
-To mój obowiązek jako twojego trenera. A teraz chodź ile można na Ciebie czekać.
-Chwileczkę....czy Ty właśnie mnie zapraszasz....
-Jak chcesz, może być to randka-wypalił, a jej i jego twarz oblał rumieniec.
-Ale nauczyciel nie może się umawiać z uczennicą.
-Nic nie poradzę na to że mi się podobasz.
Postanowił nic nie ukrywać, tylko spróbować czegoś.Chciał aby byli dla siebie kimś więcej.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła za Gaarą. Ten wieczór spędzili w bardzo miłej atmosferze.
-Niekoniecznie dziwne. Pamiętasz jak ja miałam z Shikamaru? Też to było od pierwszego spotkania, tylko że my mieszkamy w odległych od siebie wioskach.
-Też prawda....to ile wy ze sobą już jesteście?
-Rok będzie za dwa dni. Mam zamiar się do niego wybrać i zrobić jakąś imprezkę. Też przyjdź, będzie niezła jazda.
-Zobaczymy jak zgram się w czasie z papierami treningami.
-Przecież możesz wziąć ze sobą Matsuri. Mógłbyś ją trenować w Konosze. Z resztą poprzez tą imprezę chcemy też trochę rozluźnić atmosferę po ostatnich wydarzeniach....jak Sakura zniknęła.
-Tak, Tsunade przesłała mi wszystkie informacje na ten temat, zapewne będą jej zaciekle szukać, to jedna z najlepszych medic-ninja.
-Miejmy nadzieję że się znajdzie, a teraz...musisz iść na trening. Tylko pamiętaj, nie daj się zbyt ponieść, ona jest bardzo krucha.
-Postaram się. nie wiesz może gdzie Kankurou?
-Z tego co wiem to w Konosze, u Ino.
-Ah, no tak zapomniałem, bywaj.
-No, na razie.
Znów zmierzał na plac, na którym wczoraj wszystko się zaczęło. Znów siedziała na tym kamieniu co wczoraj. Zapewne czekała na atak, bo zauważył jak jej mięśnie się napięły.
-Spokojnie, dzisiaj Cię nie zaatakuje. Poprowadzimy normalny trening, lecz najpierw zajmiemy się panowaniem nad twoją czakrą. Podczas ataku uwalniasz jej zbyt dużo. Powinnaś wiedzieć ile jest Ci jej potrzebne do konkretnego ataku a nie wywalać całą zawartość. Rozumiesz?
-Hai... tylko to nie jest proste. Panowałam nad nią, ale straciłam tą zdolność. Może to dlatego że po ostatniej misji natknęłam się na grupę pieczętujących ninja z wioski dźwięku. Założyli mi jakąś blokadę...na całych plecach mam jakiś dziwny znak. Gdy używaj jakiegoś jutsu, poprzez niego wydobywa się czakra.
-Dlaczego dopiero teraz to mówisz!Trzeba to szybko zdjąć! Pokaż mi te plecy...-dokończyłem spokojnie, nie chciałem na nią krzyczeć.
-A-Ale tak tutaj?! Ja pójdę do medic-ninja...oni mi to ściągną.
-Jestem twoim opiekunem a zarazem przywódcą wioski..powinnaś się mnie śłuchać.
-Ja wiem, ale to narusza moją prywatność. Nigdy przed nikim nie ściągnęłam bluzki i nie mam zamiaru zrobić tego teraz!
-Ja Ci próbuje pomóc!
-Ale ja nie chcę twojej pomocy! Sama sobie z tym poradzę!
Zachowanie tej dziewczyny coraz bardziej go denerwowało. Nie chciała dać sobie nawet pomoc, mimo iż tej pomocy potrzebowała. Nie miał innego wyjścia, musiał to zrobić siłą.
Kiedy lekko ochłonęła, z znienacka popchnął ją na ścianę tak aby stała do niej przodem. Ręce unieruchomił jej piaskiem a torsem przygniótł jej lekko plecy.
-Przestań! Co ty chcesz mi zrobić?
-Pomoc Ci. Ale widzę że po dobroci nie osiągnę celu, musiałem jakoś zadziałać.
Podwinął jej bluzkę do góry. Poczuł jak po jej ciele przechodzą ciarki. Spojrzał na jej plecy i zobaczył wielki czarny znak, który zdobił jej skórę.
-To blokada żywiołu. Mogę ją z Ciebie ściągnąć. Tylko się nie ruszaj, trochę zaboli....
Nie odezwała się, uznał to za pozwolenie. Mocniej ją przycisnął do ściany po czym wytworzył na sowich pięciu palcach okrągłe poduszeczki z czakry i przyłożył do jej pleców w pięć najbardziej czarnych miejsc.
Dziewczyna syknęła z bólu i zaczęła wierzgać nogami. Musiał je unieruchomić. Po dziesięciu minutach męki brunetki, w końcu dał jej spokój. Delikatnie osunęła się na ziemie, całkowicie wyczerpana.
-Spróbuj mnie teraz zaatakować-powiedział- Powinnaś już panować na czakrą, twój znak zniknął.Chociaż...poczekaj, ja Cię zaatakuję, a ty się obroń.
Ruszył pędem w jej stronę. Wykonał pisakowe ostrza. Matsuri z łatwością odparła je swoim blokującym atakiem, więc Gaara atakował dalej. Każdy jego atak odparowywała, zużywała o wiele mniej czakry niż poprzednio.
-Teraz się nadajesz do walki. Przełóżmy resztę treningu na jutro, a teraz chodźmy coś zjeść. Pewnie zgłodniałaś po tym wszystkim..
-Troszkę..-uśmiechnęła się- Ale, Gaara-sama....dziękuję że mi pomogłeś.
-To mój obowiązek jako twojego trenera. A teraz chodź ile można na Ciebie czekać.
-Chwileczkę....czy Ty właśnie mnie zapraszasz....
-Jak chcesz, może być to randka-wypalił, a jej i jego twarz oblał rumieniec.
-Ale nauczyciel nie może się umawiać z uczennicą.
-Nic nie poradzę na to że mi się podobasz.
Postanowił nic nie ukrywać, tylko spróbować czegoś.Chciał aby byli dla siebie kimś więcej.
Dziewczyna uśmiechnęła się i poszła za Gaarą. Ten wieczór spędzili w bardzo miłej atmosferze.
niedziela, 24 marca 2013
10. Gaara x Matsuri (1)
Suna:
Jak co ranek, Kazekage wioski piasku sortował papiery w swoim biurze. Dzisiaj miał pierwszy trening ze swoją podopieczną, niejaką Matsuri. Nie znał dziewczyny, ale wiedział o niej tyle że była od niego o dwa lata młodsza i również specjalizowała się w sztuce walki pisakiem.
-Gaara- do biura weszła Temari, siostra czerwonowłosego- Matsuri na Ciebie czeka na polu treningowym.
-Już idę.
Gdy dotarł do celu jego oczom ukazała się drobna dziewczyna o krótkich czekoladowo mlecznych włosach sięgających jej do ramion. Siedziała na wielkim kamieniu z boku pola treningowego. Zaintrygowała go, była bardzo atrakcyjna, jednak o dwa lata młodsza, a poza tym Przywódca wioski nie może się łapać na takie rzeczy jak wygląd.
Znienacka ją zaatakował, puszczając w jej stronę pisakową falę. Bez trudu odparła ten atak, jednak zużyła do tego zbyt dużo czakry. Powtórzył atak, lecz tym razem dziewczyna nie dała rady. Dostała pełną siłą i odleciała na parę metrów uderzając na końcu o podłoże, z trudem się podnosząc.
-Cholera....-mruknęła pod nosem.
-Dobrze się obroniłaś na początku, ale nie panujesz nad czakrą. gdybyś miała przed sobą silnego przeciwnika, już dawno byś nie żyła. On by miał całą czakrę a ty zaledwie odrobinę, wynik pojedynku byłby przesądzony.
-Tak, wiem...ale nie spodziewałam się ataku z zaskoczenia..
-A myślisz że wróg by Ci powiedział że zamierza Cię zaatakować?! Musisz trzymać gardę!-skarciłem ją.
-Gomen....
-Nie przepraszaj tylko weź się w garść. Za chwilę zaczynamy. Wiedz, że nie będę delikatny.
Po chwili przerwy stanęli na przeciw siebie. Gaara wydał rozkaz rozpoczynający walkę. Matsuri pierwsza natarła na czerwono-włosego. Był to wielki błąd , ponieważ Gaara jednym ruchem ją odrzucił i uderzył mocno w brzuch. Brunetka zaczęła pluć krwią.
-Jeżeli nie będziesz walczyć na poważnie skończysz w szpitalu, lub pod ziemią. Postaraj się trochę!
Młodego Kazekage ogarniał powoli szał, miał przed sobą zdolną dziewczynę która nie umiała wykorzystać swoich umiejętności. Chciał na niej odreagować, puściły wszelkie hamulce. Lecz zamiast chęci zabicia jej , poczuł chęć przywłaszczenia sobie jej tak aby była jego niewolnicą.
Szybko podszedł do niej i spojrzał w oczy. Na jej twarzy wykwitł rumieniec.
-Gaara!-usłyszał krzyk, jakby przez jakąś powłokę- Gaara, puść ją! Zabijesz ją!
Ocknął się z transu i spojrzał na uczennicę. Przeniósł wzrok na swoje ręce które były zaciśnięte wokół jej szyi. momentalnie je puścił. Podbiegła do niego Temari.
-Matsuri idź do medyków, aj muszę z nim pogadać.
Dziewczyna odeszła a Temari popatrzyła krzywo na swojego brata.
-Czyś Ty oszalał? Mogłeś ją zabić!
-Wiem, ale po prostu nie mogłem przestać. Ona na mnie działa w dziwny sposób.
-Gaara, nie bez powodu to ją wybrałam. Ta dziewczyna jest w Tobie zakochana....nie powinnam Ci tego mówić.
-Co takiego?! Zakochana we mnie!?
-A do kogo teraz mówię imbecylu! Oczywiście że w Tobie, ale sama CI tego nie powie, Chcę tylko zobaczyć czy Ty mógłbyś coś do niej poczuć.
-Jesteś niemożliwa...
-Wiem, ale może to że jestem uparta coś da. A teraz do zobaczenia idę z nią porozmawiać. Pewnie jest wystraszona. I nie mów jej o naszej rozmowie.
Był skołowany. Zaszedł do swojego biura. Porobił porządki po czym kazał wezwać do siebie jego uczennicę.
Weszła do jego pokoju trochę chwiejnym krokiem, wciąż była osłabiona o walce.
-Usiądź-pokazał miejsce na kanapie obok siebie.
Posłusznie wykonała polecenie, lecz się zawahała.
-Przepraszam- zaczął czerwony- Nie wiem co mnie opętało.
-Nic nie szkodzi, naprawdę. To była walka, powinnam bardziej się postarać.
-Zbyt chaotycznie zacząłem, mogłem Ci trochę popuścić.
-Ale mi naprawdę nic nie jest!-krzyknęła na Kazekage po czym chwyciła się za usta- przepraszam...-bąknęła.
-Hmm...? Pierw jesteś nieśmiała a teraz nawet na mnie krzyknęłaś, niezłe z Ciebie ziółko- uśmiechnął się do niej zalotnie.
Lecz szybko skarcił się w myślach za takie zachowanie. Nie powinien. Chodź przekonał się o tym że Temari mówiła prawdę. Ta dziewczyna naprawdę do niego coś czuła.Znosiła ten ból tylko dlatego że to był ON.
-Naprawdę....Dlaczego się tak rumienisz..?- zapytał z zaciekawieniem, chodź wiedział czemu tak jest.
-Ja...j-jaaa tak po prostu, może to gorączka, najlepiej już pójdę.- wstała lecz potknęła się o nóżkę stolika i poleciała w tył prosto w moje ramiona.
Poczuł miłe mrowienie w okolicach brzucha. Zamiast ją wypuścić przytulił ją mocniej do siebie. Tak pięknie pachniała. Wyglądała na lekko zdezorientowaną jego zachowaniem ale nie sprzeciwiała się temu co robił. Po chwili wypuścił ją a ona zaczęła mu się przypatrywać.
-Dlaczego to zrobiłeś....
-Nie wiem, po prostu musiałem, wybacz.
-Rozumiem...to ja już pójdę.
Nie chciał jej wypuszczać ale musiał. ruszyła w stronę drzwi i wyszła z gabinetu. Przez całą noc chłopak widział przed sobą jej twarz, czuł jej zapach..... Wiedział że nie jest dla niego obojętna, lecz nie mógł powstrzymać swoich demonów, które za wszelką cenę chciały tą dziewczynę przyprzeć do muru tak aby mogły się nią nacieszyć sprawiając jej ból...
Jak co ranek, Kazekage wioski piasku sortował papiery w swoim biurze. Dzisiaj miał pierwszy trening ze swoją podopieczną, niejaką Matsuri. Nie znał dziewczyny, ale wiedział o niej tyle że była od niego o dwa lata młodsza i również specjalizowała się w sztuce walki pisakiem.
-Gaara- do biura weszła Temari, siostra czerwonowłosego- Matsuri na Ciebie czeka na polu treningowym.
-Już idę.
Gdy dotarł do celu jego oczom ukazała się drobna dziewczyna o krótkich czekoladowo mlecznych włosach sięgających jej do ramion. Siedziała na wielkim kamieniu z boku pola treningowego. Zaintrygowała go, była bardzo atrakcyjna, jednak o dwa lata młodsza, a poza tym Przywódca wioski nie może się łapać na takie rzeczy jak wygląd.
Znienacka ją zaatakował, puszczając w jej stronę pisakową falę. Bez trudu odparła ten atak, jednak zużyła do tego zbyt dużo czakry. Powtórzył atak, lecz tym razem dziewczyna nie dała rady. Dostała pełną siłą i odleciała na parę metrów uderzając na końcu o podłoże, z trudem się podnosząc.
-Cholera....-mruknęła pod nosem.
-Dobrze się obroniłaś na początku, ale nie panujesz nad czakrą. gdybyś miała przed sobą silnego przeciwnika, już dawno byś nie żyła. On by miał całą czakrę a ty zaledwie odrobinę, wynik pojedynku byłby przesądzony.
-Tak, wiem...ale nie spodziewałam się ataku z zaskoczenia..
-A myślisz że wróg by Ci powiedział że zamierza Cię zaatakować?! Musisz trzymać gardę!-skarciłem ją.
-Gomen....
-Nie przepraszaj tylko weź się w garść. Za chwilę zaczynamy. Wiedz, że nie będę delikatny.
Po chwili przerwy stanęli na przeciw siebie. Gaara wydał rozkaz rozpoczynający walkę. Matsuri pierwsza natarła na czerwono-włosego. Był to wielki błąd , ponieważ Gaara jednym ruchem ją odrzucił i uderzył mocno w brzuch. Brunetka zaczęła pluć krwią.
-Jeżeli nie będziesz walczyć na poważnie skończysz w szpitalu, lub pod ziemią. Postaraj się trochę!
Młodego Kazekage ogarniał powoli szał, miał przed sobą zdolną dziewczynę która nie umiała wykorzystać swoich umiejętności. Chciał na niej odreagować, puściły wszelkie hamulce. Lecz zamiast chęci zabicia jej , poczuł chęć przywłaszczenia sobie jej tak aby była jego niewolnicą.
Szybko podszedł do niej i spojrzał w oczy. Na jej twarzy wykwitł rumieniec.
-Gaara!-usłyszał krzyk, jakby przez jakąś powłokę- Gaara, puść ją! Zabijesz ją!
Ocknął się z transu i spojrzał na uczennicę. Przeniósł wzrok na swoje ręce które były zaciśnięte wokół jej szyi. momentalnie je puścił. Podbiegła do niego Temari.
-Matsuri idź do medyków, aj muszę z nim pogadać.
Dziewczyna odeszła a Temari popatrzyła krzywo na swojego brata.
-Czyś Ty oszalał? Mogłeś ją zabić!
-Wiem, ale po prostu nie mogłem przestać. Ona na mnie działa w dziwny sposób.
-Gaara, nie bez powodu to ją wybrałam. Ta dziewczyna jest w Tobie zakochana....nie powinnam Ci tego mówić.
-Co takiego?! Zakochana we mnie!?
-A do kogo teraz mówię imbecylu! Oczywiście że w Tobie, ale sama CI tego nie powie, Chcę tylko zobaczyć czy Ty mógłbyś coś do niej poczuć.
-Jesteś niemożliwa...
-Wiem, ale może to że jestem uparta coś da. A teraz do zobaczenia idę z nią porozmawiać. Pewnie jest wystraszona. I nie mów jej o naszej rozmowie.
Był skołowany. Zaszedł do swojego biura. Porobił porządki po czym kazał wezwać do siebie jego uczennicę.
Weszła do jego pokoju trochę chwiejnym krokiem, wciąż była osłabiona o walce.
-Usiądź-pokazał miejsce na kanapie obok siebie.
Posłusznie wykonała polecenie, lecz się zawahała.
-Przepraszam- zaczął czerwony- Nie wiem co mnie opętało.
-Nic nie szkodzi, naprawdę. To była walka, powinnam bardziej się postarać.
-Zbyt chaotycznie zacząłem, mogłem Ci trochę popuścić.
-Ale mi naprawdę nic nie jest!-krzyknęła na Kazekage po czym chwyciła się za usta- przepraszam...-bąknęła.
-Hmm...? Pierw jesteś nieśmiała a teraz nawet na mnie krzyknęłaś, niezłe z Ciebie ziółko- uśmiechnął się do niej zalotnie.
Lecz szybko skarcił się w myślach za takie zachowanie. Nie powinien. Chodź przekonał się o tym że Temari mówiła prawdę. Ta dziewczyna naprawdę do niego coś czuła.Znosiła ten ból tylko dlatego że to był ON.
-Naprawdę....Dlaczego się tak rumienisz..?- zapytał z zaciekawieniem, chodź wiedział czemu tak jest.
-Ja...j-jaaa tak po prostu, może to gorączka, najlepiej już pójdę.- wstała lecz potknęła się o nóżkę stolika i poleciała w tył prosto w moje ramiona.
Poczuł miłe mrowienie w okolicach brzucha. Zamiast ją wypuścić przytulił ją mocniej do siebie. Tak pięknie pachniała. Wyglądała na lekko zdezorientowaną jego zachowaniem ale nie sprzeciwiała się temu co robił. Po chwili wypuścił ją a ona zaczęła mu się przypatrywać.
-Dlaczego to zrobiłeś....
-Nie wiem, po prostu musiałem, wybacz.
-Rozumiem...to ja już pójdę.
Nie chciał jej wypuszczać ale musiał. ruszyła w stronę drzwi i wyszła z gabinetu. Przez całą noc chłopak widział przed sobą jej twarz, czuł jej zapach..... Wiedział że nie jest dla niego obojętna, lecz nie mógł powstrzymać swoich demonów, które za wszelką cenę chciały tą dziewczynę przyprzeć do muru tak aby mogły się nią nacieszyć sprawiając jej ból...
9.
Kto by pomyślał że tak ciężko będzie mi pójść z nią porozmawiać i być przy tym obojętnym. Poniekąd wytłumaczyłem jej swoją sytuację jak odchodziłem, ale to nie do końca była prawda. Teraz kiedy sobie przypomnę...
" -Ja od jutro będę zupełnie innym człowiekiem. W naszym klanie istnieje taka jakby klątwa, że jak osiągasz pewien wiek stajesz się po prostu....że tak powiem wyrachowanym skurwielem. Nie wiem co ma na to wpływ. Po prostu wszystkich traktuje niżej od siebie i znęcam się nad ludźmi. Mój ojciec ma to samo.Nie wiem jak matka go znosi. Nie że ją bije czy coś...on po prostu lubi wszystko na ostro, a ona się na wszystko zgadza, bo go kocha. Nie chcę taki być, ale jutro wypada ten dzień kiedy...
-Dlatego Cię proszę, trzymaj się ode mnie z daleka, bo wiem że jak Cię zobaczę, to siłą sobie ciebie przywłaszczę, a wtedy nie będzie Ci lekko... Będziesz przeze mnie wykorzystywana. A więc obiecaj mi że nie pokażesz mi się więcej na oczy."
Nie do końca było to prawdą. Co racja to racją, stałem się agresywny i traktuje ludzi z wyższością. Lubie też sobie wszystkich podporządkowywać. Każda dziewczyna która się do mnie przymilała kończyła w taki sam sposób. Wykorzystywałem je....potrafiąc przy tym sprawiać im ból, i to ogromy, ale one traktowały to jako przyjemność. Jednak budziły się rano i przeklinały mnie w każdy możliwy sposób...Jednak nie to mnie najbardziej przerażało. Mówiąc to Sakurze, trochę pokoloryzowałem,lecz moje obawy i tak się sprawdzają. Wtedy tak bardzo jej pragnąłem...lecz teraz to się nasiliło, i nie jest to zwykłe pożądanie, nie tylko cielesne...Moje uczucia wzrosły, ale na pierwszy plan wysuwa się moje nowe JA, czyli chciałbym z nią się pobawić i ją wykorzystać, podporządkować sobie, aby była zawsze na moją wyłączność. Wiem że by się opierała i wtedy nie byłbym taki pobłażliwy.
Doszedłem do pokoju różowo-włosej i delikatnie uchyliłem drzwi. Siedziała przy stoliku oparta na łokciach i myślała o czymś. Moja krew coraz bardziej buzowała, trudno było mi się powstrzymać, aby się na nią nie rzucić.
-To ty..-powiedziała wstając.
-A kogo innego się spodziewałaś. W końcu jesteś moim więźniem- mówiłem chłodno, tak jak radził mi to Pain- sprawdzam tylko czy Kabuto dobrze wykonał swoją robotę.
-Och, jakiś Ty troskliwy, zaraz się rozpłaczę.
-Lepiej zrzuć z tonu jeżeli nie chcesz powtórki- zauważyłem że się wzdrygnęła.
-Nie boje się Ciebie Sasuke-kun... nie teraz. Może gdybym była tą dziewczyną co parę miesięcy temu, drżałabym teraz ze strachu bojąc się śmierci. Lecz nie jestem TAMTĄ Sakurą, jestem zupełnie nowa. Zapewne to zawuwżyłeś.
-Nie zaprzeczę. Zmieniłaś się trochę. Jesteś bardziej irytująca.
-Miło że chociaż pamiętasz takie rzeczy...już kiedyś mi powiedziałeś to samo... Jak odszedłeś z Konohy do Orochimaru. Pamiętasz?
-Coś mi tam świta.
Musiałem trzymać nerwy na wodzy i nie dać się jej w coś wplątać. Zauważyłem że próbuje mi przypomnieć chwile które spędziliśmy razem. Miała nadzieję że dzięki temu wrócę do wioski. Co jak co, ale nadal można było z niej czytać jak z otwartej księgi.
-Sasuke...-powiedziała prawie szeptem.
Jej głos omamiał, zatapiałem się w nim coraz bardziej. Takiej wersji Sakury jeszcze nie widziałem.
-Czujesz jeszcze coś do mnie?-dokończyła niepewnie.
Zadziałało to na mnie jak szklanka zimnej wody, a raczej jak wskoczenie do zamarzniętego stawu. Wiedziałem co powinienem powiedzieć. Moja odpowiedź powinna brzmieć "nie", mimo iż czułem ci innego. Nie chciałem jej stracić, nie teraz kiedy znów mogę mieć ją tak blisko siebie.
-Nie będę Ci odpowiadał na takie głupie pytania,myśl Sobie co chcesz.
-Głupie pytania powiadasz.... dla Ciebie może tak. W końcu teraz jesteś zimny jak skała, twoje serce zamieniło się nieodwracalnie w lód. Jesteś jak zwykła marionetka, która nie kieruje się niczym innym niż rządzą zemsty i nienawiści.
Nie mogłem dłużej tego słuchać, musiałem zareagować. Chwyciłem ją za szyję i przycisnąłem do ściany lekko zaciskając palce.
-Myślisz że z kim Ty sobie pogrywasz, co? Ja jestem nikim? Za to ty jesteś beznadziejną dziewczyną która ma złudne nadzieję na to że wrócę do wioski.Tak Sakura, wciąż można z Ciebie czytać jak z otwartej księgi. Jesteś żałosna..
-Jestem żałosna bo próbuje odzyskać przyjaciela? Ty chyba na głowę upadłeś! Pomyśl o Naruto! Dobrze wiesz że on nie odpuści! Będzie Cię szukał! Zawsze będzie miał nadzieję że wrócisz!
-To widocznie się rozczaruje!
-Jesteś żałosny! Jak można być takim obojętnym! Nienawidzę Cię! Słyszysz?! Nienawidzę!
Nie zdążyłem odskoczyć. Oplotła swoją rękę czakrą i rozcięła mi lekko brzuch. Ogarnęła mnie furia. Rzuciłem nią w odległy kąt pokoju. Bandaże na jaj klatce piersiowej przybrały kolor purpury, jej rana się ponownie otwarła. Jeżeli nadal bym ją bił, znowu mogłaby być w ciężkim stanie.
-Potraktuj to jako nauczkę- powiedziałem z dominacją w głosie- Gdybyś była zdrowa, nie odpuściłbym Ci, leżałabyś teraz we własnej krwi.
-Hmm, ciekawe. Lecz nie ignoruj mnie, nie jestem już taka słaba.
-I tak się sam o tym przekonam. Jak wyzdrowiejesz zaczniemy wyciągać z Ciebie informacje odnośnie wioski. Nie uda Ci się wyjść z tego bez szwanku. Ja zawsze wygrywam.
-Nie podniecaj się tak, mam jeszcze parę asów w rękawie. Nie wydam wioski.
-To się okaże....
Podniosłem ją i lekko rzuciłem na łóżko po czym siadłem obok niej, trzymając jej ręce nad jej głową....
**********************************
Usiadł koło mnie blokując mi ręce i delikatnie odsunął mi włosy z szyi. Z niesamowitym tempem wbił mi w bark ostrze swojego miecza. Czułam jak przeszywa mnie ból, niesamowicie nieznośny...nie był zwyczajny. Poczułam jak wokół miecza wypala się znak. Gdy odsunął miecz, ból ustał.
-Coś Ty mi do cholery zrobił idioto!- wydarłam się na niego z oburzeniem.
-To pieczęć.
-Sama to zauważyłam! Ale po cholerę mi to!
-Blokuje ona przepływ twojej czakry w ciele. Nie możesz wykonać żadnego jutsu, a jeżeli będziesz próbować.... pieczęć będzie Cię atakować Twoją własną mocą. Znasz siebie, więc wiesz że nie bedzie Ci łatwo to wszystko przetrzymać.
-Nie jestem Twoją niewolnicą! Usuń to w tej chwili!
-Nie ma takiej opcji, złotko- puścił moje ręce a chwycił mnie pod podbródek- Tak będzie lepiej i dla mnie i dla Ciebie. Więc od tej chwili musisz na Siebie uważać, bo nie masz czym się bronić , a jak wyprowadzisz mnie z równowagi nie będzie już tak miło i wspaniale.
-Nie boję się śmierci Sasuke. Bardziej się boję tego co mnie może tam czekać, bo nie chce zostać wskrzeszona i walczyć przeciwko przyjaciołom.
-A więc sprawię że zaczniesz się bać śmierci.
Zbliżył się i pocałował mnie. Były to bardzo zachłanne pocałunki, co chwila przygryzał moją wargę, a po moim ciele przechodziły miłe ciarki. Musiał to zauważyć, bo po chwili pogłębił pocałunek. Jego usta ostatni raz musnęły moje, a on zaś zaczął się mi przypatrywać.
-Podoba Ci się to...moja mała głupia Sakuro. Twoje ciało drży- przejechał palcem po mojej tali, a moje policzki oblał szkarłatny rumieniec- Jesteś taka dziewczęca. No cóż, ale mam już na Ciebie sposób....
*********************
Odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia. Zostawiłem ją samą ze swoimi myślami. nadal miałem na nią takie działanie jak kiedyś. Nie zrobiłbym tego gdyby mi wcześniej nie powiedziała że mnie nienawidzi. Musiałem sprawdzić czy to prawda....
-Już jestem- powiedziałem stając w progu wielkiego pokoju w którym się wszyscy znajdowali- Kabuto, idź ją opatrz, trochę mnie poniosło.
-Boże, następnym razem sam będziesz ją opatrywał- rzucił i wyszedł.
Spojrzałem na kanapę na której siedział mój brat z Deidarą. Całowali się....widziałem tylko ich obślizgłe języki które wpychali sobie do gardeł.
-Przestańcie, to ochydne- rzuciłem.
-Nie dal nas-odpowiedział Itachi odrywając się od blondyna, lecz kiedy skończył mówić, partner spowrotem go do siebie przyciągnął i zaczął delikatnie całować.
-To przynajmniej nie róbcie tego przy mnie...
-Wedle życzenia. Dei..chodź do sypialni. Tam może być o wiele ciekawiej.
Blondyn bez zawahania udał się za moim bratem uśmiechając się pod nosem. To było obleśne.
-A Ty Pain?- zacząłem- jak tam Ci idzie z Konan?-rudzielec zaczerwienił się gdy wspomniałem o niebisko-włosej.
-Ujdzie, chociaż nadal z nią nie rozmawiałem o tym co czuję. Jest bardzo skryta...
-Po prostu jej to jak najszybciej powiedz, uwierz mi, wyjdzie Ci to na dobre. Co jak co,ale z nią mam najlepsze stosunki.
-Postaram się, dzięki za radę.....
*****************************************
Mam nadzieję że jest ok :> Teraz w tym momencie zacznę wprowadzac kolejny wątek milosny do opowiadania , będą się ze sobą naprzemian przeplatać :> Matsuri x Gaara , może byc?:3
" -Ja od jutro będę zupełnie innym człowiekiem. W naszym klanie istnieje taka jakby klątwa, że jak osiągasz pewien wiek stajesz się po prostu....że tak powiem wyrachowanym skurwielem. Nie wiem co ma na to wpływ. Po prostu wszystkich traktuje niżej od siebie i znęcam się nad ludźmi. Mój ojciec ma to samo.Nie wiem jak matka go znosi. Nie że ją bije czy coś...on po prostu lubi wszystko na ostro, a ona się na wszystko zgadza, bo go kocha. Nie chcę taki być, ale jutro wypada ten dzień kiedy...
-Dlatego Cię proszę, trzymaj się ode mnie z daleka, bo wiem że jak Cię zobaczę, to siłą sobie ciebie przywłaszczę, a wtedy nie będzie Ci lekko... Będziesz przeze mnie wykorzystywana. A więc obiecaj mi że nie pokażesz mi się więcej na oczy."
Nie do końca było to prawdą. Co racja to racją, stałem się agresywny i traktuje ludzi z wyższością. Lubie też sobie wszystkich podporządkowywać. Każda dziewczyna która się do mnie przymilała kończyła w taki sam sposób. Wykorzystywałem je....potrafiąc przy tym sprawiać im ból, i to ogromy, ale one traktowały to jako przyjemność. Jednak budziły się rano i przeklinały mnie w każdy możliwy sposób...Jednak nie to mnie najbardziej przerażało. Mówiąc to Sakurze, trochę pokoloryzowałem,lecz moje obawy i tak się sprawdzają. Wtedy tak bardzo jej pragnąłem...lecz teraz to się nasiliło, i nie jest to zwykłe pożądanie, nie tylko cielesne...Moje uczucia wzrosły, ale na pierwszy plan wysuwa się moje nowe JA, czyli chciałbym z nią się pobawić i ją wykorzystać, podporządkować sobie, aby była zawsze na moją wyłączność. Wiem że by się opierała i wtedy nie byłbym taki pobłażliwy.
Doszedłem do pokoju różowo-włosej i delikatnie uchyliłem drzwi. Siedziała przy stoliku oparta na łokciach i myślała o czymś. Moja krew coraz bardziej buzowała, trudno było mi się powstrzymać, aby się na nią nie rzucić.
-To ty..-powiedziała wstając.
-A kogo innego się spodziewałaś. W końcu jesteś moim więźniem- mówiłem chłodno, tak jak radził mi to Pain- sprawdzam tylko czy Kabuto dobrze wykonał swoją robotę.
-Och, jakiś Ty troskliwy, zaraz się rozpłaczę.
-Lepiej zrzuć z tonu jeżeli nie chcesz powtórki- zauważyłem że się wzdrygnęła.
-Nie boje się Ciebie Sasuke-kun... nie teraz. Może gdybym była tą dziewczyną co parę miesięcy temu, drżałabym teraz ze strachu bojąc się śmierci. Lecz nie jestem TAMTĄ Sakurą, jestem zupełnie nowa. Zapewne to zawuwżyłeś.
-Nie zaprzeczę. Zmieniłaś się trochę. Jesteś bardziej irytująca.
-Miło że chociaż pamiętasz takie rzeczy...już kiedyś mi powiedziałeś to samo... Jak odszedłeś z Konohy do Orochimaru. Pamiętasz?
-Coś mi tam świta.
Musiałem trzymać nerwy na wodzy i nie dać się jej w coś wplątać. Zauważyłem że próbuje mi przypomnieć chwile które spędziliśmy razem. Miała nadzieję że dzięki temu wrócę do wioski. Co jak co, ale nadal można było z niej czytać jak z otwartej księgi.
-Sasuke...-powiedziała prawie szeptem.
Jej głos omamiał, zatapiałem się w nim coraz bardziej. Takiej wersji Sakury jeszcze nie widziałem.
-Czujesz jeszcze coś do mnie?-dokończyła niepewnie.
Zadziałało to na mnie jak szklanka zimnej wody, a raczej jak wskoczenie do zamarzniętego stawu. Wiedziałem co powinienem powiedzieć. Moja odpowiedź powinna brzmieć "nie", mimo iż czułem ci innego. Nie chciałem jej stracić, nie teraz kiedy znów mogę mieć ją tak blisko siebie.
-Nie będę Ci odpowiadał na takie głupie pytania,myśl Sobie co chcesz.
-Głupie pytania powiadasz.... dla Ciebie może tak. W końcu teraz jesteś zimny jak skała, twoje serce zamieniło się nieodwracalnie w lód. Jesteś jak zwykła marionetka, która nie kieruje się niczym innym niż rządzą zemsty i nienawiści.
Nie mogłem dłużej tego słuchać, musiałem zareagować. Chwyciłem ją za szyję i przycisnąłem do ściany lekko zaciskając palce.
-Myślisz że z kim Ty sobie pogrywasz, co? Ja jestem nikim? Za to ty jesteś beznadziejną dziewczyną która ma złudne nadzieję na to że wrócę do wioski.Tak Sakura, wciąż można z Ciebie czytać jak z otwartej księgi. Jesteś żałosna..
-Jestem żałosna bo próbuje odzyskać przyjaciela? Ty chyba na głowę upadłeś! Pomyśl o Naruto! Dobrze wiesz że on nie odpuści! Będzie Cię szukał! Zawsze będzie miał nadzieję że wrócisz!
-To widocznie się rozczaruje!
-Jesteś żałosny! Jak można być takim obojętnym! Nienawidzę Cię! Słyszysz?! Nienawidzę!
Nie zdążyłem odskoczyć. Oplotła swoją rękę czakrą i rozcięła mi lekko brzuch. Ogarnęła mnie furia. Rzuciłem nią w odległy kąt pokoju. Bandaże na jaj klatce piersiowej przybrały kolor purpury, jej rana się ponownie otwarła. Jeżeli nadal bym ją bił, znowu mogłaby być w ciężkim stanie.
-Potraktuj to jako nauczkę- powiedziałem z dominacją w głosie- Gdybyś była zdrowa, nie odpuściłbym Ci, leżałabyś teraz we własnej krwi.
-Hmm, ciekawe. Lecz nie ignoruj mnie, nie jestem już taka słaba.
-I tak się sam o tym przekonam. Jak wyzdrowiejesz zaczniemy wyciągać z Ciebie informacje odnośnie wioski. Nie uda Ci się wyjść z tego bez szwanku. Ja zawsze wygrywam.
-Nie podniecaj się tak, mam jeszcze parę asów w rękawie. Nie wydam wioski.
-To się okaże....
Podniosłem ją i lekko rzuciłem na łóżko po czym siadłem obok niej, trzymając jej ręce nad jej głową....
**********************************
Usiadł koło mnie blokując mi ręce i delikatnie odsunął mi włosy z szyi. Z niesamowitym tempem wbił mi w bark ostrze swojego miecza. Czułam jak przeszywa mnie ból, niesamowicie nieznośny...nie był zwyczajny. Poczułam jak wokół miecza wypala się znak. Gdy odsunął miecz, ból ustał.
-Coś Ty mi do cholery zrobił idioto!- wydarłam się na niego z oburzeniem.
-To pieczęć.
-Sama to zauważyłam! Ale po cholerę mi to!
-Blokuje ona przepływ twojej czakry w ciele. Nie możesz wykonać żadnego jutsu, a jeżeli będziesz próbować.... pieczęć będzie Cię atakować Twoją własną mocą. Znasz siebie, więc wiesz że nie bedzie Ci łatwo to wszystko przetrzymać.
-Nie jestem Twoją niewolnicą! Usuń to w tej chwili!
-Nie ma takiej opcji, złotko- puścił moje ręce a chwycił mnie pod podbródek- Tak będzie lepiej i dla mnie i dla Ciebie. Więc od tej chwili musisz na Siebie uważać, bo nie masz czym się bronić , a jak wyprowadzisz mnie z równowagi nie będzie już tak miło i wspaniale.
-Nie boję się śmierci Sasuke. Bardziej się boję tego co mnie może tam czekać, bo nie chce zostać wskrzeszona i walczyć przeciwko przyjaciołom.
-A więc sprawię że zaczniesz się bać śmierci.
Zbliżył się i pocałował mnie. Były to bardzo zachłanne pocałunki, co chwila przygryzał moją wargę, a po moim ciele przechodziły miłe ciarki. Musiał to zauważyć, bo po chwili pogłębił pocałunek. Jego usta ostatni raz musnęły moje, a on zaś zaczął się mi przypatrywać.
-Podoba Ci się to...moja mała głupia Sakuro. Twoje ciało drży- przejechał palcem po mojej tali, a moje policzki oblał szkarłatny rumieniec- Jesteś taka dziewczęca. No cóż, ale mam już na Ciebie sposób....
*********************
Odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia. Zostawiłem ją samą ze swoimi myślami. nadal miałem na nią takie działanie jak kiedyś. Nie zrobiłbym tego gdyby mi wcześniej nie powiedziała że mnie nienawidzi. Musiałem sprawdzić czy to prawda....
-Już jestem- powiedziałem stając w progu wielkiego pokoju w którym się wszyscy znajdowali- Kabuto, idź ją opatrz, trochę mnie poniosło.
-Boże, następnym razem sam będziesz ją opatrywał- rzucił i wyszedł.
Spojrzałem na kanapę na której siedział mój brat z Deidarą. Całowali się....widziałem tylko ich obślizgłe języki które wpychali sobie do gardeł.
-Przestańcie, to ochydne- rzuciłem.
-Nie dal nas-odpowiedział Itachi odrywając się od blondyna, lecz kiedy skończył mówić, partner spowrotem go do siebie przyciągnął i zaczął delikatnie całować.
-To przynajmniej nie róbcie tego przy mnie...
-Wedle życzenia. Dei..chodź do sypialni. Tam może być o wiele ciekawiej.
Blondyn bez zawahania udał się za moim bratem uśmiechając się pod nosem. To było obleśne.
-A Ty Pain?- zacząłem- jak tam Ci idzie z Konan?-rudzielec zaczerwienił się gdy wspomniałem o niebisko-włosej.
-Ujdzie, chociaż nadal z nią nie rozmawiałem o tym co czuję. Jest bardzo skryta...
-Po prostu jej to jak najszybciej powiedz, uwierz mi, wyjdzie Ci to na dobre. Co jak co,ale z nią mam najlepsze stosunki.
-Postaram się, dzięki za radę.....
*****************************************
Mam nadzieję że jest ok :> Teraz w tym momencie zacznę wprowadzac kolejny wątek milosny do opowiadania , będą się ze sobą naprzemian przeplatać :> Matsuri x Gaara , może byc?:3
8.
Nie wiem ile czasu minęło odkąd był tu Sasuke, zasnęłam. Obudził mnie odgłos stóp zmierzającej w moją stronę osoby.
-Wstań, trzeba Cię opatrzyć ,a nie mam za dużo czasu.
-Myślisz że łatwo się podnieść jak się jest tak poturbowanym?...Kabuto...
-Dlaczego jesteś dla mnie taka chłodna? Lituję się nad Tobą a Ty mi tak dziękujesz?
-Nie będę wdzięczna osobie która mnie więzi, nawet jeżeli mi pomaga. Niedługo będą ,mnie szukać, co wam przyjdzie z tego że będziecie mnie tu przetrzymywać?
-O to musisz już pytać Sasuke- przycisnął wacik nasączony spirytusem do mojej rany.
Głośno zasyczałam, co wywołało uśmiech na twarzy okularnika.
-Niesamowite...możesz z takim spokojem znieść aż tak mocne obrażenia ciała, a w taki sposób reagujesz na obmywanie ran.
-Tak, tylko że jestem wykończona. Ile można wisieć z taką raną na płucach. Gdybym nie byla medic-ninja juz dawno bym umarła!
-To nie możliwe- zdziwił się chłopak- Medic-ninja aby uleczyć kogoś lub siebie potrzebuje rąk, bez nich jest to niewykonalne!
-Jak widzę dużo jeszcze nie wiesz-zakpiłam-Ale zaskoczę Cię. Tak jak Ty, też myślałam że leczenie bez pomocy rak jest niemożliwe. Dlatego zaczęłam nad tym pracować-sapałam, było mi ciężko-w końcu mi się udało. Gdybym miała jeszcze trochę czakry wyleczyłabym się chociaż do połowy i już by mnie tu nie było. Ale niestety,,,z resztą,,,i tak niedługo stąd odejdę.
-Teraz tak myślisz, ale nie uciekniesz tak łatwo. Orochimaru współpracuje z Akatsuki, a w tym momencie wszyscy się tutaj znajdują. Nie ważne jak byś się starała, nie uda Ci się uciec.
-Będę próbować.
-W ten sposób tylko się narażasz...Skończyłem-dodał po chwili- zaprowadzę Cię do twojego pokoju. Jest otoczone barierą. Jeżeli będziesz próbowała się wydostać Twoje ciało zostanie sparaliżowane i wciągnięte w genjutsu Itachi'ego. Kiedyś Kakashi wpadł w nie, chyba wiesz co się potem dzieje...
-Trudno zapomnieć, stracił przez to sporo sił.
Szliśmy długim korytarzem oświetlanym jedynie przez pochodnie, a na ścianach były nakreślone figury na podobieństwo nachodzących na siebie kół. Prawdopodobnie byliśmy w kryjówce Orochimaru. Musiałam jakoś powiadomić o tym wioskę, jednak z drugiej strony cieszyłam się że mogę tu być. Zobaczyłam go po tak długim czasie, nie byłam na niego zła za to co zrobił. Przebywając tutaj miałam szansę aby nakłonić go do powrotu do Konohy,a rozmawiając mogłabym na niego wpłynąć i odkryć jego dawne JA. W końcu coś do mnie czuł.Nie mógł tego od tak zapomnieć.
*********************
-Sasuke! Uspokój się!-krzyczał na mnie Pain- To że ją kiedyś znałeś i teraz z nami przebywa ...to wybiło na Tobie wielkie piętno. Wiem że Ci teraz ciężko, ale musisz ją ignorować, nie daj się ponieść.
-Cholera Pain! Myślisz że to takie proste?! To Sakura! Ta Sakura! Ta sama którą opuściłem! I do tego jak się zmieniła!
-Uchiha!- tym razem zza drzwi odezwał się Itachi.
Mój brat. Jedyna osoba do której czułem respekt i szanowałem ją. Jedyny brat, którego nienawidziłem, stał się dla mnie kimś ważnym. Jednak czułem do niego odrazę z jednego powodu...gustował on w chłopakach. Obecnie był w związku z Deidarą, na którego pieszczotliwie mówił Dei. Nie moglem patrzeć jak się dotykają i całują. Było to okropne, jednak innym to nie przeszkadzało.
Musiałem iść do Sakury, dostałem taki rozkaz.
-Wstań, trzeba Cię opatrzyć ,a nie mam za dużo czasu.
-Myślisz że łatwo się podnieść jak się jest tak poturbowanym?...Kabuto...
-Dlaczego jesteś dla mnie taka chłodna? Lituję się nad Tobą a Ty mi tak dziękujesz?
-Nie będę wdzięczna osobie która mnie więzi, nawet jeżeli mi pomaga. Niedługo będą ,mnie szukać, co wam przyjdzie z tego że będziecie mnie tu przetrzymywać?
-O to musisz już pytać Sasuke- przycisnął wacik nasączony spirytusem do mojej rany.
Głośno zasyczałam, co wywołało uśmiech na twarzy okularnika.
-Niesamowite...możesz z takim spokojem znieść aż tak mocne obrażenia ciała, a w taki sposób reagujesz na obmywanie ran.
-Tak, tylko że jestem wykończona. Ile można wisieć z taką raną na płucach. Gdybym nie byla medic-ninja juz dawno bym umarła!
-To nie możliwe- zdziwił się chłopak- Medic-ninja aby uleczyć kogoś lub siebie potrzebuje rąk, bez nich jest to niewykonalne!
-Jak widzę dużo jeszcze nie wiesz-zakpiłam-Ale zaskoczę Cię. Tak jak Ty, też myślałam że leczenie bez pomocy rak jest niemożliwe. Dlatego zaczęłam nad tym pracować-sapałam, było mi ciężko-w końcu mi się udało. Gdybym miała jeszcze trochę czakry wyleczyłabym się chociaż do połowy i już by mnie tu nie było. Ale niestety,,,z resztą,,,i tak niedługo stąd odejdę.
-Teraz tak myślisz, ale nie uciekniesz tak łatwo. Orochimaru współpracuje z Akatsuki, a w tym momencie wszyscy się tutaj znajdują. Nie ważne jak byś się starała, nie uda Ci się uciec.
-Będę próbować.
-W ten sposób tylko się narażasz...Skończyłem-dodał po chwili- zaprowadzę Cię do twojego pokoju. Jest otoczone barierą. Jeżeli będziesz próbowała się wydostać Twoje ciało zostanie sparaliżowane i wciągnięte w genjutsu Itachi'ego. Kiedyś Kakashi wpadł w nie, chyba wiesz co się potem dzieje...
-Trudno zapomnieć, stracił przez to sporo sił.
Szliśmy długim korytarzem oświetlanym jedynie przez pochodnie, a na ścianach były nakreślone figury na podobieństwo nachodzących na siebie kół. Prawdopodobnie byliśmy w kryjówce Orochimaru. Musiałam jakoś powiadomić o tym wioskę, jednak z drugiej strony cieszyłam się że mogę tu być. Zobaczyłam go po tak długim czasie, nie byłam na niego zła za to co zrobił. Przebywając tutaj miałam szansę aby nakłonić go do powrotu do Konohy,a rozmawiając mogłabym na niego wpłynąć i odkryć jego dawne JA. W końcu coś do mnie czuł.Nie mógł tego od tak zapomnieć.
*********************
-Sasuke! Uspokój się!-krzyczał na mnie Pain- To że ją kiedyś znałeś i teraz z nami przebywa ...to wybiło na Tobie wielkie piętno. Wiem że Ci teraz ciężko, ale musisz ją ignorować, nie daj się ponieść.
-Cholera Pain! Myślisz że to takie proste?! To Sakura! Ta Sakura! Ta sama którą opuściłem! I do tego jak się zmieniła!
-Uchiha!- tym razem zza drzwi odezwał się Itachi.
Mój brat. Jedyna osoba do której czułem respekt i szanowałem ją. Jedyny brat, którego nienawidziłem, stał się dla mnie kimś ważnym. Jednak czułem do niego odrazę z jednego powodu...gustował on w chłopakach. Obecnie był w związku z Deidarą, na którego pieszczotliwie mówił Dei. Nie moglem patrzeć jak się dotykają i całują. Było to okropne, jednak innym to nie przeszkadzało.
Musiałem iść do Sakury, dostałem taki rozkaz.
poniedziałek, 11 marca 2013
7.
Całe moje życie zmieniło się w zawrotnym tempie, dosłownie z dnia na dzień. Zwykła dziewczyna musi się teraz zmagać z czymś co w ogóle nie jest dorzeczne.
Otworzyłam lekko swoje zielone oczy. Obraz nadal miałam zamazany, widziałam jak przez mgłę. Klatka piersiowa niemiłosiernie mnie piekła, a w ustach czułam posmak krwi. Ciężko mi oddychało, polegało ono na delikatnym braniu małych haustów powietrza, gdyż większa ilość źle działała na moje zranione płuca. Moje ręce ścierpły. Widocznie było to wywołane tym że były zakute w łańcuchy i przypięte z tyłu do muru tak że cały ciężar ciała się na nich utrzymywał. Nogi zaś oplatały liczne kajdany, również przypięte bolcami .Próbowałam się szarpać, ale tym samym ból w klatce piersiowej jeszcze bardziej się nasilał.
Zobaczyłam jak toś otwiera drzwi od celi i podchodzi do mnie...nie mogłam stwierdzić kto to bo jeszcze nie odzyskałam zbytnio wzroku.
Z zamyślań wyrwał mnie mocny cios w brzuch od nieznajomego. Z moich ust wyleciała krew, brudząc przy tym posadzkę celi. Z ledwością łapałam oddech.
-Cholera....-wydyszałam.
-Oh, jeszcze potrafisz mówić? Musisz być bardzo wytrzymała.
Chwileczkę...ten głos...
-Sasuke?!
-Oh, jakaś ty spostrzegawcza...A kto inny.
-Twój głos, zmieniłeś się. Dojrzałeś. Ale jedno mnie męczy ...dlaczego mnie uderzyłeś...nigdy byś tego nie zrobił.
-Sakura, Sakura...zrozum głupia kobieto- chwycił mnie za podbródek i zmusił do popatrzenia na siebie. Moje oczy już w miarę dobrze reagowały więc mogłam go dojrzeć-już nie jestem tym samym Sasuke co kiedyś. Jestem o wiele lepszy od tamtej wersji.
Patrząc na niego zauważyłam że bardzo zmężniał, nabrał kształtów i przybrał na masie mięśniowej. jego twarz stała się bardziej wyrazista, ale też pusta.
-Chyba tylko ty tak uważasz że jesteś teraz lepszy- wyrwałam mu swój podbródek z dłoni i znów zaczęłam wpatrywać się w posadzkę-Teraz jesteś pusty, bez uczuć, nie masz żadnego wyrazu.
-Po co komu uczucia. Przez nie człowiek staje się słaby, kierują nim emocje a nie rozum.
-Ale to jest jedyna rzecz która pozwala nam przetrwać Uchiha, i jedyna rzecz która czyni nas ludźmi Dzięki nim jesteś zdolny do odróżniania dobra od zła, bez uczuć jesteś bezwartościowy, jesteś lalką....Taką samą jaką właśnie widzę przed sobą...-prychnęłam.
Dostałam w policzek. Mimo bólu, cieszyłam się że to powiedziałam.
Zbliżył się do mnie, ukucnął i spojrzał w oczy.
-Zobaczymy czy będziesz taka cwana jak jeszcze parę razy oberwiesz...-zbliżył swoje usta do mojej szyi i jezykiem nakreślił na niej podłużną mokra linie.
Próbowałam się odsunąć ale miałam ograniczone ruchy. Po ciele przyszły mi dreszcze, mimo że nie chciałam żeby tak było. Mimo iż minęło tyle czasu, nadal darze go jakimś uczuciem. Co prawda jest to puste i bezsensowne ale zawsze coś.
-Niedługo przyjdzie tu Kabuto i Cię opatrzy. Potem pokaże Ci Twój pokój.-wyszedł zamykając za sobą kratę.
-I tak tu długo nie zabawie-krzyknęłam najgłośniej, aby mnie dobrze usłyszał.
-Hmmm, możliwe, Jeżeli będziesz się tak stawiać to długo nie pożyjesz.
-Wiedziałam że byłeś cholernym draniem, ale teraz przeszedłeś samego siebie...Sasuke...-kun...-powiedziałam z arogancją ale i nutką delikatności.
Zatrzymał się na chwilę, tak jakby te słowa podziałały na niego paraliżująco.
-Nie waż się tak do mnie mówić, jesteś tylko nic nie wartym człowiekiem...
****************************
Mam nadzieję że notka się podobala :D
Otworzyłam lekko swoje zielone oczy. Obraz nadal miałam zamazany, widziałam jak przez mgłę. Klatka piersiowa niemiłosiernie mnie piekła, a w ustach czułam posmak krwi. Ciężko mi oddychało, polegało ono na delikatnym braniu małych haustów powietrza, gdyż większa ilość źle działała na moje zranione płuca. Moje ręce ścierpły. Widocznie było to wywołane tym że były zakute w łańcuchy i przypięte z tyłu do muru tak że cały ciężar ciała się na nich utrzymywał. Nogi zaś oplatały liczne kajdany, również przypięte bolcami .Próbowałam się szarpać, ale tym samym ból w klatce piersiowej jeszcze bardziej się nasilał.
Zobaczyłam jak toś otwiera drzwi od celi i podchodzi do mnie...nie mogłam stwierdzić kto to bo jeszcze nie odzyskałam zbytnio wzroku.
Z zamyślań wyrwał mnie mocny cios w brzuch od nieznajomego. Z moich ust wyleciała krew, brudząc przy tym posadzkę celi. Z ledwością łapałam oddech.
-Cholera....-wydyszałam.
-Oh, jeszcze potrafisz mówić? Musisz być bardzo wytrzymała.
Chwileczkę...ten głos...
-Sasuke?!
-Oh, jakaś ty spostrzegawcza...A kto inny.
-Twój głos, zmieniłeś się. Dojrzałeś. Ale jedno mnie męczy ...dlaczego mnie uderzyłeś...nigdy byś tego nie zrobił.
-Sakura, Sakura...zrozum głupia kobieto- chwycił mnie za podbródek i zmusił do popatrzenia na siebie. Moje oczy już w miarę dobrze reagowały więc mogłam go dojrzeć-już nie jestem tym samym Sasuke co kiedyś. Jestem o wiele lepszy od tamtej wersji.
Patrząc na niego zauważyłam że bardzo zmężniał, nabrał kształtów i przybrał na masie mięśniowej. jego twarz stała się bardziej wyrazista, ale też pusta.
-Chyba tylko ty tak uważasz że jesteś teraz lepszy- wyrwałam mu swój podbródek z dłoni i znów zaczęłam wpatrywać się w posadzkę-Teraz jesteś pusty, bez uczuć, nie masz żadnego wyrazu.
-Po co komu uczucia. Przez nie człowiek staje się słaby, kierują nim emocje a nie rozum.
-Ale to jest jedyna rzecz która pozwala nam przetrwać Uchiha, i jedyna rzecz która czyni nas ludźmi Dzięki nim jesteś zdolny do odróżniania dobra od zła, bez uczuć jesteś bezwartościowy, jesteś lalką....Taką samą jaką właśnie widzę przed sobą...-prychnęłam.
Dostałam w policzek. Mimo bólu, cieszyłam się że to powiedziałam.
Zbliżył się do mnie, ukucnął i spojrzał w oczy.
-Zobaczymy czy będziesz taka cwana jak jeszcze parę razy oberwiesz...-zbliżył swoje usta do mojej szyi i jezykiem nakreślił na niej podłużną mokra linie.
Próbowałam się odsunąć ale miałam ograniczone ruchy. Po ciele przyszły mi dreszcze, mimo że nie chciałam żeby tak było. Mimo iż minęło tyle czasu, nadal darze go jakimś uczuciem. Co prawda jest to puste i bezsensowne ale zawsze coś.
-Niedługo przyjdzie tu Kabuto i Cię opatrzy. Potem pokaże Ci Twój pokój.-wyszedł zamykając za sobą kratę.
-I tak tu długo nie zabawie-krzyknęłam najgłośniej, aby mnie dobrze usłyszał.
-Hmmm, możliwe, Jeżeli będziesz się tak stawiać to długo nie pożyjesz.
-Wiedziałam że byłeś cholernym draniem, ale teraz przeszedłeś samego siebie...Sasuke...-kun...-powiedziałam z arogancją ale i nutką delikatności.
Zatrzymał się na chwilę, tak jakby te słowa podziałały na niego paraliżująco.
-Nie waż się tak do mnie mówić, jesteś tylko nic nie wartym człowiekiem...
****************************
Mam nadzieję że notka się podobala :D
6.
Odkąd ostatni raz widziałam Sasuke minęły dwa miesiące. Naruto mówił że dokładnie po naszej ostatniej rozmowie wyjechał z rezydencji i nie wrócił. Nawet się z nim nie pożegnał, gdyż widział że Uzumaki będzie próbował go zatrzymać.
-Sakura, tak nie można!-oburzyła się Hyuuga- Przez dwa miesiące jesteś przygaszona. Wiem że to jest dziwne, ale widocznie tak musiało być! On odszedł, jest teraz tym złym,nauczył się groźnych technik! Myślisz że mogłabyś go sprowadzić z powrotem ze swoją obecną siłą?!
-Masz racje,jestem słaba-odparłam beznamiętnie.
-Sakura-chan, jeżeli chcesz potrenować, przyjdź na halę o 20. Będę tam czekał na Ciebie, Tsunade dołączyła do naszej drużyny nowego członka. Jakiś Sai. Zwiększymy swoje siły i sprowadzimy Sasuke z powrotem, obiecuję Ci to. To jest obietnica mojego życia! Rozumiesz!?
-Hai Naruto-kun.
-A więc do zobaczenia wieczorem. Ja zmykam do Kiby bo chciał coś ode mnie, Narazie!- rzucił do mnie a Hinate ucałował w czoło.
-Ja jestem słaba, a Naruto tak się stara....
-Siedzeniem nic nie zmienisz, przecież chodzisz na nauki do Tsunade, umiesz walczyć.
-No tak,ale to jeszcze za mało.
-Wiec weź się w garść i pójdź na to spotkanie z nowym członkiem.
Późnym popołudniem zostałam wezwana do Tsunade. Miałam wyruszyć w stronę warty ANBU i przekazać im zwój pieczętujący. Musiałam odwołać moje przybycie na halę i wyruszyć na misję. Ostatnio zawalałam szkolę, jak tak dalej pójdzie będzie mi ciężko zaliczać przedmioty.
Przede mną ukazała się wielka chmura dymu. Podbiegłam bliżej i rozgoniłam pył, aby zobaczyć co się dzieje.
-Kogo my tu mamy-usłyszałam kpiący głos za plecami. Momentalnie się odwróciłam.
Przede mną stał Sasori, lecz w postaci zwykłej kukły, beż swojego przykrycia.
-Czego chcesz-warknęłam.
-Ogólnie to niczego, ale jak już mi weszłaś w drogę to zamiast Cię zabijać oddam Cię w dobre ręce.
-Chyba sobie kpisz, nigdzie mnie nie oddasz, wrócę normalnie do domu, a Ciebie pokonam.
-Nie sądzę.
Ostatni raz gdy z nim walczyłam byłam o wiele młodsza. Teraz nie miałam z nim nawet szans. to był ułamek sekundy. Poczułam jak coś ostrego wbija się w moje płuca, a krew natarczywie wypełnia mi buzię. Zemdlałam....
*************************
Wiem że krótkie, ale postaram się to rozwinąć w następnej części :)
-Sakura, tak nie można!-oburzyła się Hyuuga- Przez dwa miesiące jesteś przygaszona. Wiem że to jest dziwne, ale widocznie tak musiało być! On odszedł, jest teraz tym złym,nauczył się groźnych technik! Myślisz że mogłabyś go sprowadzić z powrotem ze swoją obecną siłą?!
-Masz racje,jestem słaba-odparłam beznamiętnie.
-Sakura-chan, jeżeli chcesz potrenować, przyjdź na halę o 20. Będę tam czekał na Ciebie, Tsunade dołączyła do naszej drużyny nowego członka. Jakiś Sai. Zwiększymy swoje siły i sprowadzimy Sasuke z powrotem, obiecuję Ci to. To jest obietnica mojego życia! Rozumiesz!?
-Hai Naruto-kun.
-A więc do zobaczenia wieczorem. Ja zmykam do Kiby bo chciał coś ode mnie, Narazie!- rzucił do mnie a Hinate ucałował w czoło.
-Ja jestem słaba, a Naruto tak się stara....
-Siedzeniem nic nie zmienisz, przecież chodzisz na nauki do Tsunade, umiesz walczyć.
-No tak,ale to jeszcze za mało.
-Wiec weź się w garść i pójdź na to spotkanie z nowym członkiem.
Późnym popołudniem zostałam wezwana do Tsunade. Miałam wyruszyć w stronę warty ANBU i przekazać im zwój pieczętujący. Musiałam odwołać moje przybycie na halę i wyruszyć na misję. Ostatnio zawalałam szkolę, jak tak dalej pójdzie będzie mi ciężko zaliczać przedmioty.
Przede mną ukazała się wielka chmura dymu. Podbiegłam bliżej i rozgoniłam pył, aby zobaczyć co się dzieje.
-Kogo my tu mamy-usłyszałam kpiący głos za plecami. Momentalnie się odwróciłam.
Przede mną stał Sasori, lecz w postaci zwykłej kukły, beż swojego przykrycia.
-Czego chcesz-warknęłam.
-Ogólnie to niczego, ale jak już mi weszłaś w drogę to zamiast Cię zabijać oddam Cię w dobre ręce.
-Chyba sobie kpisz, nigdzie mnie nie oddasz, wrócę normalnie do domu, a Ciebie pokonam.
-Nie sądzę.
Ostatni raz gdy z nim walczyłam byłam o wiele młodsza. Teraz nie miałam z nim nawet szans. to był ułamek sekundy. Poczułam jak coś ostrego wbija się w moje płuca, a krew natarczywie wypełnia mi buzię. Zemdlałam....
*************************
Wiem że krótkie, ale postaram się to rozwinąć w następnej części :)
5.
-Powiem Ci że nawet mocno oberwałaś. Będziesz miała siniaki i lekką opuchliznę, tak szybko to to nie zejdzie.
-Super, jestem na wydziale medycznym a nie umiem o siebie zadbać, żałosne.
-Bywa- przekręcił moją twarz aby zobaczyć lewy profil- Jesteś po prostu trochę kłopotliwa. Zawsze taka byłaś, od kiedy tylko pamiętam.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć.
-Zupełnie nic. Ale po dzisiejszym dniu mogę to stwierdzić.
-Filozof się znalazł. Jestem Ci bardzo wdzięczna za pomoc ale muszę już iść. Narazie.
-Czekaj, nie skończyłem.
-Nie potrzebuje twojej pomocy, poradzę sobie.
-Wytłumacz mi jedno, dlaczego nie potrafisz przyjąć zwyczajnej pomocy od osoby trzeciej?
-Dlatego że przez cały czas musiałam sobie radzić sama, a tu nagle zjawił się taki jeden i miesza w moim życiu!.
-Ale przecież to ty mnie szukałaś , a nie ja Ciebie-zachichotał.
Właśnie wpadłam jak śliwka w kompot, nie pomyślałam że wysunie mi ten argument. Jednakże miał rację, to ja go tak zacięcie szukałam, myślałam że go kocham. Nie mówię że tak nie jest, ale nie jestem do końca pewna swoich uczuć. Pewnie miał wiele dziewczyn, a z resztą każda laska za nim szaleje. Patrzą się tylko na jego wygląd, a nie na jego charakter. Dla osób postronnych zwykle jest zimny jak lód, w stosunku do mnie też powinien taki być, a jednak coś mi się nie zgadza. Odkąd dowiedziałam się prawdy ciągle mi pomaga, nie wiem czy czuje się zobowiązany przez tamtą sytuację czy co.
-Sakura, wszystko ok?
-Y, tak, zamyśliłam się.
-Kurde, nie wiem jak zacząć...bo od jutra..
-Co takiego, wyduś to w końcu.
-Ja od jutro będę zupełnie innym człowiekiem. W naszym klanie istnieje taka jakby klątwa, że jak osiągasz pewien wiek stajesz się po prostu....że tak powiem wyrachowanym skurwielem. Nie wiem co ma na to wpływ. Po prostu wszystkich traktuje niżej od siebie i znęcam się nad ludźmi. Mój ojciec ma to samo.Nie wiem jak matka go znosi. Nie że ją bije czy coś...on po prostu lubi wszystko na ostro, a ona się na wszystko zgadza, bo go kocha. Nie chcę taki być, ale jutro wypada ten dzień kiedy...
Jeżeli mam być szczera, przez chwilę myślałam że się ze mnie nabija, ale po jego minie można było stwierdzić że to najczystsza prawda.
-Dlatego Cię proszę, trzymaj się ode mnie z daleka, bo wiem że jak Cię zobaczę, to siłą sobie ciebie przywłaszczę, a wtedy nie będzie Ci lekko... Będziesz przeze mnie wykorzystywana. A więc obiecaj mi że nie pokażesz mi się więcej na oczy.
-Ale, ja nie mogę.
-Co!? Zwariowałaś dziewczyno?! Zrobię Ci krzywdę!
-Nie interesuje mnie to, nie wiesz przez co przechodziłam, jakich ran się nabawiłam i ile przez nie wycierpiałam. Jestem silniejszym medic-ninja!
-Ja próbuje Cie tylko chronić!-ścisnął mój nadgarstek tak mocno, że prawie się popłakałam-A Ty jeżeli rozumiesz o co mi chodzi, to będziesz się trzymała ode mnie z dala!-zaciskał palce coraz bardziej.
W końcu nie wytrzymałam i mocno syknęłam z bólu. Otrząsnął się i popatrzył na moje obolałe dłonie.
-Jeżu, przepraszam, nie chciałem Sakura, naprawde... z resztą widzisz do czego teraz jestem zdolny a co może Ci się stać od jutra, bedzie jeszcze gorzej,wiem co mówię...
-Nie będę Cię unikać, będę normalnie żyć, a jak spróbujesz mi coś zrobić to Ci sie postawię i wiem że wygram. A teraz wybacz, muszę już iść. Jutro szkoła.
-Rozumiem, chcesz stawić czoło samemu diabłowi. Jednak ostrzegałem Cię. I jeszcze jedno, bedę pod dowódctwem Orochimaru, chyba wiesz kto to....
Przyznam, ta informacja mną wstrząsnęła, przecież on jest największym wrogiem Konohy.
-Żartujesz prawda?
-A czy tak wyglądam? Zrozum to moje przeznaczenie....niczego nie uniknę, więc trzymaj sie ode mnie z dala..
Nic nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z rezydencji i skierowałam się w stronę własnego domu. Przez całą noc nie mogłam spać.
-Super, jestem na wydziale medycznym a nie umiem o siebie zadbać, żałosne.
-Bywa- przekręcił moją twarz aby zobaczyć lewy profil- Jesteś po prostu trochę kłopotliwa. Zawsze taka byłaś, od kiedy tylko pamiętam.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć.
-Zupełnie nic. Ale po dzisiejszym dniu mogę to stwierdzić.
-Filozof się znalazł. Jestem Ci bardzo wdzięczna za pomoc ale muszę już iść. Narazie.
-Czekaj, nie skończyłem.
-Nie potrzebuje twojej pomocy, poradzę sobie.
-Wytłumacz mi jedno, dlaczego nie potrafisz przyjąć zwyczajnej pomocy od osoby trzeciej?
-Dlatego że przez cały czas musiałam sobie radzić sama, a tu nagle zjawił się taki jeden i miesza w moim życiu!.
-Ale przecież to ty mnie szukałaś , a nie ja Ciebie-zachichotał.
Właśnie wpadłam jak śliwka w kompot, nie pomyślałam że wysunie mi ten argument. Jednakże miał rację, to ja go tak zacięcie szukałam, myślałam że go kocham. Nie mówię że tak nie jest, ale nie jestem do końca pewna swoich uczuć. Pewnie miał wiele dziewczyn, a z resztą każda laska za nim szaleje. Patrzą się tylko na jego wygląd, a nie na jego charakter. Dla osób postronnych zwykle jest zimny jak lód, w stosunku do mnie też powinien taki być, a jednak coś mi się nie zgadza. Odkąd dowiedziałam się prawdy ciągle mi pomaga, nie wiem czy czuje się zobowiązany przez tamtą sytuację czy co.
-Sakura, wszystko ok?
-Y, tak, zamyśliłam się.
-Kurde, nie wiem jak zacząć...bo od jutra..
-Co takiego, wyduś to w końcu.
-Ja od jutro będę zupełnie innym człowiekiem. W naszym klanie istnieje taka jakby klątwa, że jak osiągasz pewien wiek stajesz się po prostu....że tak powiem wyrachowanym skurwielem. Nie wiem co ma na to wpływ. Po prostu wszystkich traktuje niżej od siebie i znęcam się nad ludźmi. Mój ojciec ma to samo.Nie wiem jak matka go znosi. Nie że ją bije czy coś...on po prostu lubi wszystko na ostro, a ona się na wszystko zgadza, bo go kocha. Nie chcę taki być, ale jutro wypada ten dzień kiedy...
Jeżeli mam być szczera, przez chwilę myślałam że się ze mnie nabija, ale po jego minie można było stwierdzić że to najczystsza prawda.
-Dlatego Cię proszę, trzymaj się ode mnie z daleka, bo wiem że jak Cię zobaczę, to siłą sobie ciebie przywłaszczę, a wtedy nie będzie Ci lekko... Będziesz przeze mnie wykorzystywana. A więc obiecaj mi że nie pokażesz mi się więcej na oczy.
-Ale, ja nie mogę.
-Co!? Zwariowałaś dziewczyno?! Zrobię Ci krzywdę!
-Nie interesuje mnie to, nie wiesz przez co przechodziłam, jakich ran się nabawiłam i ile przez nie wycierpiałam. Jestem silniejszym medic-ninja!
-Ja próbuje Cie tylko chronić!-ścisnął mój nadgarstek tak mocno, że prawie się popłakałam-A Ty jeżeli rozumiesz o co mi chodzi, to będziesz się trzymała ode mnie z dala!-zaciskał palce coraz bardziej.
W końcu nie wytrzymałam i mocno syknęłam z bólu. Otrząsnął się i popatrzył na moje obolałe dłonie.
-Jeżu, przepraszam, nie chciałem Sakura, naprawde... z resztą widzisz do czego teraz jestem zdolny a co może Ci się stać od jutra, bedzie jeszcze gorzej,wiem co mówię...
-Nie będę Cię unikać, będę normalnie żyć, a jak spróbujesz mi coś zrobić to Ci sie postawię i wiem że wygram. A teraz wybacz, muszę już iść. Jutro szkoła.
-Rozumiem, chcesz stawić czoło samemu diabłowi. Jednak ostrzegałem Cię. I jeszcze jedno, bedę pod dowódctwem Orochimaru, chyba wiesz kto to....
Przyznam, ta informacja mną wstrząsnęła, przecież on jest największym wrogiem Konohy.
-Żartujesz prawda?
-A czy tak wyglądam? Zrozum to moje przeznaczenie....niczego nie uniknę, więc trzymaj sie ode mnie z dala..
Nic nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z rezydencji i skierowałam się w stronę własnego domu. Przez całą noc nie mogłam spać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)