Odkąd ostatni raz widziałam Sasuke minęły dwa miesiące. Naruto mówił że dokładnie po naszej ostatniej rozmowie wyjechał z rezydencji i nie wrócił. Nawet się z nim nie pożegnał, gdyż widział że Uzumaki będzie próbował go zatrzymać.
-Sakura, tak nie można!-oburzyła się Hyuuga- Przez dwa miesiące jesteś przygaszona. Wiem że to jest dziwne, ale widocznie tak musiało być! On odszedł, jest teraz tym złym,nauczył się groźnych technik! Myślisz że mogłabyś go sprowadzić z powrotem ze swoją obecną siłą?!
-Masz racje,jestem słaba-odparłam beznamiętnie.
-Sakura-chan, jeżeli chcesz potrenować, przyjdź na halę o 20. Będę tam czekał na Ciebie, Tsunade dołączyła do naszej drużyny nowego członka. Jakiś Sai. Zwiększymy swoje siły i sprowadzimy Sasuke z powrotem, obiecuję Ci to. To jest obietnica mojego życia! Rozumiesz!?
-Hai Naruto-kun.
-A więc do zobaczenia wieczorem. Ja zmykam do Kiby bo chciał coś ode mnie, Narazie!- rzucił do mnie a Hinate ucałował w czoło.
-Ja jestem słaba, a Naruto tak się stara....
-Siedzeniem nic nie zmienisz, przecież chodzisz na nauki do Tsunade, umiesz walczyć.
-No tak,ale to jeszcze za mało.
-Wiec weź się w garść i pójdź na to spotkanie z nowym członkiem.
Późnym popołudniem zostałam wezwana do Tsunade. Miałam wyruszyć w stronę warty ANBU i przekazać im zwój pieczętujący. Musiałam odwołać moje przybycie na halę i wyruszyć na misję. Ostatnio zawalałam szkolę, jak tak dalej pójdzie będzie mi ciężko zaliczać przedmioty.
Przede mną ukazała się wielka chmura dymu. Podbiegłam bliżej i rozgoniłam pył, aby zobaczyć co się dzieje.
-Kogo my tu mamy-usłyszałam kpiący głos za plecami. Momentalnie się odwróciłam.
Przede mną stał Sasori, lecz w postaci zwykłej kukły, beż swojego przykrycia.
-Czego chcesz-warknęłam.
-Ogólnie to niczego, ale jak już mi weszłaś w drogę to zamiast Cię zabijać oddam Cię w dobre ręce.
-Chyba sobie kpisz, nigdzie mnie nie oddasz, wrócę normalnie do domu, a Ciebie pokonam.
-Nie sądzę.
Ostatni raz gdy z nim walczyłam byłam o wiele młodsza. Teraz nie miałam z nim nawet szans. to był ułamek sekundy. Poczułam jak coś ostrego wbija się w moje płuca, a krew natarczywie wypełnia mi buzię. Zemdlałam....
*************************
Wiem że krótkie, ale postaram się to rozwinąć w następnej części :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz