-Sasuke! Wstawaj! Przecież mamy spotkanie w sprawie wycieczki!
-A która godzina?
- Dziesiąta trzydzieści. Mamy pół godziny spóźnienia, Temari nas zabije.
-Nie spinaj się. Już wstaję.
Mieliśmy się spotkać w barze mięsnym. Wbiegając do pomieszczenia zauważyłam że sporo osób siedzi już przy stole.
-Przepraszamy za spóźnienie-powiedziałam błagalnie do zdenerwowanej Temari.
-Spokojnie, siadajcie. Brakuje tylko Hinaty z Naruto i Nary.
Jak na zawołanie, trójka spóźnionych weszła do lokalu i szybko usiadła koło nas. Temari nie zwracając uwagi na Shikamaru zaczęła omawiać z resztą plany wyjazdu.
-A może nad jakąś plażę?-zaproponował Sasuke- Wiecie..bikini i takie tam....
Co najbardziej mnie zdziwiło, wszyscy się zgodzili. Ja nie byłam w siódmym niebie. Nie lubiłam plaży bo nie lubię pokazywać się komuś w bikini. Jeżeli już, to wole stroje jednoczęściowe, chociaż nawet w nim byłoby mi ciężko. Widocznie spędzę całą wycieczkę w namiocie lub domku letniskowym.
-To jest super pomysł-zadeklarowała Ino- W końcu się opalę. Ty Sakura też mogłabyś przybrać troszkę ciemniejszy kolor.
-Wiesz,ja chyba odpuszczę sobie opalanie. Z resztą kąpanie się w oceanie też. Wiesz że nie lubię...
-Ale Ty dziwna jesteś. Wstydzisz się swojego ciała?
-Nie o to chodzi. Po prostu nie lubię Ino.
-To jeżeli Sakura nie będzie się dobrze bawić to może pojedźmy gdzieś indziej? -zaproponowała Hinata.
-Nie, nie. Ja sobie poradzę. Jedziemy nad ocean. Naprawdę Hinata, dzięki że się za mną stawiasz, ale tobie przyda się ta plaża. Przynajmniej odpoczniesz i dziecko będzie się czuło lepiej.
-Jeżeli tak uważasz...-uśmiechnęła się do mnie lekko gładząc się po brzuchu.
-No więc ustalone-powiedziała Tema- Wyjeżdżamy jutro z rana. Śpimy w domkach letniskowych. Na miejscu zobaczymy jakie będą pokoje i się dopasujemy. A właśnie, Sakura, mogę mieć do Ciebie prośbę?
-Tak, jasne, o co chodzi?
-Przenocujesz mnie?
Spojrzałam na chwilę na Shikamaru i spotkałam się z jego zdenerwowaniem. Widocznie jeszcze się nie pogodzili od ostatniego incydentu.
-Nie no jasne...
-Śpisz u mnie- wtrącił chłopak.
-Nie będziesz mi mówił gdzie mam nocować.
-Mam do tego prawo- mocno ścisnął ją za nadgarstek i wyprowadził z lokalu.
Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli się na tą sytuację, tylko jedyny Gaara się śmiał.
-Spokojnie-zaczął- To nie jest nic poważnego, uwierzcie mi.
Wróciliśmy do domu i pierwsze co zrobiłam to się spakowałam na jutrzejszy wyjazd. Z tego co zauważyłam, Sasuke poszedł w moje ślady.
-Nie pakujesz żadnego stroju kąpielowego? Żadnego bikini?-spytał ze zdziwieniem.
-Nie, przecież już to mówiłam na spotkaniu. ewentualnie wezmę strój ratowniczy, jednoczęściowy.
-No ale dlaczego? Przecież masz ładne ciało. Specjalnie zaproponowałem plażę bo chciałem Cię zobaczyć w czymś innym niż kitel lekarski czy zwykłe ubranie.
-Musisz się pogodzić z rozczarowaniem.
-Ale Sakura!
-Dobranoc!-krzyknęłam i wycofałam się do swojego pokoju, po czym błogo zasnęłam.
Obudziłam się z ranka, zaparzyłam kawę i obudziłam Sasuke który był nieprzytomny do granic możliwości.
-Spałeś chociaż?
-Nie, nie mogłem zasnąć. Ta kawa to dla mnie?
-Tak, możesz wypić. Ja idę się troszkę ogarnąć.
-Przecież wyglądasz normalnie.
-Chcę troszkę pomalować oczy, w końcu jedziemy na plażę, jest tam dużo mężczyzn więc musze jakoś wyglądać.
-Chwileczkę..Uchiha zatarasował mi drogę i spojrzał gniewnym wzrokiem- Malujesz się bo będą tam inni faceci?
-No tak, w końcu to płeć przeciwna, a poza tym dawno się nie malowałam.
-Nie chodzi mi o to-lekko ścisnął futrynę -Co takiego chcesz zrobić z tymi facetami że się dla niech malujesz, a dla mnie tego nie robisz?
-O co Ci chodzi? Ciebie znam, wiesz jak wyglądam, więc dla Ciebie nie muszę się malować, w sumie nie ma nawet po co. Mi to bez różnicy.
-Skoro bez różnicy, to nie maluj się na ta wycieczkę.
-Przestań, ja po prostu chcę się pomalować. Chce jakoś wyglądać przy ludziach którzy mnie nie znają.
-Chciałaś powiedzieć chyba że przy facetach którzy Cię nie znają.
-Jezu Sasuke, każda dziewczyna lubi jak się na nią patrzy, ale ja nie chce też żeby każdy to robił więc się tylko lekko pomaluje.
-Nie wystarczy Ci że ja się na Ciebie patrze?
-Ty mnie znasz i jesteś moim przyjacielem z drużyny.
-Co takiego?! Tylko przyjacielem?! A co się stało z Sakurą która tak bardzo mnie kochała?!A do tego co za przyjaciółka z drużyny chciałaby się zupełnie niedawno przespać ze swoim przyjacielem?!
-Uwierz mi, nie wiem co do Ciebie czuje. Po tym jak mnie traktowałeś przez te wszystkie lata, po tym jak mnie ostatnio torturowałeś. To dobija swoje piętno. A z tym seksem to była twoja wina! A teraz mnie przepuść- poklepała go po torsie, na co chłopak usunął się z drogi.
-Aha, więc już wszystko rozumiem.
Były to ostatnie słowa jakie do mnie wypowiedział. Nie odzywał się do mnie nawet gdy szliśmy na miejsce zbiórki przed wyjazdem. W drodze też nie zamienił ze mną słowa. Rozmawiał wyłącznie z Naruto lub innym znajomymi, ciągle mnie pomijając.
-Jesteśmy na miejscu-ogłosiła Teamri gdy stanęliśmy obok wielkiego drewnianego domu, a z tego co zauważyłam, nadal nie odzywała się do Shiki.
-Jak widzicie mieszkamy w jednym domu, tyle że musimy się pogrupować w pokoje. Są trzy szóstki i jeden większy.
-W takim razie proponuje taki układ-wtrącił Sasuke- Neji, Naruto i Kiba z dziewczynami w jednym pokoju, czyli mam już jedną szóstkę, a przy okazji Hyuugi będą razem. W drugim pokoju będzie Itachi z Deiem, Pein z Konan i ja z Sakurą. W ten sposób będzie dobrze, uwierzcie mi. A w ostatnim rodzeństwo z Suny ze swoimi drugimi połówkami czyli Tema z Shiką, Gaara z Matsuri i Kankuro z Ino. A reszta pójdzie do tego większego, czyli reszta Akatsuki, brewka, Shino no a jak przybędzie Jiraya z Tsunade to się coś dla niech zmota. Wszyscy się zgadzają?
-Ja się nie zgadzam- wyskoczyła Temari- Nie chcę być w pokoju z Narą.
-To twój chłopak, więc nie masz wyboru.
-Taaa. To ja chyba prześpię się w wspólnym.
-Jezu przestań w końcu!-potrząsnął nią Shika- Uspokój się bo będziemy musieli inaczej porozmawiać! Zrozumiałaś?
-Przestań się panoszyć Ty...!- nie dokończyła zdania gdyż Shikamaru wykonał na niej wiązanie cieniem, tym samym zatykając jej usta.
-Więc ustalone, chodźmy się rozpakować. Niedługo zastanie nas zmierzch.
W naszym pokoju każdy coś robił. ja wypakowywałam rzeczy Sasuke i moje a Konan Peina i również swoje własne. Gdy wyciągnęła ze torby piękny fioletowy strój aż zawyłam z radości. Był prześliczny, od razu wyobraziłam sobie w nim Konan. Jej blade ciało i ciemny fiolet, to było coś.
-Jacie, jest taki ,śliczny...
-Dziękuję, Pein go wybierał. A ty jaki masz?
-Ja wzięłam tylko ratowniczy, nie lubię się pokazywać ludziom w stroju.
-Jesteś po prostu nieśmiała. Ale to i tak pewne że faceci będą się za Tobą oglądać, Sasuke powinien się wziąć za siebie i Ciebie pilnować. W końcu możesz tutaj wyrwać kogoś przystojnego.
-Nawet mi nie mów, On nawet się wściekł na to że się dzisiaj pomalowałam dla innych mężczyzn a nie dla niego. Tym bardziej że nie jesteśmy ze sobą razem, chyba.
-Sasuke już sobie Ciebie wpoił że będziesz jego, nie możesz uciec. Prędzej czy później, i tak go pokochasz jak kiedyś.
-No nie wiem, nie chcę przeżywać tego samego co wtedy.
-Myślę że nie zrobi tego drugi raz...
-Miejmy nadzieję.
***********************
Witam, witam. Notka jest późno, ale nie miałam ostatnio czasu. Opowiadanie nie będzie się ciągnęło w nieskończoność, Mam praktycznie zaplanowany koniec , ale to tego jeszcze kawałek drogi. Arigato, do usłyszenia. :D
poniedziałek, 27 maja 2013
niedziela, 19 maja 2013
35. Chwila słabości. Potrzeba czucia obecności.
-Sakura, w kuchni masz kawę...o której dzisiaj kończysz?
Nie zareagowałam na jego gadanie, byłam śmiertelnie obrażona i niesamowicie zła a wczorajszy numer. Bez nawet zająknięcia przeszłam obok i rozmachem otworzyłam drzwi do łazienki.
-No co Ty, nie odzywasz się do mnie?-spytał zdziwiony.
Wyminęłam go i ruszyłam w stronę kuchni.
-Czekaj!-szarpnął mnie za ramię- O co Ci chodzi?
-Aż tak trudno zrozumieć?!-wyparowałam-A twoje wczorajsze zachowanie?!
-Było normalne...
-Normalne?! Najpierw sam zaczynasz...a... a potem....Ah nawet nie chcę o tym gadać. Wychodzę.
-Po prostu się powstrzymałem, coś w tym złego?
-Nie...
-No więc widzisz...-lekko mnie przytulił do siebie.
-Będę wieczorem.
-Prawdopodobnie nie będzie mnie w domu, będę u Paina. Z resztą Ty też powinnaś przyjść od razu po pracy, Konan będzie na Ciebie czekać.Prześpimy się gdzieś w mieszkaniu albo wrócimy do nas a jutro spotkamy się z resztą i Suną bo w końcu mamy ten wspólny wyjazd.
-Zobaczę jeszcze, więc nie czekajcie na mnie.
-Nie bądź taka, przyjdź. Wypijesz trochę sake i się wyluzujesz.
-Nie mogę pić. mam słabą głowę.
-Raz możesz sobie pozwolić. Idź już, widzimy się u Paina.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę szpitala. Nie zdążyłam dobrze usiąść za biurkiem a do mojego gabinetu wparował Naruto z krwawiącą głową.
-Coś Ty najlepszego zrobił?! Powinieneś na siebie uważać! Przecież dziecko potrzebuje ojca!
-No wiem, ale misja się troszkę skomplikowała i wiesz...
-Boże, Naruto....Gdyby nie Kurama, nie mógłbyś teraz nawet ruszyć palcem. Pilnuj się.
-Wiem, przepraszam, postaram się nie wpadać w kłopoty.
-Taką mam nadzieję, a teraz zmykaj do domu i połóż się. Opatrunek zmieniaj co cztery godziny.
-Dzięki Sakura, pa.-odpowiedziała radośnie i wyszedł cały w skowronkach.
Co dziwne, w dniu dzisiejszym nie miałam zbyt dużo pacjentów więc mogłam się wcześnie zerwać.
-Jestem.-weszłam do sporego pomieszczenie gdzie siedział Pain, Konan, Dei i Itachi a obok niego zniesmaczony Sasuke.
-Sasuke, co Ci?-spytałam.
-Zgadnij....Co byś zrobiła gdyby twój brat przed chwilą ślinił się z innym mężczyzną...To jest okropne.
-Czemu? To tak samo jakby się całował Pain z Konan.
-Ale oni są innej płci.
-Jeżeli się kochają to to nie ma znaczenia, niech robią co chcą.
-Sakura, na prawdę jesteś dziwna... Siadaj, masz już zrobionego drinka.
Posłusznie usiadłam koło Sasuke i zaczęłam sączyć drinka,który bardzo dobrze mi wchodził. Widocznie tego było mi trzeba. Wypiłam następnego... i jeszcze następnego... i już miałam dość. Niesamowicie kręciło mi się w głowie. Sasuke ukradkiem patrzał na rozpięte guziki mojej bluzki i mocno zaciskał ręce na spodniach. Wiedziałam że teraz mocuje się z pożądaniem.
-No czas się zbierać-powiedział nieźle wstawiony Pain przytulając upitą Konan- Jutro przecież mamy spotkanie na temat tej wycieczki. Sasuke odprowadzić was?
-Nie nie trzeba. Jakoś dojdziemy.
Kiwnęłam głową więc brunet podniósł mnie i zaczął prowadzić. Szliśmy zimnymi uliczkami Konohy, ręce Sasuke ciągle podtrzymywały moje ciało, abym się nie wywróciła.
Jak dotarliśmy do domu pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Sasuke trzymał moje włosy mimo iż go wyganiałam z pomieszczenia.
-Już jest ok-wstałam na dwie nogi.
-Na pewno?
-Tak, z resztą niepotrzebnie tam ze mną byłeś.
-Z kimś lepiej.
-Nie obrzydzam Cię teraz?
-Nie....-łapczywie przywarł do moich ust i złożył na nich głęboki pocałunek, lecz go lekko odsunęłam.
-Przestań..-powiedziałam półsennym głosem.
-Jak sobie życzysz...
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, po czym chciał wyjść z pokoju lecz go zatrzymałam.
-Nie idź...
Nie musiałam nic więcej mówić. Poczułam tylko jak oplatają mnie jego ręce, a dłonie mocno trzymają przy sobie..... zasnęłam...
Nie zareagowałam na jego gadanie, byłam śmiertelnie obrażona i niesamowicie zła a wczorajszy numer. Bez nawet zająknięcia przeszłam obok i rozmachem otworzyłam drzwi do łazienki.
-No co Ty, nie odzywasz się do mnie?-spytał zdziwiony.
Wyminęłam go i ruszyłam w stronę kuchni.
-Czekaj!-szarpnął mnie za ramię- O co Ci chodzi?
-Aż tak trudno zrozumieć?!-wyparowałam-A twoje wczorajsze zachowanie?!
-Było normalne...
-Normalne?! Najpierw sam zaczynasz...a... a potem....Ah nawet nie chcę o tym gadać. Wychodzę.
-Po prostu się powstrzymałem, coś w tym złego?
-Nie...
-No więc widzisz...-lekko mnie przytulił do siebie.
-Będę wieczorem.
-Prawdopodobnie nie będzie mnie w domu, będę u Paina. Z resztą Ty też powinnaś przyjść od razu po pracy, Konan będzie na Ciebie czekać.Prześpimy się gdzieś w mieszkaniu albo wrócimy do nas a jutro spotkamy się z resztą i Suną bo w końcu mamy ten wspólny wyjazd.
-Zobaczę jeszcze, więc nie czekajcie na mnie.
-Nie bądź taka, przyjdź. Wypijesz trochę sake i się wyluzujesz.
-Nie mogę pić. mam słabą głowę.
-Raz możesz sobie pozwolić. Idź już, widzimy się u Paina.
Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę szpitala. Nie zdążyłam dobrze usiąść za biurkiem a do mojego gabinetu wparował Naruto z krwawiącą głową.
-Coś Ty najlepszego zrobił?! Powinieneś na siebie uważać! Przecież dziecko potrzebuje ojca!
-No wiem, ale misja się troszkę skomplikowała i wiesz...
-Boże, Naruto....Gdyby nie Kurama, nie mógłbyś teraz nawet ruszyć palcem. Pilnuj się.
-Wiem, przepraszam, postaram się nie wpadać w kłopoty.
-Taką mam nadzieję, a teraz zmykaj do domu i połóż się. Opatrunek zmieniaj co cztery godziny.
-Dzięki Sakura, pa.-odpowiedziała radośnie i wyszedł cały w skowronkach.
Co dziwne, w dniu dzisiejszym nie miałam zbyt dużo pacjentów więc mogłam się wcześnie zerwać.
-Jestem.-weszłam do sporego pomieszczenie gdzie siedział Pain, Konan, Dei i Itachi a obok niego zniesmaczony Sasuke.
-Sasuke, co Ci?-spytałam.
-Zgadnij....Co byś zrobiła gdyby twój brat przed chwilą ślinił się z innym mężczyzną...To jest okropne.
-Czemu? To tak samo jakby się całował Pain z Konan.
-Ale oni są innej płci.
-Jeżeli się kochają to to nie ma znaczenia, niech robią co chcą.
-Sakura, na prawdę jesteś dziwna... Siadaj, masz już zrobionego drinka.
Posłusznie usiadłam koło Sasuke i zaczęłam sączyć drinka,który bardzo dobrze mi wchodził. Widocznie tego było mi trzeba. Wypiłam następnego... i jeszcze następnego... i już miałam dość. Niesamowicie kręciło mi się w głowie. Sasuke ukradkiem patrzał na rozpięte guziki mojej bluzki i mocno zaciskał ręce na spodniach. Wiedziałam że teraz mocuje się z pożądaniem.
-No czas się zbierać-powiedział nieźle wstawiony Pain przytulając upitą Konan- Jutro przecież mamy spotkanie na temat tej wycieczki. Sasuke odprowadzić was?
-Nie nie trzeba. Jakoś dojdziemy.
Kiwnęłam głową więc brunet podniósł mnie i zaczął prowadzić. Szliśmy zimnymi uliczkami Konohy, ręce Sasuke ciągle podtrzymywały moje ciało, abym się nie wywróciła.
Jak dotarliśmy do domu pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Sasuke trzymał moje włosy mimo iż go wyganiałam z pomieszczenia.
-Już jest ok-wstałam na dwie nogi.
-Na pewno?
-Tak, z resztą niepotrzebnie tam ze mną byłeś.
-Z kimś lepiej.
-Nie obrzydzam Cię teraz?
-Nie....-łapczywie przywarł do moich ust i złożył na nich głęboki pocałunek, lecz go lekko odsunęłam.
-Przestań..-powiedziałam półsennym głosem.
-Jak sobie życzysz...
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, po czym chciał wyjść z pokoju lecz go zatrzymałam.
-Nie idź...
Nie musiałam nic więcej mówić. Poczułam tylko jak oplatają mnie jego ręce, a dłonie mocno trzymają przy sobie..... zasnęłam...
poniedziałek, 13 maja 2013
34.Wtłoczenie planu Dei'a w życie. -perspektywa Sasuke.
Wyszedłem z pokoju. Postanowiłem wdrążyć plan Deidary w życie.
-Zszedłeś akurat na śniadanie, siadaj i jedz.
-A co jest?
-Onigiri.
-Nie chcę, wolę coś innego...
-Co takiego?
Dość niepewnie podniosłem się z krzesła i podszedłem do zdezorientowanej dziewczyny. Delikatnie pocałowałem ją w usta, po czym przybliżyłem wargi bliżej jej uszu.
-Miałem na myśli Ciebie...-wyszeptałem.
-Sasuke, przecież o tym rozmawialiśmy...-odsunęła się.
-Tak ,ale cały czas stoimy w miejscu. Zrozum że tak ciągle nie będzie można. Czego tak naprawdę się boisz, co?
-Nie chodzi o banie się. Po prostu nie chcę....
-Ale podaj mi powód.
-I tak nie zrozumiesz. Zapewne już miałeś wiele panienek i robiłeś z nimi dużo rzeczy....no i..
-Ah, więc chodzi Ci o to, że to nie będzie mój pierwszy raz? Boisz się że będziesz dla mnie zbyt słaba i będę się z Ciebie nabijał?
-To nie do końca tak. Sama świadomość tego mnie przeraża. Ty jesteś doświadczony, ja nie wiem nawet jak mam się w takiej sytuacji zachować!
Lekko zachichotałem, co zaskutkowało tym że wrogo na mnie spojrzała.
-No widzisz?! Ju teraz się ze mnie śmiejesz!-odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
-Czekaj, czekaj.-przyciągnąłem ją do siebie i mocno objąłem, ciągle patrząc się na jej zarumienioną twarz-Nigdzie się nie wybierasz...nie teraz jak mnie troszeczkę sprowokowałaś żebym Ci pokazał jak to jest...
-Ale ja nie jestem gotowa! Nie chcę!-zaczęła się wyrywać, lecz nic jej to nie dało.
-Sakura...-pocałowałem ją w obojczyk, na co drgnęła-Pamiętasz jak Ci powiedziałem że nastepnym razem się nie powstrzymam?
-Yhym...
-To właśnie jest ten następny raz...
Wszystko we mnie wrzało, chciałem jak najszybciej rzucić ją na łóżko i rozebrać. Zacząłem grę wstępną. Raz po razie całowałem jej usta, a dłoniami pieściłem jej delikatne ciało. Czułem jak robi się miękka... Na jaj twarzy co chwilę wykwitał coraz to czerwieńszy rumieniec.
Podniosłem rękę do zapięcia jej bluzki....Co dziwne, nie sprzeciwiała się, nawet sama próbowała coś zrobić z zapięciem. Z daleka było widać że jest napalona, lecz ja musiałem się opanować i działać według planu.
-Myślę,że powinniśmy na tym zaprzestać...
-Co?-spytała zdziwiona i lekko podenerwowana-Przecież sam powiedziałeś że się nie powstrzymasz, no i przecież było tak blisko....
-Przeszło mi.
-Jak to przeszło! Jestem aż tak odpychająca? Chodzi o moje piersi, czy co?
-Nie, nie. Tak po prostu.
-Wiesz co? Głupi jesteś!-krzyknęła po czym wybiegła z domu.
Mocno się wkurzyła. Ona była gotowa lecz ja zrezygnowałem. Jednak takie punkty były w planie. Według założenia, robienie takich scen miało nakłonić ją do tego aby to ona w końcu przejęła inicjatywę odnośnie seksu i chciała tego bardziej ode mnie. Jak na razie, rady Deidary się sprawdzają, lecz nie wiem czy dłużej zdołam powstrzymać własne demony.
-Zszedłeś akurat na śniadanie, siadaj i jedz.
-A co jest?
-Onigiri.
-Nie chcę, wolę coś innego...
-Co takiego?
Dość niepewnie podniosłem się z krzesła i podszedłem do zdezorientowanej dziewczyny. Delikatnie pocałowałem ją w usta, po czym przybliżyłem wargi bliżej jej uszu.
-Miałem na myśli Ciebie...-wyszeptałem.
-Sasuke, przecież o tym rozmawialiśmy...-odsunęła się.
-Tak ,ale cały czas stoimy w miejscu. Zrozum że tak ciągle nie będzie można. Czego tak naprawdę się boisz, co?
-Nie chodzi o banie się. Po prostu nie chcę....
-Ale podaj mi powód.
-I tak nie zrozumiesz. Zapewne już miałeś wiele panienek i robiłeś z nimi dużo rzeczy....no i..
-Ah, więc chodzi Ci o to, że to nie będzie mój pierwszy raz? Boisz się że będziesz dla mnie zbyt słaba i będę się z Ciebie nabijał?
-To nie do końca tak. Sama świadomość tego mnie przeraża. Ty jesteś doświadczony, ja nie wiem nawet jak mam się w takiej sytuacji zachować!
Lekko zachichotałem, co zaskutkowało tym że wrogo na mnie spojrzała.
-No widzisz?! Ju teraz się ze mnie śmiejesz!-odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych.
-Czekaj, czekaj.-przyciągnąłem ją do siebie i mocno objąłem, ciągle patrząc się na jej zarumienioną twarz-Nigdzie się nie wybierasz...nie teraz jak mnie troszeczkę sprowokowałaś żebym Ci pokazał jak to jest...
-Ale ja nie jestem gotowa! Nie chcę!-zaczęła się wyrywać, lecz nic jej to nie dało.
-Sakura...-pocałowałem ją w obojczyk, na co drgnęła-Pamiętasz jak Ci powiedziałem że nastepnym razem się nie powstrzymam?
-Yhym...
-To właśnie jest ten następny raz...
Wszystko we mnie wrzało, chciałem jak najszybciej rzucić ją na łóżko i rozebrać. Zacząłem grę wstępną. Raz po razie całowałem jej usta, a dłoniami pieściłem jej delikatne ciało. Czułem jak robi się miękka... Na jaj twarzy co chwilę wykwitał coraz to czerwieńszy rumieniec.
Podniosłem rękę do zapięcia jej bluzki....Co dziwne, nie sprzeciwiała się, nawet sama próbowała coś zrobić z zapięciem. Z daleka było widać że jest napalona, lecz ja musiałem się opanować i działać według planu.
-Myślę,że powinniśmy na tym zaprzestać...
-Co?-spytała zdziwiona i lekko podenerwowana-Przecież sam powiedziałeś że się nie powstrzymasz, no i przecież było tak blisko....
-Przeszło mi.
-Jak to przeszło! Jestem aż tak odpychająca? Chodzi o moje piersi, czy co?
-Nie, nie. Tak po prostu.
-Wiesz co? Głupi jesteś!-krzyknęła po czym wybiegła z domu.
Mocno się wkurzyła. Ona była gotowa lecz ja zrezygnowałem. Jednak takie punkty były w planie. Według założenia, robienie takich scen miało nakłonić ją do tego aby to ona w końcu przejęła inicjatywę odnośnie seksu i chciała tego bardziej ode mnie. Jak na razie, rady Deidary się sprawdzają, lecz nie wiem czy dłużej zdołam powstrzymać własne demony.
środa, 8 maja 2013
33. Oświecenie aurą anioła.
Nazajutrz wyruszyliśmy razem z Akatsuki w drogę. Szliśmy około dwanaście godzin ze względu na moje obrażenia. Czułam się o wiele lepiej, lecz moje organy troszkę się przeforsowały.
-Zaprowadzę was od Tsunade- zaproponowałam Konan.
-Nie ma mowy- sprzeciwił mi się Sasuke- Pierwsze co zrobisz to pójdziesz do lekarza. Nie możesz tyle chodzić w takim stanie.
-Przecież to tylko mały kawałek.
-Sakura..powiedziałem Ci coś...
-Ale może z łaski swej mi nie rozkazuj!
-Jak mam Ci nie rozkazywać ja nie umiesz nawet o siebie porządnie zadbać! - spojrzał na mnie groźnie- Nie trać czasu..idź już...
Nigdy, ale to przenigdy w życiu nie pomyślałabym że Sasuke może się odezwać do mnie w ten sposób. Okropnie mnie to dotknęło, chociaż wiem że zrobił to z troski o mnie....
-Dobrze zrobiłeś-szepnął blondyn do Uchihy.
-Co ty gadasz Dei...nawrzeszczałem na nią.
-Ale przynajmniej pokazałeś jej w ten sposób że się o nią troszczysz i stawiasz ponad wszystko. Uwierz mi, wyjdzie Ci to na dobre.
-Obyś się nie mylił...
-Pain! -przywitała go sanninka, lekko ściskając mu dłoń- Wreszcie! Co tak długo wam zeszło? I dlaczego jest z wami Sasuke?
-Z tego co wiem to mieli misje. Sakura się podłożyła parę razy i była ranna więc wpadli do nas...i jakoś tak razem wróciliśmy.
-A gdzie ona jest?
-Wysłałem ją do szpitala-wtrącił Sasuke- Jednak misja....
-Została niewykonana- dokończyła za niego.
-Tak...
-Nie szkodzi, nawet dobrze się składa, bo nasi medycy znaleźli już odtrutki i lekarstwa na owe schorzenia.
-Ale jednak...
-Nie martw się o to... Misja zostanie zaliczona, w końcu możemy ratować ludzi.
-Hai.
-A teraz Sasuke..Oprowadź naszych gości po ich siedzibie, pokaż im pokoje. Tu masz klucz- wcisnęła mu do ręki coś dużego i złotego- Bawcie się dobrze!- dodała na koniec.
Grupa wyszła z gabinetu i udała się w miejsce zakwaterowania, a Tsunade poszła doglądać Sakurę.
-Neji! TenTen! Siła młodości! Trenujcie ciężej! Nie po to Gai-sensei rezerwował pole abyście się obijali!
-Lee...-sapała TenTen- Wyluzuj trochę... Ja i Neji już nie dajemy rady....
-Mów za siebie!- zaprotestował Hyuuga- Ja się nawet nie zmęczyłem!
Cicho jęknęła i usiadła pod pobliskim drzewem.
-Lee, dlaczego przestałeś ćwiczyć?
Chłopak nie odpowiadał więc podążyła za jego wzrokiem. Za siatką szedł Sasuke z Akatsuki, lecz z początku nie było tam niczego w co Lee mógłby się tak zapatrzeć...Jednak po chwili zza blond czupryny swojego kolegi wyłoniła się fioletowowłosa piekność. TenTen znała dziewczynę, była to Konan, jedyna Kobieta w tej organizacji..i wątpiła w to aby była wolna, trzymała Paina za rękę.
Neji nie został obojetny i też zareagował na dziwne zachowanie Lee.
-Co Ci jest?
-Zakochałem się...-wymamrotał.
-Co?! Ale że w kim?!-spytał zdziwiony.
-W Konan...-odpowiedziała za brewkę.
-Ta fioletowa? Przecież ona nie jest aż tak ładna.
-Mowisz tak bo ja tu teraz jestem.... ale tak naprawdę dużo mężczyzn się o nią ubiega. I chyba jest z Painem, trzymali się za ręce.
-Znasz tę anielską piękność?!- Lee szybko podbiegł i chwycił TenTen za dłonie- Prosze! Zapoznaj mnie z nią!
-Ona już ma kogoś! Jest z Painem!
-Nie szkodzi!Będę z nim walczył!
-Nie wygrasz z nim. Jest zbyt potężny. Odpuść sobie.
-Z twoją pomocą czy bez! Zdobędę ją!
Pośpiesznym krokiem uciekł z treningu i ruszył za grupą.
-Jak myślisz, co zrobi?-zaciekawił się Neji, obejmując mnie od tyłu.
-Nie wiem...oby się nie wpakował w kłopoty.
-Konan!-krzynął Lee- Musimy porozmawiać!
Wszyscy jednocześnie odwrócili się do chłopaka zaskoczeni jego nagłą prośbą skierowaną do członkini organizacji.
-Słucham?
-J-Ja...-nie mógł wydusić z siebie słów- Kocham Cię!
Zapanowała idealna cisza....tylko Sasuke zaczął się delikatnie śmiać.
-A Ty...!-zwrócił się do rudowłosego- Jeżeli mi jej nie oddasz....będę musiał Cię pokonać w walce! I wygram!
-Słuchaj! Przyjechałem tu w pokojowych zamiarach, nie będę nikogo bił.
-Czyli oddajesz mi ją bez walki?! Co z Ciebie za mężczyzna! W ogóle Ci na niej nie zależy!
-Nie wchodź na ten tor kolego! Lepiej odejdź!
-Nie! W imię miłości..pokonam Cię!
-Jeszcze jedno słowo i go rozszarpię....-powiedział do stojącego obok Sasoriego, tak jakby to on miał go przed tym powstrzymać.
-Tchórzysz?- sprowokował Lee.
To wystarczyło aby pobudzić Peina. Sasori nie zareagował w porę i nie zatrzymał chłopaka. Biegł na niego z rozwścieczoną miną. Jeszcze parę metrów i zmiótłby czarnowłosego z powierzchni ziemi, gdy pomiędzy nimi pojawiła się gruba ściana delikatnych małych karteczek.
-Konan.....-szpenął- Dlaczego? Załatwiłbym to....
-Po swojemu. Tak, wiem.-uśmiechała się-Pozwól że ja to załatwię, dobrze?
-Eh, niech już Ci będzie...-lekko się zarumienił.
-Nazywasz się Lee, tak?
-Hai...
-Wiesz Lee, polubiłam Cię już jak tylko Cię ujrzałam, lecz musisz zrozumieć że nie możemy być ze sobą... Przepraszam...
-Ale dlaczego...?-spytał smutny.
-Bo widzisz-położyła mu dłoń na policzek lecz szybko ją ściągnęła- wybrałam jego..-wskazała na Paina- Przepraszam jeżeli Cię tym zranię, lecz spróbuj to zrozumieć...
Wyraz twarzy Lee nagle się zmienił i już nie patrzył na Konan tym samym wzrokiem.
-Wiesz, naprawdę jesteś piękna...i do tego miła....Wiesz, jeżeli go kochasz, to czy nie mogłabyś po prostu zostać moją One-chan?-spytał nieśmiało.
-Jesteś naprawdę słodki jak się rumienisz- poczochrała go po włosach- jasne że zostanę twoją siostrzyczką. A teraz wybacz, muszę iść. Widzimy się innym razem.
-Do zobaczenia!-krzyknął i z powrotem pomknął na pole treningowe gdzie wszystko opowiedział dwójce przyjaciół.
-Słodki jak się rumieni powiadasz?- spytał oburzony Pain.
- Nie mów że się obraziłeś...
-Nie, ale jak jeszcze raz...
-Przestań się zachowywać jak pięcioletnie dziecko..-wtrącił Itachi.
-Odezwał się ten co na każdym kroku się zabawia z Deidarą!
-Ale to są dorosłe zabawy, a poza tym długo ze sobą jesteśmy, co nie Dei?-podniósł palcem jego podbródek ku górze, dzięki czemu blondyn się mocno zaczerwienił- Widzisz? Jestem ciekawy czy Konan też się tak przy tobie rumieni...
-Zaprowadzę was od Tsunade- zaproponowałam Konan.
-Nie ma mowy- sprzeciwił mi się Sasuke- Pierwsze co zrobisz to pójdziesz do lekarza. Nie możesz tyle chodzić w takim stanie.
-Przecież to tylko mały kawałek.
-Sakura..powiedziałem Ci coś...
-Ale może z łaski swej mi nie rozkazuj!
-Jak mam Ci nie rozkazywać ja nie umiesz nawet o siebie porządnie zadbać! - spojrzał na mnie groźnie- Nie trać czasu..idź już...
Nigdy, ale to przenigdy w życiu nie pomyślałabym że Sasuke może się odezwać do mnie w ten sposób. Okropnie mnie to dotknęło, chociaż wiem że zrobił to z troski o mnie....
-Dobrze zrobiłeś-szepnął blondyn do Uchihy.
-Co ty gadasz Dei...nawrzeszczałem na nią.
-Ale przynajmniej pokazałeś jej w ten sposób że się o nią troszczysz i stawiasz ponad wszystko. Uwierz mi, wyjdzie Ci to na dobre.
-Obyś się nie mylił...
-Pain! -przywitała go sanninka, lekko ściskając mu dłoń- Wreszcie! Co tak długo wam zeszło? I dlaczego jest z wami Sasuke?
-Z tego co wiem to mieli misje. Sakura się podłożyła parę razy i była ranna więc wpadli do nas...i jakoś tak razem wróciliśmy.
-A gdzie ona jest?
-Wysłałem ją do szpitala-wtrącił Sasuke- Jednak misja....
-Została niewykonana- dokończyła za niego.
-Tak...
-Nie szkodzi, nawet dobrze się składa, bo nasi medycy znaleźli już odtrutki i lekarstwa na owe schorzenia.
-Ale jednak...
-Nie martw się o to... Misja zostanie zaliczona, w końcu możemy ratować ludzi.
-Hai.
-A teraz Sasuke..Oprowadź naszych gości po ich siedzibie, pokaż im pokoje. Tu masz klucz- wcisnęła mu do ręki coś dużego i złotego- Bawcie się dobrze!- dodała na koniec.
Grupa wyszła z gabinetu i udała się w miejsce zakwaterowania, a Tsunade poszła doglądać Sakurę.
-Neji! TenTen! Siła młodości! Trenujcie ciężej! Nie po to Gai-sensei rezerwował pole abyście się obijali!
-Lee...-sapała TenTen- Wyluzuj trochę... Ja i Neji już nie dajemy rady....
-Mów za siebie!- zaprotestował Hyuuga- Ja się nawet nie zmęczyłem!
Cicho jęknęła i usiadła pod pobliskim drzewem.
-Lee, dlaczego przestałeś ćwiczyć?
Chłopak nie odpowiadał więc podążyła za jego wzrokiem. Za siatką szedł Sasuke z Akatsuki, lecz z początku nie było tam niczego w co Lee mógłby się tak zapatrzeć...Jednak po chwili zza blond czupryny swojego kolegi wyłoniła się fioletowowłosa piekność. TenTen znała dziewczynę, była to Konan, jedyna Kobieta w tej organizacji..i wątpiła w to aby była wolna, trzymała Paina za rękę.
Neji nie został obojetny i też zareagował na dziwne zachowanie Lee.
-Co Ci jest?
-Zakochałem się...-wymamrotał.
-Co?! Ale że w kim?!-spytał zdziwiony.
-W Konan...-odpowiedziała za brewkę.
-Ta fioletowa? Przecież ona nie jest aż tak ładna.
-Mowisz tak bo ja tu teraz jestem.... ale tak naprawdę dużo mężczyzn się o nią ubiega. I chyba jest z Painem, trzymali się za ręce.
-Znasz tę anielską piękność?!- Lee szybko podbiegł i chwycił TenTen za dłonie- Prosze! Zapoznaj mnie z nią!
-Ona już ma kogoś! Jest z Painem!
-Nie szkodzi!Będę z nim walczył!
-Nie wygrasz z nim. Jest zbyt potężny. Odpuść sobie.
-Z twoją pomocą czy bez! Zdobędę ją!
Pośpiesznym krokiem uciekł z treningu i ruszył za grupą.
-Jak myślisz, co zrobi?-zaciekawił się Neji, obejmując mnie od tyłu.
-Nie wiem...oby się nie wpakował w kłopoty.
-Konan!-krzynął Lee- Musimy porozmawiać!
Wszyscy jednocześnie odwrócili się do chłopaka zaskoczeni jego nagłą prośbą skierowaną do członkini organizacji.
-Słucham?
-J-Ja...-nie mógł wydusić z siebie słów- Kocham Cię!
Zapanowała idealna cisza....tylko Sasuke zaczął się delikatnie śmiać.
-A Ty...!-zwrócił się do rudowłosego- Jeżeli mi jej nie oddasz....będę musiał Cię pokonać w walce! I wygram!
-Słuchaj! Przyjechałem tu w pokojowych zamiarach, nie będę nikogo bił.
-Czyli oddajesz mi ją bez walki?! Co z Ciebie za mężczyzna! W ogóle Ci na niej nie zależy!
-Nie wchodź na ten tor kolego! Lepiej odejdź!
-Nie! W imię miłości..pokonam Cię!
-Jeszcze jedno słowo i go rozszarpię....-powiedział do stojącego obok Sasoriego, tak jakby to on miał go przed tym powstrzymać.
-Tchórzysz?- sprowokował Lee.
To wystarczyło aby pobudzić Peina. Sasori nie zareagował w porę i nie zatrzymał chłopaka. Biegł na niego z rozwścieczoną miną. Jeszcze parę metrów i zmiótłby czarnowłosego z powierzchni ziemi, gdy pomiędzy nimi pojawiła się gruba ściana delikatnych małych karteczek.
-Konan.....-szpenął- Dlaczego? Załatwiłbym to....
-Po swojemu. Tak, wiem.-uśmiechała się-Pozwól że ja to załatwię, dobrze?
-Eh, niech już Ci będzie...-lekko się zarumienił.
-Nazywasz się Lee, tak?
-Hai...
-Wiesz Lee, polubiłam Cię już jak tylko Cię ujrzałam, lecz musisz zrozumieć że nie możemy być ze sobą... Przepraszam...
-Ale dlaczego...?-spytał smutny.
-Bo widzisz-położyła mu dłoń na policzek lecz szybko ją ściągnęła- wybrałam jego..-wskazała na Paina- Przepraszam jeżeli Cię tym zranię, lecz spróbuj to zrozumieć...
Wyraz twarzy Lee nagle się zmienił i już nie patrzył na Konan tym samym wzrokiem.
-Wiesz, naprawdę jesteś piękna...i do tego miła....Wiesz, jeżeli go kochasz, to czy nie mogłabyś po prostu zostać moją One-chan?-spytał nieśmiało.
-Jesteś naprawdę słodki jak się rumienisz- poczochrała go po włosach- jasne że zostanę twoją siostrzyczką. A teraz wybacz, muszę iść. Widzimy się innym razem.
-Do zobaczenia!-krzyknął i z powrotem pomknął na pole treningowe gdzie wszystko opowiedział dwójce przyjaciół.
-Słodki jak się rumieni powiadasz?- spytał oburzony Pain.
- Nie mów że się obraziłeś...
-Nie, ale jak jeszcze raz...
-Przestań się zachowywać jak pięcioletnie dziecko..-wtrącił Itachi.
-Odezwał się ten co na każdym kroku się zabawia z Deidarą!
-Ale to są dorosłe zabawy, a poza tym długo ze sobą jesteśmy, co nie Dei?-podniósł palcem jego podbródek ku górze, dzięki czemu blondyn się mocno zaczerwienił- Widzisz? Jestem ciekawy czy Konan też się tak przy tobie rumieni...
sobota, 4 maja 2013
32. Pomoc
Powoli wyszłam z namiotu. Nadal czułam się okropnie, całe ciało mnie bolało i nie bardzo panowałam nad nogami.
Leżał pod drzewem, leniwie ziewając.
-Nie spałeś- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Ktoś musiał pilnować obozowiska. Nie wyzdrowiałaś jeszcze , nie powinnaś się ruszać. Nogi Ci się trzęsą.
-Nic mi nie będzie. Za parę godzin znów się podleczę.
-A więc w tym czasie odpoczywaj. Zaraz zrobię coś do zjedzenia.
-Sasuke...
-Hm?
-Wiesz...bo trochę głupio się zachowałam...
-Yhm...Spokojnie, nie przejmuj się tym, wiem co chcesz powiedzieć. Nic się nie stało a więc idź już odpoczywać.
-Hai...
-Uważaj! Za tobą!
Momentalnie się schyliłam. Ostrze przeleciało i przed oczami po czym wbiło się w gruby pień.
-Chowaj się!- krzyknął do mnie a sam ruszył do kontrataku.
-Jest ich dwóch! Nie dasz rady sam!
-Chowaj się powiedziałem!- przebiegł obok mnie i mocno wepchnął mnie w jakieś zarośla.
Widziałam to, nie dawał rady. Drugi napastnik gdzieś się schował, więc nie mógł nawet przewidzieć kiedy go napadnie. Jednak mój zmysł wykrywania czakry był bezbłędny. Przeciwnik właśnie czaił się do skoku. Sasuke nie miał szans się obronić. Wyskoczył z krzaków i leciał prosto na nieświadomego chłopaka. Wyskoczyłam z kryjówki i stanęłam pomiędzy nimi. Ugodziłam napastnika jutsu przez które stracił sporo krwi, więc razem z kolega uciekli. Co gorsza moja ręka była skręcona.
-Po co to zrobiłaś!-trzepał mną we wszystkie strony.
-Trafiłby Cię! Nie byłeś nawet świadomy że na Ciebie leci!
-Ty głupia dziewczyno! Cały czas miałem świadomość że on tam jest!
-A skąd miałam o tym wiedzieć!
-Po prostu mogłaś się nie ruszać!
-Ale..!
-Żadne ale! Spójrz na swoją rękę! Jesteś taka irytująca!
-Wymyśl coś innego! Do tego już się przyzwyczaiłam....-ściszyłam głos.
-Boże....-podszedł do mnie i mnie objął- Przecież wiesz że nie mówiłem tego na poważnie.
-Tak...jasne..
-Sakura....Mniejsza o to. Idziemy do kryjówki Akatsuki. Jesteśmy blisko. Wezmę Cię na ręce.
-Sama pójdę.
-Masz skręconą rękę, twój organizm teraz stara się uleczyć ranę, jesteś osłabiona.
-Póki mogę chodzić to pójdę.
Prychnął pod nosem i poszedł przed siebie, a ja ruszyłam za nim.
-Sasuke? Sakura?- powiedział zdziwiony Deidara który stał na straży przed wejściem do kryjowki.
-My tylko przelotem. Musimy wrócić do wioski.
-To wrócicie z nami. My się tam jutro wybieramy.
-Serio? W takim razie to nawet lepiej! Gdzie mogę ją zanieść? Zasłabła podczas podróży. Jest ranna i ma skręconą rękę.
-Widzę właśnie, nieźle oberwała.
-Podłożyła się za mnie....-spuścił wzrok na dół.
-Odważna jest...Kiedyś Itachi tak zrobił. Potem przez trzy dni go ignorowałem, póki mnie za to nie przeprosił i obiecał że nigdy tego więcej nie zrobi. Też tak powinieneś.
-Ona na to nie pójdzie, jest za twarda... Nawet nie chce się ze mną przespać chociaż jesteśmy ze sobą. Nie chce tego tylko dlatego żeby ją zaliczyć, ale dlatego że chcę jej tak przekazać miłość.
-Powiedziałeś jej to że chcesz się z nią przespać.
-W sumie to powiedziałem jej żeby mi w ten sposób coś udowodniła.
-O ho ho...no to straciłeś jej zaufanie. Zszedłeś najniżej jak mogłeś. Pomogę Ci gdy będziemy już w Konosze. Są tylko dwa wyjścia.
Leżał pod drzewem, leniwie ziewając.
-Nie spałeś- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Ktoś musiał pilnować obozowiska. Nie wyzdrowiałaś jeszcze , nie powinnaś się ruszać. Nogi Ci się trzęsą.
-Nic mi nie będzie. Za parę godzin znów się podleczę.
-A więc w tym czasie odpoczywaj. Zaraz zrobię coś do zjedzenia.
-Sasuke...
-Hm?
-Wiesz...bo trochę głupio się zachowałam...
-Yhm...Spokojnie, nie przejmuj się tym, wiem co chcesz powiedzieć. Nic się nie stało a więc idź już odpoczywać.
-Hai...
-Uważaj! Za tobą!
Momentalnie się schyliłam. Ostrze przeleciało i przed oczami po czym wbiło się w gruby pień.
-Chowaj się!- krzyknął do mnie a sam ruszył do kontrataku.
-Jest ich dwóch! Nie dasz rady sam!
-Chowaj się powiedziałem!- przebiegł obok mnie i mocno wepchnął mnie w jakieś zarośla.
Widziałam to, nie dawał rady. Drugi napastnik gdzieś się schował, więc nie mógł nawet przewidzieć kiedy go napadnie. Jednak mój zmysł wykrywania czakry był bezbłędny. Przeciwnik właśnie czaił się do skoku. Sasuke nie miał szans się obronić. Wyskoczył z krzaków i leciał prosto na nieświadomego chłopaka. Wyskoczyłam z kryjówki i stanęłam pomiędzy nimi. Ugodziłam napastnika jutsu przez które stracił sporo krwi, więc razem z kolega uciekli. Co gorsza moja ręka była skręcona.
-Po co to zrobiłaś!-trzepał mną we wszystkie strony.
-Trafiłby Cię! Nie byłeś nawet świadomy że na Ciebie leci!
-Ty głupia dziewczyno! Cały czas miałem świadomość że on tam jest!
-A skąd miałam o tym wiedzieć!
-Po prostu mogłaś się nie ruszać!
-Ale..!
-Żadne ale! Spójrz na swoją rękę! Jesteś taka irytująca!
-Wymyśl coś innego! Do tego już się przyzwyczaiłam....-ściszyłam głos.
-Boże....-podszedł do mnie i mnie objął- Przecież wiesz że nie mówiłem tego na poważnie.
-Tak...jasne..
-Sakura....Mniejsza o to. Idziemy do kryjówki Akatsuki. Jesteśmy blisko. Wezmę Cię na ręce.
-Sama pójdę.
-Masz skręconą rękę, twój organizm teraz stara się uleczyć ranę, jesteś osłabiona.
-Póki mogę chodzić to pójdę.
Prychnął pod nosem i poszedł przed siebie, a ja ruszyłam za nim.
-Sasuke? Sakura?- powiedział zdziwiony Deidara który stał na straży przed wejściem do kryjowki.
-My tylko przelotem. Musimy wrócić do wioski.
-To wrócicie z nami. My się tam jutro wybieramy.
-Serio? W takim razie to nawet lepiej! Gdzie mogę ją zanieść? Zasłabła podczas podróży. Jest ranna i ma skręconą rękę.
-Widzę właśnie, nieźle oberwała.
-Podłożyła się za mnie....-spuścił wzrok na dół.
-Odważna jest...Kiedyś Itachi tak zrobił. Potem przez trzy dni go ignorowałem, póki mnie za to nie przeprosił i obiecał że nigdy tego więcej nie zrobi. Też tak powinieneś.
-Ona na to nie pójdzie, jest za twarda... Nawet nie chce się ze mną przespać chociaż jesteśmy ze sobą. Nie chce tego tylko dlatego żeby ją zaliczyć, ale dlatego że chcę jej tak przekazać miłość.
-Powiedziałeś jej to że chcesz się z nią przespać.
-W sumie to powiedziałem jej żeby mi w ten sposób coś udowodniła.
-O ho ho...no to straciłeś jej zaufanie. Zszedłeś najniżej jak mogłeś. Pomogę Ci gdy będziemy już w Konosze. Są tylko dwa wyjścia.
czwartek, 2 maja 2013
Ogłoszenie!
Ogolnie teraz nie pisałam, gdyż miałam lekcje pianina ,gitary , jechałam na rekord do Wroclawia i jadę teraz na majówkę! :D
Nowe opowiadanie ukaże się prawdopodobnie jutro jak wrócę albo po południu na następny dzień.:D
Dziękuję za tyle wejść na bloga :) Mam nadzieję że kiedyś pojawi się pierwszy komentarz ; )
Arigato! Do zobaczyska :3
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
31.
-Dziękujemy że do nas wpadliście- mówiła Tsunade do gości z Suny- Szkoda że musicie już wracać.
-W końcu jestem kazekage, a moje rodzeństwo jest mi bardzo pomocne. Niedługo na pewno wpadniemy.
-I proszę przekazać wszystkim ten list ode mnie-wtrąciła Temari.
-Co w nim jest?
-Chcę zorganizować wspólny wypad, razem z przyjaciółmi z Konohy. W środku jest wszystko opisane, więc nie powinno byś problemów.
-Tak, to miło z twojej strony, zapewne wszyscy się ucieszą.
Rodzeństwo z Suny już wychodziło, gdy Tsunade w ostatniej chwili ich zatrzymała.
-Czekajcie! Znaczy się tylko Temari....Shikamaru chce się z Tobą widzieć, będzie czekał u siebie w domu.
-Ale po co...
-Nie wiem, ale proszę nie odchodź tak bez pożegnania z nim...Wiem że ciężko jest się rozstawać na jakiś czas , tym bardziej ze mieszkacie w innych wioskach...ale jeżeli tego nie zrobicie będziecie żałować.
-Może Hokage ma racje....To do zobaczenia!
Blondynka wybiegła z budynku i pomknęła w stronę domu Shiki.Gdy dotarła na miejsce otworzyła drzwi od werandy i weszła do środka. Na długiej ławce leżał Shikamaru i ze smutkiem się w nią wpatrywał.
-Co Ci jest?- spytała.
-Chciałaś odejść bez pożegnania.
-Boże..... Ja po prostu nie lubię się żegnać.
-Ale ze mną to by wypadało.- odwrócił się plecami do niej i podkulił lekko nogi.
-Shika...
Podeszła do niego i pogłaskała go po włosach. Nie często miał je rozpuszczone....Zanim się zorientowała, leżała już na jego klatce piersiowej...
-Co ty....
Nie dokończyła. Zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. Ułożył dziewczynę pod sobą i ponownie pocałował, lecz tym razem wsadził jej do ust język co spotkało się z jękiem zadowolenia ze strony blondynki. Coraz bardziej na nią napierał. Lewą rękę wsunął pod jej bluzkę i położył na jej piersi.Zaczęła się lekko szarpać.
-Shika...nie w takim miejscu....
-Dla mnie jest idealne, po prostu zróbmy to..-sapał jej namiętnie do ucha.
Chciała temu zaprzestać, lecz poczuła na swoim brzuchu coś twardego. Spojrzała w dół i zauważyła że spodnie Shiki są bardzo naprężone w jednym miejscu.
-Shikamaru, czy Ty...
-Lepiej nie pytaj...-powrócił do całowania jej ust.
-Shikamaru, już jesteśmy!
-Cholera! -krzyknął chłopak i zszedł z dziewczyny- Rodzice wrócili. I jak ja mam teraz schować to!- wskazał ręką na swoje spodnie .
-Może czymś zakryj...
-Tak jasne, będę paradował trzymając się w kroczu....Ale..Chodź tutaj! Szybko!
-Ale...
Nara przyciągnął ją do siebie i oparł ją tak aby stała przed nim a tyłem przylegała do jego ubrania. Objął ją w pasie i kazał iść.
-To się nie uda. nawet jeżeli zakryjesz TO mną..Oni zauważą.
-Nie zauważą. Dzisiaj wyjeżdżasz więc mogą pomyśleć że po prostu się z Tobą przytulam bo nie chcę się rozstawać.
-To jest chore, tak samo jak Ty- jęknęła i weszli razem do kuchni.
-O no proszę, proszę. Aż tak ciężko wam się rozstać?- powiedziała matka Shiki.
-A widzisz?- szepnął Shikamaru do ucha dziewczynie- A teraz idź w kierunku mojego pokoju.
Przeprosili rodziców i poszli do pokoju chłopaka, gdzie nareszcie mogli się od siebie odsunąć.
-Głupi jesteś!-zaczęła okładać chłopaka pięściami.
-Ej! Co Ty robisz!!!
-Mogłeś chociaż trochę się odsunąć a nie ciągle na mnie napierałeś! Czułam GO przez cały czas!
-Przecież nic się nie stało....Wyluzuj..robisz się denerwująca.
-No i dobrze! Żegnam! Wracam do Suny, bracia na mnie czekają!
-No i dobrze. Mam nadzieję że się zobaczymy.-prychnął.
-Głupi arogant!
Blondynka wyszła i zaczęła płakać....Gdy jej ulżyło wyruszyła do swojego kraju..Niestety była skłócona z osobą którą tak bardzo kocha..
-W końcu jestem kazekage, a moje rodzeństwo jest mi bardzo pomocne. Niedługo na pewno wpadniemy.
-I proszę przekazać wszystkim ten list ode mnie-wtrąciła Temari.
-Co w nim jest?
-Chcę zorganizować wspólny wypad, razem z przyjaciółmi z Konohy. W środku jest wszystko opisane, więc nie powinno byś problemów.
-Tak, to miło z twojej strony, zapewne wszyscy się ucieszą.
Rodzeństwo z Suny już wychodziło, gdy Tsunade w ostatniej chwili ich zatrzymała.
-Czekajcie! Znaczy się tylko Temari....Shikamaru chce się z Tobą widzieć, będzie czekał u siebie w domu.
-Ale po co...
-Nie wiem, ale proszę nie odchodź tak bez pożegnania z nim...Wiem że ciężko jest się rozstawać na jakiś czas , tym bardziej ze mieszkacie w innych wioskach...ale jeżeli tego nie zrobicie będziecie żałować.
-Może Hokage ma racje....To do zobaczenia!
Blondynka wybiegła z budynku i pomknęła w stronę domu Shiki.Gdy dotarła na miejsce otworzyła drzwi od werandy i weszła do środka. Na długiej ławce leżał Shikamaru i ze smutkiem się w nią wpatrywał.
-Co Ci jest?- spytała.
-Chciałaś odejść bez pożegnania.
-Boże..... Ja po prostu nie lubię się żegnać.
-Ale ze mną to by wypadało.- odwrócił się plecami do niej i podkulił lekko nogi.
-Shika...
Podeszła do niego i pogłaskała go po włosach. Nie często miał je rozpuszczone....Zanim się zorientowała, leżała już na jego klatce piersiowej...
-Co ty....
Nie dokończyła. Zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. Ułożył dziewczynę pod sobą i ponownie pocałował, lecz tym razem wsadził jej do ust język co spotkało się z jękiem zadowolenia ze strony blondynki. Coraz bardziej na nią napierał. Lewą rękę wsunął pod jej bluzkę i położył na jej piersi.Zaczęła się lekko szarpać.
-Shika...nie w takim miejscu....
-Dla mnie jest idealne, po prostu zróbmy to..-sapał jej namiętnie do ucha.
Chciała temu zaprzestać, lecz poczuła na swoim brzuchu coś twardego. Spojrzała w dół i zauważyła że spodnie Shiki są bardzo naprężone w jednym miejscu.
-Shikamaru, czy Ty...
-Lepiej nie pytaj...-powrócił do całowania jej ust.
-Shikamaru, już jesteśmy!
-Cholera! -krzyknął chłopak i zszedł z dziewczyny- Rodzice wrócili. I jak ja mam teraz schować to!- wskazał ręką na swoje spodnie .
-Może czymś zakryj...
-Tak jasne, będę paradował trzymając się w kroczu....Ale..Chodź tutaj! Szybko!
-Ale...
Nara przyciągnął ją do siebie i oparł ją tak aby stała przed nim a tyłem przylegała do jego ubrania. Objął ją w pasie i kazał iść.
-To się nie uda. nawet jeżeli zakryjesz TO mną..Oni zauważą.
-Nie zauważą. Dzisiaj wyjeżdżasz więc mogą pomyśleć że po prostu się z Tobą przytulam bo nie chcę się rozstawać.
-To jest chore, tak samo jak Ty- jęknęła i weszli razem do kuchni.
-O no proszę, proszę. Aż tak ciężko wam się rozstać?- powiedziała matka Shiki.
-A widzisz?- szepnął Shikamaru do ucha dziewczynie- A teraz idź w kierunku mojego pokoju.
Przeprosili rodziców i poszli do pokoju chłopaka, gdzie nareszcie mogli się od siebie odsunąć.
-Głupi jesteś!-zaczęła okładać chłopaka pięściami.
-Ej! Co Ty robisz!!!
-Mogłeś chociaż trochę się odsunąć a nie ciągle na mnie napierałeś! Czułam GO przez cały czas!
-Przecież nic się nie stało....Wyluzuj..robisz się denerwująca.
-No i dobrze! Żegnam! Wracam do Suny, bracia na mnie czekają!
-No i dobrze. Mam nadzieję że się zobaczymy.-prychnął.
-Głupi arogant!
Blondynka wyszła i zaczęła płakać....Gdy jej ulżyło wyruszyła do swojego kraju..Niestety była skłócona z osobą którą tak bardzo kocha..
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
30. Przełamanie.
-Wzywałaś Tsunade? O co znowu chodzi?- spytałam posępnie- I....Co on tu robi?
-Ten On, to twój partner na misję. Nie cieszysz się że idziesz z Sasuke?
-Niekoniecznie.
-Uff....Dobrze dosyć gadania. Przejdźmy do misji. Na początek muszę wam powiedzieć że będzie trwała około tygodnia, więc zdążycie akurat na odwiedziny Akatsuki..
-Przyjeżdżają?!-spytałam podekscytowana.
Już nie mogłam się doczekać aż ponownie zobaczę ich twarze. Spokojna Konan, zwariowany Kabuto, wkurzający Dei...Ale ja tęsknię za wszystkimi.
-Tak....dlatego jeżeli chcecie ich powitać musicie się uwinąć.
-Hai...na czym polega ta misja?
-Ogólnie to jest ona przeznaczona dla Ciebie Sakura.Chodzi o medycynę...Sasuke to twój support.
-Będę zbierać zioła?
-Nie....Będziesz badać przyczynę tych chorób na które tak zapadali nasi ninja. Z tego co wiadomo to źródło znajduje się gdzieś na zachodzie...Tylko nie wiem konkretnie gdzie...
-Czyli dlatego ta misja ma tak długi termin...
-Tak...I jeżeli możecie...Chciałabym abyście natychmiast wyruszyli...
-Jasne, za pół godziny wyruszymy spod zachodniej bramy...
Wycofałam się z gabinetu i skierowałam w stronę domu. Przebywanie tydzień z Sasuke...ta opcja troszkę mnie przerażała. Spakowałam się i wyruszyłam pod bramę, gdzie czekał już na mnie Uhicha.
Bez słowa ruszyliśmy w drogę.
Byliśmy mniej więcej 50 kilometrów za wioską, gdy silne ramie chłopaka szarpnęło mnie od tyłu i zmusiło do postoju. Z krzaków wyskoczyło dwóch ninja z przekreślonymi znakami wiosek. Razem z Sasuke ruszyliśmy alby zaatakować, lecz nie mogliśmy się zgrać. On oberwał w żebra a mi nadcięto ramię. Niespodziewanie dwójka przeciwników jednocześnie rzuciła się na Sasuke. Jednego zabił lecz przed drugim nie miał szans uciec....Rzuciłam się przed chłopaka zasłaniając go własnym ciałem i...Ciach! Ostre jak brzytwa ostrze przebiło mój brzuch z lewej strony a ja opadając na ziemię zauważyłam że Sasuke pozbywa się intruza a potem podbiega i krzyczy moje imię....
Jak się obudziłam było już ciemno. Leżałam przy ognisku a za mną rozpościerał się ciemny las. Namiot w którym mieliśmy spać był nieduży i stał bardziej na uboczu.
-Obudziłaś się....
Kiwnęłam głową w geście przytaknięcia, nie chciałam nic mówić...
-Sakura, proszę Cię... Zrobiłem Ci opatrunek, ale on nie wystarczy... Musisz spróbować siebie uleczyć.
-Nie będzie problemu...aż tak bardzo nie boli..-przełamałam się aby wypowiedzieć słowa.
-Nie kłam.Widzę że ledwo co oddychasz...Leż... jak zaśniesz przeniosę Cię do namiotu.
-Sama dam sobie radę...- spróbowałam wstać, lecz szybko położył mnie z powrotem na miejsce w którym leżałam.
-Nie drażnij się ze mną...
Nic nie odpowiedziałam, lecz przystąpiłam do leczenia samej siebie. Była to trudna sztuka, bo rany były zbyt głębokie a do tego moja czakra nie jest do końca zregenerowana. Szybko się zmęczyłam więc musiałam odpocząć, lecz mój organizm był tak wyczerpany że zasnęłam. Gdy jeszcze troszeczkę kojarzyłam, poczułam jak Sasuke bierze mnie w ramiona, po czym wnosi do namiotu i całuje w czoło....Mu tak zależy, a ja ciągle miałam do niego pretensje...
-Ten On, to twój partner na misję. Nie cieszysz się że idziesz z Sasuke?
-Niekoniecznie.
-Uff....Dobrze dosyć gadania. Przejdźmy do misji. Na początek muszę wam powiedzieć że będzie trwała około tygodnia, więc zdążycie akurat na odwiedziny Akatsuki..
-Przyjeżdżają?!-spytałam podekscytowana.
Już nie mogłam się doczekać aż ponownie zobaczę ich twarze. Spokojna Konan, zwariowany Kabuto, wkurzający Dei...Ale ja tęsknię za wszystkimi.
-Tak....dlatego jeżeli chcecie ich powitać musicie się uwinąć.
-Hai...na czym polega ta misja?
-Ogólnie to jest ona przeznaczona dla Ciebie Sakura.Chodzi o medycynę...Sasuke to twój support.
-Będę zbierać zioła?
-Nie....Będziesz badać przyczynę tych chorób na które tak zapadali nasi ninja. Z tego co wiadomo to źródło znajduje się gdzieś na zachodzie...Tylko nie wiem konkretnie gdzie...
-Czyli dlatego ta misja ma tak długi termin...
-Tak...I jeżeli możecie...Chciałabym abyście natychmiast wyruszyli...
-Jasne, za pół godziny wyruszymy spod zachodniej bramy...
Wycofałam się z gabinetu i skierowałam w stronę domu. Przebywanie tydzień z Sasuke...ta opcja troszkę mnie przerażała. Spakowałam się i wyruszyłam pod bramę, gdzie czekał już na mnie Uhicha.
Bez słowa ruszyliśmy w drogę.
Byliśmy mniej więcej 50 kilometrów za wioską, gdy silne ramie chłopaka szarpnęło mnie od tyłu i zmusiło do postoju. Z krzaków wyskoczyło dwóch ninja z przekreślonymi znakami wiosek. Razem z Sasuke ruszyliśmy alby zaatakować, lecz nie mogliśmy się zgrać. On oberwał w żebra a mi nadcięto ramię. Niespodziewanie dwójka przeciwników jednocześnie rzuciła się na Sasuke. Jednego zabił lecz przed drugim nie miał szans uciec....Rzuciłam się przed chłopaka zasłaniając go własnym ciałem i...Ciach! Ostre jak brzytwa ostrze przebiło mój brzuch z lewej strony a ja opadając na ziemię zauważyłam że Sasuke pozbywa się intruza a potem podbiega i krzyczy moje imię....
Jak się obudziłam było już ciemno. Leżałam przy ognisku a za mną rozpościerał się ciemny las. Namiot w którym mieliśmy spać był nieduży i stał bardziej na uboczu.
-Obudziłaś się....
Kiwnęłam głową w geście przytaknięcia, nie chciałam nic mówić...
-Sakura, proszę Cię... Zrobiłem Ci opatrunek, ale on nie wystarczy... Musisz spróbować siebie uleczyć.
-Nie będzie problemu...aż tak bardzo nie boli..-przełamałam się aby wypowiedzieć słowa.
-Nie kłam.Widzę że ledwo co oddychasz...Leż... jak zaśniesz przeniosę Cię do namiotu.
-Sama dam sobie radę...- spróbowałam wstać, lecz szybko położył mnie z powrotem na miejsce w którym leżałam.
-Nie drażnij się ze mną...
Nic nie odpowiedziałam, lecz przystąpiłam do leczenia samej siebie. Była to trudna sztuka, bo rany były zbyt głębokie a do tego moja czakra nie jest do końca zregenerowana. Szybko się zmęczyłam więc musiałam odpocząć, lecz mój organizm był tak wyczerpany że zasnęłam. Gdy jeszcze troszeczkę kojarzyłam, poczułam jak Sasuke bierze mnie w ramiona, po czym wnosi do namiotu i całuje w czoło....Mu tak zależy, a ja ciągle miałam do niego pretensje...
niedziela, 21 kwietnia 2013
29.Są Ci którzy pomogą, i Ci którzy zignorują, ale obietnice pamięta się do końca życia.
Od ostatniej kłótni z Sasuke minął równy tydzień. Nawet się nie spodziewałam że tak dobrze to zniosę...Chociaż to chyba dlatego że codziennie go widziałam ....jak mnie śledzi. Nie chciałam już się kłócić i nic mu nie mówiłam. Chcę się skupić wyłącznie na pracy, to jest w tym momencie dla mnie najważniejsze. Już od trzech godzin siedziałam w gabinecie i badałam pacjentów. W tym miesiącu zachorowalność była wyjątkowo wysoka, a szczególnie u osób które wracały z dalekich misji.
Ponowne pukanie wyrwało mnie z zamyślenia.
-Wejść!
- Cześć Sakurka! -krzyknął Uzumaki.
-Ah, to ty....- powiedziałam do Naruto a zza drzwi wyłoniła się Hinata- Witaj Hianta! -krzyknęłam- To jak robimy badania?
-Jesne..-niepewnie się uśmiechnęła.
Przejechałam jej po brzuchu parę razy czakrą aby sprawdzić jej stan.
-Usiądź, musimy pogadać.
-Coś się stało? -spytał zdenerwowany Naruto.
-Nie, nic poważnego spokojnie. Hinata..-zwróciłam się do dziewczyny- ...jesteś w ciąży. Jednak twoje przypuszczenia się potwierdziły. Musimy omówić wizyty i probiotyki które będziesz musiała przyjmować. Oczywiście będą się też odbywać badania płodu, trzeba dobrze zadbać o to dziecko.
-Hai..
-Dlaczego jesteś smutna?- spytałam zdziwiona- Nie jesteś za młoda na ciąże. Jesteś już dorosła masz 20 lat.
- Ja wiem...ale boję się reakcji taty. Wiem że on bardzo lubi Naruto, ale nie wiem jak zareaguje jak się dowie że noszę jego dziecko.
-To twój ojciec, pewnie to zrozumie.
-Nie wiem....jest bardzo rygorystyczny.... Boję się że mnie wyrzuci z domu- po jej policzku pociekła łza.
Naruto nie wiedział co zrobić więc szybko podeszłam do Hyuugi i ją mocno przytuliłam.
-Nie bój się, jeżeli by tak było będziesz mogła się zatrzymać u mnie. Pomogę Ci.
-Dziękuję...-powiedziała przez płacz- ...Teraz już pójdę porozmawiać z ojcem...do zobaczenia...-skrawkiem rękawa otarła łzy i z uśmiechem na twarzy wyszła z gabinetu.
*********************************************
Szła drogą i myślała co powie ojcu jak go zobaczy. Może się rozpłacze...a może zwyczajnie ucieknie?
-Hinata, iść z Tobą?- spytał poważnym tonem Naruto.
-Nie..lepiej jak sama to załatwię.
-Jak chcesz..to do zobaczenia...
Lekko przytulił dziewczynę i pocałował ją w czoło po czym odszedł.
Po kwadransie dotarła do swojego domu. Na chwilę się zatrzymała i głęboko odetchnęła po czym weszła do salonu, gdzie zastała swojego ojca.
-Ojcze..musimy porozmawiać....
-Hinata, tyle razy Ci mówiłem żebyś mówiła mi tato...-spojrzał na zapłakaną twarz córki i szybko wstał podbiegając do niej- Co się stało?! Ktoś Cię skrzywdził?! Zabije...!
-Nie! Nikt mi nic nie zrobił...
-A więc dlaczego płaczesz?- przetarł palcem łzy które spływały po jej policzku .
-Bo ja....
-No mów...
-Ja jestem w ciąży...przepraszam....
-Hinata! Czyś Ty ogłupła?! Jak możesz...!
-Tak wiem! Przepraszam! Nie powinnam robić niektórych rzeczy! -upadła na kolana- Wybacz mi...
-Co Ty wygadujesz! Wstań!
Posłusznie wstała i popatrzyła na ojcowską twarz. Spodziewała się groźnego spojrzenia, ale to co ujrzała ją zdziwiło. Pan Hyuuga najszczerzej na świecie się uśmiechał.
- Hinata....-ukląkł na przeciwko niej- Jak możesz przepraszać za to że jesteś w ciąży....Spójrz na mnie..jestem szczęśliwy. Chciałem niedawno zacząć z tobą rozmowę o tym...o tym że chcę mieć wnuki, ale....samo się stało. Jestem szczęśliwy! -przytulił mocno do siebie córkę.
-Co takiego?!-zza drzwi wyłonił się Neji- W ciąży?!
-To ja was zostawię samych...-powiedział Pan Hyuuga i wyszedł z pomieszczenia.
-Neji-niisan.... Ale...
-Jak mogłaś zajść w ciążę!
-B-Bo....
-Jesteś za młoda....prędzej ja powinienem..
-Zajść w ciążę?
-Nie! Głupia! Mieć dziecko! W końcu jestem o rok starszy!
-I dlatego dajesz mi kazanie?
-Neji co się dzieje? Dlaczego na nią krzyczysz?! -do pokoju weszła TenTen.
-Zaszła w ciąże!
-Co?! Ah, to wspaniale! -podeszła do dziewczyny i ją uściskała- Jeżeli Neji Ci nie chce pomóc ja to zrobię. Pomogę Ci i Naruto.
-TenTen, naprawdę...
-Hinata, proszę Cię... Nie odmawiaj mi, ja kocham dzieci...
-Ta, jasne...to dlaczego jeszcze owego nie mamy?
-Bo nie jesteś jeszcze gotowy do roli ojca!
- Co proszę?!- zdenerwował się.
-Hinatka, oddam Ci swój dom, jest dość duży, będzie Ci tam wygodnie, ja i tak mieszkam tutaj...
-Ej! Nie ignoruj mnie! -wtrącał się Neji.
-Zgadzasz się?- TenTen nadal mówiła do białookiej.
-Jak tak Ci zależy...
-Super, jestem szczęśliwa! Idź poinformować o tym Naruto! Widzimy się później!
Dziewczyna wyszła z domu. W pokoju została tylko TenTen i Neji.
-Mówiłem coś! Dlaczego nie jestem gotowy do roli ojca!?
-Neji! Nie oszukujmy się! Bardziej lubisz treningi i misje, nie wytrzymałbyś ze mną w domu, tym bardziej że przytyję....
-Ci nie chodzi o to jaki jestem.... chodzi ci tylko o to że będziesz miała duży brzuch.
-Wcale...
-TenTen, znam Cię. Ty myślisz że Cię zostawię jak zacznie rosnąć Ci brzuch, ale ja jako mężczyzna inaczej to odbieram. Dla mnie ten brzuszek to coś co mogę kochać...
-Neji....-podbiegła i się mocno do niego przytuliła.
-No więc jak, zrobimy sobie takiego szkraba?-spytał delikatnym głosem.
-Jeszcze nie teraz, najpierw musimy pomóc Hiancie.
-Odbiorę to jako obietnicę..będę czekał...
Ponowne pukanie wyrwało mnie z zamyślenia.
-Wejść!
- Cześć Sakurka! -krzyknął Uzumaki.
-Ah, to ty....- powiedziałam do Naruto a zza drzwi wyłoniła się Hinata- Witaj Hianta! -krzyknęłam- To jak robimy badania?
-Jesne..-niepewnie się uśmiechnęła.
Przejechałam jej po brzuchu parę razy czakrą aby sprawdzić jej stan.
-Usiądź, musimy pogadać.
-Coś się stało? -spytał zdenerwowany Naruto.
-Nie, nic poważnego spokojnie. Hinata..-zwróciłam się do dziewczyny- ...jesteś w ciąży. Jednak twoje przypuszczenia się potwierdziły. Musimy omówić wizyty i probiotyki które będziesz musiała przyjmować. Oczywiście będą się też odbywać badania płodu, trzeba dobrze zadbać o to dziecko.
-Hai..
-Dlaczego jesteś smutna?- spytałam zdziwiona- Nie jesteś za młoda na ciąże. Jesteś już dorosła masz 20 lat.
- Ja wiem...ale boję się reakcji taty. Wiem że on bardzo lubi Naruto, ale nie wiem jak zareaguje jak się dowie że noszę jego dziecko.
-To twój ojciec, pewnie to zrozumie.
-Nie wiem....jest bardzo rygorystyczny.... Boję się że mnie wyrzuci z domu- po jej policzku pociekła łza.
Naruto nie wiedział co zrobić więc szybko podeszłam do Hyuugi i ją mocno przytuliłam.
-Nie bój się, jeżeli by tak było będziesz mogła się zatrzymać u mnie. Pomogę Ci.
-Dziękuję...-powiedziała przez płacz- ...Teraz już pójdę porozmawiać z ojcem...do zobaczenia...-skrawkiem rękawa otarła łzy i z uśmiechem na twarzy wyszła z gabinetu.
*********************************************
Szła drogą i myślała co powie ojcu jak go zobaczy. Może się rozpłacze...a może zwyczajnie ucieknie?
-Hinata, iść z Tobą?- spytał poważnym tonem Naruto.
-Nie..lepiej jak sama to załatwię.
-Jak chcesz..to do zobaczenia...
Lekko przytulił dziewczynę i pocałował ją w czoło po czym odszedł.
Po kwadransie dotarła do swojego domu. Na chwilę się zatrzymała i głęboko odetchnęła po czym weszła do salonu, gdzie zastała swojego ojca.
-Ojcze..musimy porozmawiać....
-Hinata, tyle razy Ci mówiłem żebyś mówiła mi tato...-spojrzał na zapłakaną twarz córki i szybko wstał podbiegając do niej- Co się stało?! Ktoś Cię skrzywdził?! Zabije...!
-Nie! Nikt mi nic nie zrobił...
-A więc dlaczego płaczesz?- przetarł palcem łzy które spływały po jej policzku .
-Bo ja....
-No mów...
-Ja jestem w ciąży...przepraszam....
-Hinata! Czyś Ty ogłupła?! Jak możesz...!
-Tak wiem! Przepraszam! Nie powinnam robić niektórych rzeczy! -upadła na kolana- Wybacz mi...
-Co Ty wygadujesz! Wstań!
Posłusznie wstała i popatrzyła na ojcowską twarz. Spodziewała się groźnego spojrzenia, ale to co ujrzała ją zdziwiło. Pan Hyuuga najszczerzej na świecie się uśmiechał.
- Hinata....-ukląkł na przeciwko niej- Jak możesz przepraszać za to że jesteś w ciąży....Spójrz na mnie..jestem szczęśliwy. Chciałem niedawno zacząć z tobą rozmowę o tym...o tym że chcę mieć wnuki, ale....samo się stało. Jestem szczęśliwy! -przytulił mocno do siebie córkę.
-Co takiego?!-zza drzwi wyłonił się Neji- W ciąży?!
-To ja was zostawię samych...-powiedział Pan Hyuuga i wyszedł z pomieszczenia.
-Neji-niisan.... Ale...
-Jak mogłaś zajść w ciążę!
-B-Bo....
-Jesteś za młoda....prędzej ja powinienem..
-Zajść w ciążę?
-Nie! Głupia! Mieć dziecko! W końcu jestem o rok starszy!
-I dlatego dajesz mi kazanie?
-Neji co się dzieje? Dlaczego na nią krzyczysz?! -do pokoju weszła TenTen.
-Zaszła w ciąże!
-Co?! Ah, to wspaniale! -podeszła do dziewczyny i ją uściskała- Jeżeli Neji Ci nie chce pomóc ja to zrobię. Pomogę Ci i Naruto.
-TenTen, naprawdę...
-Hinata, proszę Cię... Nie odmawiaj mi, ja kocham dzieci...
-Ta, jasne...to dlaczego jeszcze owego nie mamy?
-Bo nie jesteś jeszcze gotowy do roli ojca!
- Co proszę?!- zdenerwował się.
-Hinatka, oddam Ci swój dom, jest dość duży, będzie Ci tam wygodnie, ja i tak mieszkam tutaj...
-Ej! Nie ignoruj mnie! -wtrącał się Neji.
-Zgadzasz się?- TenTen nadal mówiła do białookiej.
-Jak tak Ci zależy...
-Super, jestem szczęśliwa! Idź poinformować o tym Naruto! Widzimy się później!
Dziewczyna wyszła z domu. W pokoju została tylko TenTen i Neji.
-Mówiłem coś! Dlaczego nie jestem gotowy do roli ojca!?
-Neji! Nie oszukujmy się! Bardziej lubisz treningi i misje, nie wytrzymałbyś ze mną w domu, tym bardziej że przytyję....
-Ci nie chodzi o to jaki jestem.... chodzi ci tylko o to że będziesz miała duży brzuch.
-Wcale...
-TenTen, znam Cię. Ty myślisz że Cię zostawię jak zacznie rosnąć Ci brzuch, ale ja jako mężczyzna inaczej to odbieram. Dla mnie ten brzuszek to coś co mogę kochać...
-Neji....-podbiegła i się mocno do niego przytuliła.
-No więc jak, zrobimy sobie takiego szkraba?-spytał delikatnym głosem.
-Jeszcze nie teraz, najpierw musimy pomóc Hiancie.
-Odbiorę to jako obietnicę..będę czekał...
piątek, 19 kwietnia 2013
28.Z czasem tworzymy nową fikcję....
Jak co ranek wstałam, ogarnęłam się i ruszyłam do pracy, lecz w głowie nie miałam nic innego jak myśli o Sasuke.
Cały dzień przyjmowałam pacjentów ze względu na to że Hokage wczoraj trochę wypiła z Jiraiyą. Zajrzałam do jej gabinetu i nie wyglądała za ciekawie, miała niezłego kaca.
-Wypij to-podałam jej przeźroczystą fiolkę z zielonym płynem.
-Co to?
-Lek na kaca. Szybciej Ci przejdzie. Mam zamiar na noc wrocić do domu a z taką ilością pacjentów się nie wyrobię.
-Z czego to zrobiłaś? Nie zatruje się?-ledwo mówiła pocierając się po czole.
-Ostropest Plamisty ,Silybum marianum L. Gaertner. Zrobiłam z niego utarty lek który rozpuściłam ale również można go spożywać w formie zwykłej herbaty. Jednak opcja herbaty pomaga tylko na małe bóle.
-Próbowałaś już tego?
-Kiedyś tak, teraz nie piję więc mi to nie potrzebne.
-Czasami trzeba się odstresować. A poprzez alkohol łatwo do tego dochodzi. Sakura, wyluzuj chociaż raz. Ciągle pracujesz, niedługo zamieszkasz w tym szpitalu. Jutro zrób sobie wolne.
-Nie trzeba...
-Sakura Haruno! To jest rozkaz od Hokage!
-Hai.... A więc niech tak będzie...
Około godziny 22:00 skończyłam swój dyżur i ruszyłam w stronę swojego domu. Po drodze niestety dopadł mnie Sai.
-Sakura, czekaj!
-Czego chcesz? Jestem zmęczona....
-Nie jesteś zmęczona tylko przepracowana. Chodź zapraszam Cię na sake.
-Naprawdę bym chciała ale...
-Nie daj się prosić. Tylko trochę.
W sumie nie było nic złego w tym że wyjdę z nim na sake. Trochę wypiję i wrócę do domu jak cywilizowany człowiek. Przytaknęłam mu głową i poszliśmy do baru obok Ichiraku Ramen.
-Co podać? -zapytał uprzejmie kelner.
-Dwie butelki sake. Litrowe. I jeszcze przekąski sushi.- powiedział Sai a kelner odszedł z zamówieniem.
-Nie przesadzasz z tym sake? Jeden litr na jednego? Dla mnie to trochę dużo.
-Spokojnie, nic Ci nie będzie...-lekko się uśmiechnął.
No i stało się. sake bardzo szybko zadziałało, do końca nie ogarniałam sytuacji. Wiem tylko że Sai właśnie prowadził mnie w stronę mojego domu trzymając mnie pod ramię bo troszkę się zataczałam.
-Sai, dlaczego zeszliśmy z drogi? Do mojego domu jest w drugą stronę... O tam....-wybełkotałam.
-Spokojnie Sakura-chan....-pogładził mnie dłonią po policzku.
Nie powiem, było to nawet przyjemne, ale tak czy siak nie powinien tego robić. Tym bardziej że staliśmy w jakimś dziwnym zaułku skąd nie było żadnego wyjścia.
Położył swoje dłonie na moich biodrach i się do mnie bardzo blisko przysunął .
-Sai, co ty robisz? Przecież Ci mówiłam że nic z tego nie będzie...
-A ja mówiłem że się nie poddam....- powiedział, po czym natarczywie wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć, ale przytrzymał mi twarz tak abym nie mogła jej od niego odsunąć, a moje ręce były zbyt osłabione aby go powstrzymać. Udało mi się na chwilę przesunąć twarz i w tym krótkim czasie głośno krzyknęłam z myślą że ktoś mnie usłyszy..... Sai posuwał się za daleko. Jedną ręką zjechał na moje pośladki a drugą zaczął mi rozpinać spodnie.
-Sai! Co Ty jej robisz!-krzyknął ktoś z głównej ulicy patrząc w naszą stronę.
W mgnieniu oka szatyn znalazł się w wielkiej stercie kartonów, po czym po patrzył złowroga na chłopaka i uciekł. Ja zaś opadłam na kolana i zaczęłam płakać.
-Naruto....dziękuję.....-rozpłakałam się się jeszcze mocniej- Gdyby nie Ty on by mnie...
-Już spokojnie Sakura, nie płacz - podszedł blisko mnie i wziął mnie na ręce- Zaniosę Cię do domu. Wiem że się pokłóciłaś za Sakuke ale.... powinnaś mu o tym powiedzieć. A tak na marginesie to znalazł sobie dom jest dosyć spory, większy od twojego.
-No to fajnie, pewnie mu dobrze samemu...Ale proszę Cię nic nie mów Sasuke.. Jeszcze bardziej mnie znienawidzi..- łzy zaczęły mi w zbyt szybkim tempie płynąć z oczy, nie mogłam tego opanować.
Nic się nie odezwał, po prostu szedł w milczeniu. Gdy dotarliśmy do mojego domu grzecznie się pożegnał i mnie zostawił.
Następnego ranka obudziło mnie ostre pukanie do drzwi. Okazało się ze to Sai.
-Czego chcesz?! -krzyknęłam, lecz po dokładnym przyjrzeniu się mu...- co Ty masz na twarzy? I dlaczego przychodzi z tym do mnie?
-Po pierwsze bo jesteś medic ninja... Po drugie..
-Od tego jest szpi..
-Nie przerywaj mi! Po drugie sam sobie tego nie zrobiłem. To wina twojego chłoptasia! Rzucił się na mnie z pięściami!
-Co?! Z resztą nie interesuje mnie to! Wynoś się! Jak ma Ci ulżyć to pogadam z nim, pasuje?!
-Na taką odpowiedź liczyłem.....Narazie.
-Ta...
Z domu wybiegłam jak burza. Zaszłam do Naruto po adres Sasuke i nie pukając weszłam do jego domu.
-Co Ty do cholery wyrabiasz!? Co?!- podbiegłam i popchnęłam go w klatkę piersiową
-O co Ci chodzi? W ogóle to wiesz że się puka? A jakbym chodził nago?!
-Nie ruszyłoby mnie to! Powiedz mi w co grasz bo już Cię nie rozumiem! Dlaczego pobiłeś Saia?! Wiesz jak on teraz wygląda?!
Od tego krzyczenia lekko zakręciło mi się w głowie. Tym bardziej że wczoraj sporo wypiłam.
-Zasłużył sobie na to! Nie ma prawa Cię tknąć!
-Po prostu nie myślał racjonalnie! Kto Ci o tym powiedział?!
-Nie krzycz na mnie bo ta rozmowa zaraz się skończy....
-Łatwo Ci mówić- przyciszyłam trochę głos.
-Od razu lepiej.... Co do pytania, to Naruto mi powiedział. Chyba nie myślałaś że mi o tym nie powie...
-Cholerny Idiota...
-Nie idiota, dobrze zrobił.
-No dobrze! Powiedział Ci ale nie musiałeś go od razu bić.
-Nie mogłem się powstrzymać. I jak Ty możesz go bronić!On chciał Cię zgwałcić!
-To przez alkohol...
-Przestań się oszukiwać... Jak możesz jeszcze stawać w jego obronie!
-Po prostu! Bo wiem że taki nie jest!
-Jesteś najbardziej irytującą osobą jaką znam!!!
Nie wiem dlaczego ale te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody .
-Irytująca.....- gdy to mówiłam po policzku ściekła mi jedna samotna łza- No tak, w końcu ja zawsze byłam irytująca....
-Sakura, nie chciałem tego powiedzieć....Przepraszam...-chciał mnie przytulić lecz się odsunęłam.
-Nie przepraszaj.... ja po prostu już wiem co o mnie sądzisz. Żegnaj Sasuke. A najlepiej wykasuj mój numer ...lepiej żebyśmy nie mieli ze sobą kontaktu...
-Sakura, co Ty mówisz.... Ja nie chciałem....
******************************************************
Nie słuchała mnie. Najzwyczajniej na świecie odwróciła się i wyszła z mojego mieszkania. Chciałem ją zatrzymać lecz gdy chwyciłem ją za rękę to mnie mocno odepchnęła. Jednak nie mogę jej tak zostawić. Mam pełno czasu, mogę ją obserwować, chronić ją z daleka.... Wystarczy żeby tylko była w zasięgu mojego wzroku...
Cały dzień przyjmowałam pacjentów ze względu na to że Hokage wczoraj trochę wypiła z Jiraiyą. Zajrzałam do jej gabinetu i nie wyglądała za ciekawie, miała niezłego kaca.
-Wypij to-podałam jej przeźroczystą fiolkę z zielonym płynem.
-Co to?
-Lek na kaca. Szybciej Ci przejdzie. Mam zamiar na noc wrocić do domu a z taką ilością pacjentów się nie wyrobię.
-Z czego to zrobiłaś? Nie zatruje się?-ledwo mówiła pocierając się po czole.
-Ostropest Plamisty ,Silybum marianum L. Gaertner. Zrobiłam z niego utarty lek który rozpuściłam ale również można go spożywać w formie zwykłej herbaty. Jednak opcja herbaty pomaga tylko na małe bóle.
-Próbowałaś już tego?
-Kiedyś tak, teraz nie piję więc mi to nie potrzebne.
-Czasami trzeba się odstresować. A poprzez alkohol łatwo do tego dochodzi. Sakura, wyluzuj chociaż raz. Ciągle pracujesz, niedługo zamieszkasz w tym szpitalu. Jutro zrób sobie wolne.
-Nie trzeba...
-Sakura Haruno! To jest rozkaz od Hokage!
-Hai.... A więc niech tak będzie...
Około godziny 22:00 skończyłam swój dyżur i ruszyłam w stronę swojego domu. Po drodze niestety dopadł mnie Sai.
-Sakura, czekaj!
-Czego chcesz? Jestem zmęczona....
-Nie jesteś zmęczona tylko przepracowana. Chodź zapraszam Cię na sake.
-Naprawdę bym chciała ale...
-Nie daj się prosić. Tylko trochę.
W sumie nie było nic złego w tym że wyjdę z nim na sake. Trochę wypiję i wrócę do domu jak cywilizowany człowiek. Przytaknęłam mu głową i poszliśmy do baru obok Ichiraku Ramen.
-Co podać? -zapytał uprzejmie kelner.
-Dwie butelki sake. Litrowe. I jeszcze przekąski sushi.- powiedział Sai a kelner odszedł z zamówieniem.
-Nie przesadzasz z tym sake? Jeden litr na jednego? Dla mnie to trochę dużo.
-Spokojnie, nic Ci nie będzie...-lekko się uśmiechnął.
No i stało się. sake bardzo szybko zadziałało, do końca nie ogarniałam sytuacji. Wiem tylko że Sai właśnie prowadził mnie w stronę mojego domu trzymając mnie pod ramię bo troszkę się zataczałam.
-Sai, dlaczego zeszliśmy z drogi? Do mojego domu jest w drugą stronę... O tam....-wybełkotałam.
-Spokojnie Sakura-chan....-pogładził mnie dłonią po policzku.
Nie powiem, było to nawet przyjemne, ale tak czy siak nie powinien tego robić. Tym bardziej że staliśmy w jakimś dziwnym zaułku skąd nie było żadnego wyjścia.
Położył swoje dłonie na moich biodrach i się do mnie bardzo blisko przysunął .
-Sai, co ty robisz? Przecież Ci mówiłam że nic z tego nie będzie...
-A ja mówiłem że się nie poddam....- powiedział, po czym natarczywie wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć, ale przytrzymał mi twarz tak abym nie mogła jej od niego odsunąć, a moje ręce były zbyt osłabione aby go powstrzymać. Udało mi się na chwilę przesunąć twarz i w tym krótkim czasie głośno krzyknęłam z myślą że ktoś mnie usłyszy..... Sai posuwał się za daleko. Jedną ręką zjechał na moje pośladki a drugą zaczął mi rozpinać spodnie.
-Sai! Co Ty jej robisz!-krzyknął ktoś z głównej ulicy patrząc w naszą stronę.
W mgnieniu oka szatyn znalazł się w wielkiej stercie kartonów, po czym po patrzył złowroga na chłopaka i uciekł. Ja zaś opadłam na kolana i zaczęłam płakać.
-Naruto....dziękuję.....-rozpłakałam się się jeszcze mocniej- Gdyby nie Ty on by mnie...
-Już spokojnie Sakura, nie płacz - podszedł blisko mnie i wziął mnie na ręce- Zaniosę Cię do domu. Wiem że się pokłóciłaś za Sakuke ale.... powinnaś mu o tym powiedzieć. A tak na marginesie to znalazł sobie dom jest dosyć spory, większy od twojego.
-No to fajnie, pewnie mu dobrze samemu...Ale proszę Cię nic nie mów Sasuke.. Jeszcze bardziej mnie znienawidzi..- łzy zaczęły mi w zbyt szybkim tempie płynąć z oczy, nie mogłam tego opanować.
Nic się nie odezwał, po prostu szedł w milczeniu. Gdy dotarliśmy do mojego domu grzecznie się pożegnał i mnie zostawił.
Następnego ranka obudziło mnie ostre pukanie do drzwi. Okazało się ze to Sai.
-Czego chcesz?! -krzyknęłam, lecz po dokładnym przyjrzeniu się mu...- co Ty masz na twarzy? I dlaczego przychodzi z tym do mnie?
-Po pierwsze bo jesteś medic ninja... Po drugie..
-Od tego jest szpi..
-Nie przerywaj mi! Po drugie sam sobie tego nie zrobiłem. To wina twojego chłoptasia! Rzucił się na mnie z pięściami!
-Co?! Z resztą nie interesuje mnie to! Wynoś się! Jak ma Ci ulżyć to pogadam z nim, pasuje?!
-Na taką odpowiedź liczyłem.....Narazie.
-Ta...
Z domu wybiegłam jak burza. Zaszłam do Naruto po adres Sasuke i nie pukając weszłam do jego domu.
-Co Ty do cholery wyrabiasz!? Co?!- podbiegłam i popchnęłam go w klatkę piersiową
-O co Ci chodzi? W ogóle to wiesz że się puka? A jakbym chodził nago?!
-Nie ruszyłoby mnie to! Powiedz mi w co grasz bo już Cię nie rozumiem! Dlaczego pobiłeś Saia?! Wiesz jak on teraz wygląda?!
Od tego krzyczenia lekko zakręciło mi się w głowie. Tym bardziej że wczoraj sporo wypiłam.
-Zasłużył sobie na to! Nie ma prawa Cię tknąć!
-Po prostu nie myślał racjonalnie! Kto Ci o tym powiedział?!
-Nie krzycz na mnie bo ta rozmowa zaraz się skończy....
-Łatwo Ci mówić- przyciszyłam trochę głos.
-Od razu lepiej.... Co do pytania, to Naruto mi powiedział. Chyba nie myślałaś że mi o tym nie powie...
-Cholerny Idiota...
-Nie idiota, dobrze zrobił.
-No dobrze! Powiedział Ci ale nie musiałeś go od razu bić.
-Nie mogłem się powstrzymać. I jak Ty możesz go bronić!On chciał Cię zgwałcić!
-To przez alkohol...
-Przestań się oszukiwać... Jak możesz jeszcze stawać w jego obronie!
-Po prostu! Bo wiem że taki nie jest!
-Jesteś najbardziej irytującą osobą jaką znam!!!
Nie wiem dlaczego ale te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody .
-Irytująca.....- gdy to mówiłam po policzku ściekła mi jedna samotna łza- No tak, w końcu ja zawsze byłam irytująca....
-Sakura, nie chciałem tego powiedzieć....Przepraszam...-chciał mnie przytulić lecz się odsunęłam.
-Nie przepraszaj.... ja po prostu już wiem co o mnie sądzisz. Żegnaj Sasuke. A najlepiej wykasuj mój numer ...lepiej żebyśmy nie mieli ze sobą kontaktu...
-Sakura, co Ty mówisz.... Ja nie chciałem....
******************************************************
Nie słuchała mnie. Najzwyczajniej na świecie odwróciła się i wyszła z mojego mieszkania. Chciałem ją zatrzymać lecz gdy chwyciłem ją za rękę to mnie mocno odepchnęła. Jednak nie mogę jej tak zostawić. Mam pełno czasu, mogę ją obserwować, chronić ją z daleka.... Wystarczy żeby tylko była w zasięgu mojego wzroku...
wtorek, 16 kwietnia 2013
27.
-Sasuke! Wstawaj! Ile można spać!
- Nie wrzeszcz, głowa mnie boli!
-Pomyślałam o tym. W kuchni na stole masz tabletkę, weź ją. Ja muszę już iść.
-Co? Zostawiasz mnie samego?!- wyskoczył z łóżka lecz od razu się zachwiał i upadł na nie z powrotem.
-Mam prace w szpitalu. Nie jesteś już małym dzieckiem poradzisz sobie..narazie!
Jeszcze coś za mną krzyczał ale zignorowałam go. Musiałam skupić się na robocie, mam sporo zaległości a chcę się jak najszybciej z tym uporać. No i jeszcze pozostała mi sprawa z całym Akatsuki. Muszę im wysłać ANBU z wiadomością aby przybyli na parę dni.
Weszłam do swojego gabinetu i wzięłam się za pracę, lecz nie dane mi było posiedzieć w spokoju bo właśnie wszedł do mnie Sai.
-Sakura, musimy pogadać.
-O czym? I dlaczego jesteś taki poważny?
-Bo to jest poważna sprawa.
-No to mów.
-Kocham Cie.
-Nooo...pewnie...Chwila! Że co?! Odbiło Ci?! Czemu mi wyjeżdżasz z takimi rzeczami a na dodatek gdy jestem w pracy!
-Chciałem Ci to powiedzieć tego samego dnia kiedy zniknęłaś. No ale teraz jest tan twój Sasuke. Ale wiedz że będę o Ciebie walczył. W końcu i tak mnie wybierzesz.
-Sai....-poklepałam go po ramieniu- Bardzo Cię lubię....ale nie mogłabym z Tobą być....zrozum to...
-Teraz tak mówisz. Niebawem zmienisz zdanie. No to do zobaczenia!
Podszedł i delikatnie pocałował mnie w usta. Nie wiedziałam co zrobić, nawet nie pomyślałam o tym żeby go odepchnąć, byłam w zbyt wielkim szoku.
Nie zdążyłam nawet mu nic powiedzieć bo już go nie było. Zszokowana powróciłam do wypełniania papierów, lecz znów ktoś wszedł do mojego gabinetu.
-Ile do cholery jasnej....!-zaczęłam się wściekać-!!....Ah, Hinata?! I Idiota....
-No wiesz Sakura-chan- chłopak udał że posmutniał.
-Gomen, ale nie zważając na twój wiek nadal uważam Cię za idiotę.
-Nie masz serca....
-Tak, wiem ....ale co was do mnie sprowadza?
-Bo Hinatka chciała się przebadać!- Uzumaki od razu sie ożywił.
-A co Ci dolega?
-No bo ona...!
-Naruto!- uderzyłam chłopaka z pięści w czubek głowy, na co Hinata się wzdrygnęła- Pytam się jej a nie Ciebie! Siedź przez chwilę cicho!
-Hai....- powiedział prawie płaczącym głosem- Ale nie musiałaś tak mocno....
Zignorowałam go i z powrotem zwróciłam się do ciemnowłosej.
-A więc? Co Ci dolega?
-No bo ja....bo my....
-Hinata, jeżeli tego nie wydusisz z siebie to nie będę potrafiła Ci pomóc.
-No bo....
-Hinatka chciała powiedzieć że.....No bo wiesz, wczoraj pierwszy raz to robiliśmy i Ona się boi że jest w ciąży- odpowiedział za dziewczynę blondyn zasłaniając głowę rękoma.
Lekko się zaśmiałam, co trochę ich zdezorientowało.
-Eh, usiądźcie.
Wykonali posłusznie polecenie po czym zaczęli mi się uważnie przypatrywać.
-To jak Sakura-chan, pomożesz nam?- spytał Naruto.
-Mogę wam powiedzieć jedno. Jeżeli robiliście to wczoraj to nie ma szans aby dzisiaj stwierdzić czy Hinata jest w ciąży . Odczekajcie z dwa tygodnie i przyjdźcie do mnie. A Ty Naruto, używałeś jakiegoś zabezpieczenia?
-Eeee, nie....
-Więc jest 50% szans że będziecie mieli dziecko, więc w razie czego to przykro mi Idioto ale będziesz musiał dorosnąć do roli tatusia.
-Ekstra!
-Dziecko to nie zabawka! Trzeba je wychować!Musi brać z kogoś przykład! Z Hinaty na pewno, bo jest rozsądna, ale ty jesteś kretynem!
-Hai hai. Ja kocham dzieci.
-Nie wątpię....To wszystko na dzisiaj, widzimy się za dwa tygodnie. Do zobaczenia.
-Dziękuję Sakura- powiedziałą Hyuuga i wycofała się z pokoju a za nią Naruto.
-Boże kiedy ten chłopak zmądrzeje....-szeptałam do siebie.
Pracę skończyłam późnym wieczorem. W mojej głowie wciąż kłębiły się myśli wokoło pocałunku Saia.
Weszła do domu i wyciągnęłam z lodówki jogurt naturalny do którego dosypałam mussli. Cały czas myślami byłam przy tamtej sytuacji. Jednak musiałam coś zrobić... Coś co nie było łatwe.
-Nad czym tak myślisz?- spytał Sasuke siadając koło mnie na kanapie.
-Ja? Nad niczym konkretnym.....
-Widzę że coś się dzieje... No ,mów.
-No bo...
-Bo co?
-Eh, po prostu ktoś mnie pocałował....
Zauważyłam ze wszystkie jego mięśnie się napięły. To że był zdenerwowany to mało powiedziane.
-Kto to taki? Masz mi powiedzieć.
-Aj, nieważne. Sama załatwię tą sprawę.
-Chyba sobie żarty stroisz! Odepchnęłaś go chociaż?!
-Nie, bo byłam praktycznie sparaliżowana.... To mnie zdziwiło...
-No to pięknie.....-wstał i zaczął chodzić w kółko.
-Ale to nie moja wina, zrozum to!
-Winny się tłumaczy! Czy Ty w ogóle coś do mnie czujesz?!
-Tak! Ale jak mam Ci to udowodnić skoro nie chcesz mi wierzyć na słowo!
- Hmmm... w sumie to jest jeden sposób.
-Jaki?
-Prześpij się ze mną. Wtedy Ci uwierzę.
-Co?! Nie ma mowy! Mówiłam Ci że nie chce tak, ja chce trochę poczekać!
- Widzisz? gdybyś mnie kochała to byś się zgodziła....
- Zależy Ci tylko na tym żeby się tylko ze mną przespać! Pewnie gdyby byłoby już po, to byś już nawet słowem o tym nie wspomniał bo już byś dostał to czego byś chciał!
-Nie zależy mi tylko na seksie! Ale chciałbym po prostu....Nie wiem! Strasznie mnie pociągasz i pewnego dnia już się nie opanuję i wezmę Cię siłą, a tym samym wyrządzę Ci krzywdę. Dlatego tak nalegam!
-Jasne.....dobra idę spać, nie chce mi się o tym gadać.... Dobranoc.
-Czekaj...!
-Co znowu? Już mnie wystarczająco wkurzyłeś!
-Nie wrzeszcz na mnie!
-Będę robiła co zechcę! Narazie!
-Ekstra, super! Wyprowadzam się, kiedy miną ci humorki to do mnie zadzwoń i mi powiedz. Nie chcę ciągle słuchać jaki to ja jestem...
-Gdzie pójdziesz?
-O to się nie martw. Może w końcu powinienem sobie znaleźć mieszkanie...
Zamurowało mnie. Sasuke miałby już ze mną nie mieszkać? Ale dlaczego? To nie może tak być!lecz rozsądek mówił coś innego...
-No i proszę bardzo. Jak Ci aż tak się tutaj nie podoba to proszę bardzo, mieszkaj sobie gdzie indziej!
-To chyba najrozsądniejsze wyjście , odpoczniemy od siebie i przynajmniej Cię nie skrzywdzę...- te ostatni słowa wypowiedział prawie że pod nosem więc ich nie usłyszałam.
Wziął tylko kurtkę i wyszedł w noc nawet się nie żegnając. Chciałam za nim pobiec, lecz duma kazała mi zostać w domu...
- Nie wrzeszcz, głowa mnie boli!
-Pomyślałam o tym. W kuchni na stole masz tabletkę, weź ją. Ja muszę już iść.
-Co? Zostawiasz mnie samego?!- wyskoczył z łóżka lecz od razu się zachwiał i upadł na nie z powrotem.
-Mam prace w szpitalu. Nie jesteś już małym dzieckiem poradzisz sobie..narazie!
Jeszcze coś za mną krzyczał ale zignorowałam go. Musiałam skupić się na robocie, mam sporo zaległości a chcę się jak najszybciej z tym uporać. No i jeszcze pozostała mi sprawa z całym Akatsuki. Muszę im wysłać ANBU z wiadomością aby przybyli na parę dni.
Weszłam do swojego gabinetu i wzięłam się za pracę, lecz nie dane mi było posiedzieć w spokoju bo właśnie wszedł do mnie Sai.
-Sakura, musimy pogadać.
-O czym? I dlaczego jesteś taki poważny?
-Bo to jest poważna sprawa.
-No to mów.
-Kocham Cie.
-Nooo...pewnie...Chwila! Że co?! Odbiło Ci?! Czemu mi wyjeżdżasz z takimi rzeczami a na dodatek gdy jestem w pracy!
-Chciałem Ci to powiedzieć tego samego dnia kiedy zniknęłaś. No ale teraz jest tan twój Sasuke. Ale wiedz że będę o Ciebie walczył. W końcu i tak mnie wybierzesz.
-Sai....-poklepałam go po ramieniu- Bardzo Cię lubię....ale nie mogłabym z Tobą być....zrozum to...
-Teraz tak mówisz. Niebawem zmienisz zdanie. No to do zobaczenia!
Podszedł i delikatnie pocałował mnie w usta. Nie wiedziałam co zrobić, nawet nie pomyślałam o tym żeby go odepchnąć, byłam w zbyt wielkim szoku.
Nie zdążyłam nawet mu nic powiedzieć bo już go nie było. Zszokowana powróciłam do wypełniania papierów, lecz znów ktoś wszedł do mojego gabinetu.
-Ile do cholery jasnej....!-zaczęłam się wściekać-!!....Ah, Hinata?! I Idiota....
-No wiesz Sakura-chan- chłopak udał że posmutniał.
-Gomen, ale nie zważając na twój wiek nadal uważam Cię za idiotę.
-Nie masz serca....
-Tak, wiem ....ale co was do mnie sprowadza?
-Bo Hinatka chciała się przebadać!- Uzumaki od razu sie ożywił.
-A co Ci dolega?
-No bo ona...!
-Naruto!- uderzyłam chłopaka z pięści w czubek głowy, na co Hinata się wzdrygnęła- Pytam się jej a nie Ciebie! Siedź przez chwilę cicho!
-Hai....- powiedział prawie płaczącym głosem- Ale nie musiałaś tak mocno....
Zignorowałam go i z powrotem zwróciłam się do ciemnowłosej.
-A więc? Co Ci dolega?
-No bo ja....bo my....
-Hinata, jeżeli tego nie wydusisz z siebie to nie będę potrafiła Ci pomóc.
-No bo....
-Hinatka chciała powiedzieć że.....No bo wiesz, wczoraj pierwszy raz to robiliśmy i Ona się boi że jest w ciąży- odpowiedział za dziewczynę blondyn zasłaniając głowę rękoma.
Lekko się zaśmiałam, co trochę ich zdezorientowało.
-Eh, usiądźcie.
Wykonali posłusznie polecenie po czym zaczęli mi się uważnie przypatrywać.
-To jak Sakura-chan, pomożesz nam?- spytał Naruto.
-Mogę wam powiedzieć jedno. Jeżeli robiliście to wczoraj to nie ma szans aby dzisiaj stwierdzić czy Hinata jest w ciąży . Odczekajcie z dwa tygodnie i przyjdźcie do mnie. A Ty Naruto, używałeś jakiegoś zabezpieczenia?
-Eeee, nie....
-Więc jest 50% szans że będziecie mieli dziecko, więc w razie czego to przykro mi Idioto ale będziesz musiał dorosnąć do roli tatusia.
-Ekstra!
-Dziecko to nie zabawka! Trzeba je wychować!Musi brać z kogoś przykład! Z Hinaty na pewno, bo jest rozsądna, ale ty jesteś kretynem!
-Hai hai. Ja kocham dzieci.
-Nie wątpię....To wszystko na dzisiaj, widzimy się za dwa tygodnie. Do zobaczenia.
-Dziękuję Sakura- powiedziałą Hyuuga i wycofała się z pokoju a za nią Naruto.
-Boże kiedy ten chłopak zmądrzeje....-szeptałam do siebie.
Pracę skończyłam późnym wieczorem. W mojej głowie wciąż kłębiły się myśli wokoło pocałunku Saia.
Weszła do domu i wyciągnęłam z lodówki jogurt naturalny do którego dosypałam mussli. Cały czas myślami byłam przy tamtej sytuacji. Jednak musiałam coś zrobić... Coś co nie było łatwe.
-Nad czym tak myślisz?- spytał Sasuke siadając koło mnie na kanapie.
-Ja? Nad niczym konkretnym.....
-Widzę że coś się dzieje... No ,mów.
-No bo...
-Bo co?
-Eh, po prostu ktoś mnie pocałował....
Zauważyłam ze wszystkie jego mięśnie się napięły. To że był zdenerwowany to mało powiedziane.
-Kto to taki? Masz mi powiedzieć.
-Aj, nieważne. Sama załatwię tą sprawę.
-Chyba sobie żarty stroisz! Odepchnęłaś go chociaż?!
-Nie, bo byłam praktycznie sparaliżowana.... To mnie zdziwiło...
-No to pięknie.....-wstał i zaczął chodzić w kółko.
-Ale to nie moja wina, zrozum to!
-Winny się tłumaczy! Czy Ty w ogóle coś do mnie czujesz?!
-Tak! Ale jak mam Ci to udowodnić skoro nie chcesz mi wierzyć na słowo!
- Hmmm... w sumie to jest jeden sposób.
-Jaki?
-Prześpij się ze mną. Wtedy Ci uwierzę.
-Co?! Nie ma mowy! Mówiłam Ci że nie chce tak, ja chce trochę poczekać!
- Widzisz? gdybyś mnie kochała to byś się zgodziła....
- Zależy Ci tylko na tym żeby się tylko ze mną przespać! Pewnie gdyby byłoby już po, to byś już nawet słowem o tym nie wspomniał bo już byś dostał to czego byś chciał!
-Nie zależy mi tylko na seksie! Ale chciałbym po prostu....Nie wiem! Strasznie mnie pociągasz i pewnego dnia już się nie opanuję i wezmę Cię siłą, a tym samym wyrządzę Ci krzywdę. Dlatego tak nalegam!
-Jasne.....dobra idę spać, nie chce mi się o tym gadać.... Dobranoc.
-Czekaj...!
-Co znowu? Już mnie wystarczająco wkurzyłeś!
-Nie wrzeszcz na mnie!
-Będę robiła co zechcę! Narazie!
-Ekstra, super! Wyprowadzam się, kiedy miną ci humorki to do mnie zadzwoń i mi powiedz. Nie chcę ciągle słuchać jaki to ja jestem...
-Gdzie pójdziesz?
-O to się nie martw. Może w końcu powinienem sobie znaleźć mieszkanie...
Zamurowało mnie. Sasuke miałby już ze mną nie mieszkać? Ale dlaczego? To nie może tak być!lecz rozsądek mówił coś innego...
-No i proszę bardzo. Jak Ci aż tak się tutaj nie podoba to proszę bardzo, mieszkaj sobie gdzie indziej!
-To chyba najrozsądniejsze wyjście , odpoczniemy od siebie i przynajmniej Cię nie skrzywdzę...- te ostatni słowa wypowiedział prawie że pod nosem więc ich nie usłyszałam.
Wziął tylko kurtkę i wyszedł w noc nawet się nie żegnając. Chciałam za nim pobiec, lecz duma kazała mi zostać w domu...
sobota, 13 kwietnia 2013
26.
Ogolnie to dlugo nie pisałam bo mialam w szkole do pozaliczania 4 sprawdziany i 5 kartkowek. Ale reaktywuje swoje pisanie.
Jeżeli docieniacie to co piszę to proszę abyście zostawili jakiś komentarz, to motywuje.!
A TERAZ OPOWIADANIE:
*******************************************************************
-Skoro chciałeś ze mną porozmawiać, zapewne nie jest to błaha sprawa-powiedział Nara siadając na łóżku.
-Jak zawsze wszystko wiesz.... Bo chodzi o..
-TenTen, nieprawdaż?
-Tak....Od tamtej misji zmieniła się,jest chłodniejsza dla mnie. Jak proponuje jej pomoc to mi odmawia. Boi się nawet przy mnie przebrać. Mówi że nie lubi bandaży...ale przecież to tylko kawałek materiału.
-Jak zwykle jesteś nie kumaty...-westchnął Shika.
-To mi powiedz czego nie rozumiem!
-Sam to powinieneś zauważyć. Ja Cię mogę tylko nakierować...
-Dobre chociaż to...
-Jak wrócicie do domu, powiedz że chcesz się z nią kochać.
-Co?!-zaczerwienił się Neji- A co to ma wspólnego z jej zachowaniem?!
-Po prostu to zrób, jasne? Jesteś wkurzający....
-To dziwny pomysł...ale zaufam Ci. A jeżeli to coś pogorszy to będę Cię obwiniał o to do końca życia!
-Hai hai, a teraz chodź do reszty.
**********************************************************
-Shika!-blondyna rzuciła się mu na szyję całując w policzek i radośnie się przy tym uśmiechając.
-Nie było mnie chwilę a Ty już jesteś pijana.
-Nie wiem o czym mówisz kochanie.
Jak na komendę spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jego Temari nigdy by do niego tak nie powiedziała, lecz widać alkohol robił swoje.
-Ah, usiądź upierdliwa babo bo zaraz coś wywiniesz. Masz więcej nie pić.
-Chyba żartujesz! Oblewamy powrót Sasuke! Poza tym prawie wszyscy są wstawieni. Gdybyś nie wyszedł z Nejim to też byś tak wyglądał!
Rozejrzał się na około.Temari mówiła prawdę. Każdy był pijany. Neji aby nadrobić zaległości pił kieliszek za kieliszkiem. Jedynymi trzeźwymi osobami był on i Sakura która ogarniała całą sytuację i pilnowała żeby nikomu nie stała się krzywda. Mimo to bawiła się świetnie.
Nie czekając dłużej poszedł w ślady Nejiego. Mimo że miał silną głowę, alkohol szybko zakręcił mu w głowie.
-Zagrajmy w butelkę!-krzyknęła Ino wchodząc na stół.
-Znasz tylko ta zabawę? Na imprezie u Naruto też ją zaproponowałaś- naśmiewał się Kiba za co dostał kuksańca od Kankurou.
-Nie podobało Ci się?-spytał chłopak z Suny.
-Nie! Bo nie było mojej Hanabi!-przytulił do siebie dziewczynę na co Neji troszkę zesztywniał.
-No to teraz tu jest, więc możesz zaszaleć!
-Taki mam zamiar!
-Kiba!-z końca stołu odezwał się Neji - Wiesz czego Ci nie radzę robić...ona ma 16 lat...
-Spokojna głowa. Nic jej nie zrobię póki sama nie będzie chciała.
-Ty idioto! Póki nie ma skończonych 18 lat nie możesz jej tknąć, rozumiesz?!
-Neji-niisan! Sama będę decydować co mam ze sobą zrobić. Już nie jestem malutką dziewczynką!
-Masz szesnaście lat! Jesteś jeszcze....!
-Neji! Wyluzuj! -krzyknęła TenTen- niech sama zdecyduje.
-Ale..
-Nie udawaj niewiniątka! My zaczęliśmy uprawiać seks jak mieliśmy po 15 lat!
Miny zgromadzonych były nie do opisania. Dziewczyny patrzyły się z wielkim zdziwieniem,a chłopacy jakby Neji był ich bóstwem. Jednak cała ta sytuacja nie rozbawiła go, wręcz przeciwnie, strasznie się zawstydził a jego twarz zrobiła się purpurowa.
-No proszę i to Ty mnie pouczasz-powiedział Kiba ze śmiechem.
- Aj zamknij się...- opadł na krzesło.
-Neji! jesteś bossem!-krzyczał Uzumaki razem z Sasuke, dzięki czemu poprawili mu humor- jesteś naszym guru!
-Dobrze wiedzieć..
Rumieniec z jego twarzy zeszedł ale nadal czul się zawstydzony i to jeszcze przez własną dziewczynę!
-Wypijmy za Nejiego!-krzyknął Kiba podnosząc kieliszek w górę, powodując że reszta zrobiła to samo.
Nikt z osób nie bawił się źle. Zagrali parę razy w butelkę, trochę popili i zebrali się do swoich domów. Co prawda chcieli pomóc Sakurze sprzątać ale im odmówiła.
*******************************************************
-Nie jest tak źle-powiedziałam do siebie- Szybko się z tym uwinę.
-Pomóc Ci?- zaproponował Sasuke wychylając się zza ściany.
Było widać ze jest wstawiony.
-Nie dzięki, w twoim stanie jedynym co powinieneś zrobić jest położyć się spać.
-Nie chce mi się spać ale....Ej czemu masz na sobie takie skąpe ubranko co?
-No raczej że mam dużo do sprzątania i nałożyłam stare dresy żeby nie sprzątać w sukience.
-Fajne te dresy, to prawie jakbyś była naga- lubieżnie się uśmiechnął- Czyżby to była jakaś propozycja?
Co prawda ubranie było bardzo zniszczone. Króciutkie spodenki w których lekko było mi widać pośladki i biała bluzka na cienkich ramiączkach sięgającą ledwo za piersi...mogło to wyglądać prowokująco, ale dla mnie to nie była żadna nowość.Nie pomyślałam o odczuciach Sasuke...
Nie zdążyłam wypowiedzieć nawet jednego słowa a jego usta już spoczywały na moich. Byłam tak otumaniona że nawet nie zauważyłam kiedy przycisnął mnie do ściany.
- Sasuke-kun....C-Co ty robisz?-próbowałam się wyrwać.
Nie miałam nic przeciw całowaniu lecz ona posunął się za daleko. Jedną ręką zszedł na mój pośladek a drugą blokował moje ręce trzymając je w górze i zaczął całować moją szyję.
-Przepraszam ale już się nie powstrzymam....Nie bądź zła...
-Ale ja nie chce..... Auć!
Sasuke dość mocno przygryzł mój płatek ucha. Nie zważał na moje protesty, zaczął mi robić malinkę na szyi co mi się nie podobało. Co by powiedzieli inni gdyby to zobaczyli? Przecież ja pracuje!
-Przestań, jak ktoś to zobaczy...!
-To będzie wiedział że jesteś moja....-szepnął mi do ucha.
-Baka....!
W jednej chwili poczułam jak uścisk Sasuke się rozluźnia. Jego głowa opadła na moje ramię a reszta ciała oparła się na mnie bezwładnie. Zasnął....
****************************************************************
-Dlaczego jeszcze nie spisz? Nie musiałeś na mnie czekać.-zdziwiła się TenTen, bo Neji zawsze zasypiał zanim ona wyszła z łazienki.
-Bo chciałem na Ciebie poczekać.
Westchnęła i nic nie odpowiedziała.Ułożyła się wygodnie na łóżku i przykryła kołdrą. Odwróciła się w stronę bruneta aby go zobaczyć lecz on już usadowił się tuż nad nią.
-Co ty robisz? I dlaczego na mnie siedzisz?
-Chcę Cię....
-Co Ty wygadujesz...
-Chcę się z Tobą kochać.
-Nie.
-Dlaczego?!-oburzył sie- Daj mi jakąś sensowną odpowiedź.
-No bo..... bo nie jestem jeszcze w pełni sił...
-Dzisiaj rano powiedziałaś ze świetnie się czujesz.
-Zmieniłam zdanie....
-To nie jest wytłumaczenie.-sięgnął ręka do zapięcia jej koszuli nocnej.
-Nie!!! -krzyknęła i wybiegła z łóżka stając na środku pokoju.- Nie rób tego!- z jej oczu poleciały słone łzy.
-TenTen....co się Tobą dzieje... Zrobiłem coś nie tak? Dlaczego płaczesz do cholery!
Pokiwała tylko głową, dając mu znać że nic nie zrobił.
-Więc o co chodzi? Jak nie będę nic wiedział to nic nie będę mógł zrobić- podniosłem się i chciałem do niej podejść.
-Nie zbliżaj się!- oddaliła się jeszcze bardziej.
Zamurowało go. Nie chciała żeby choćby do niej podszedł. Coś musiało ją dręczyć coś bardzo poważnego.
-B-boję się Ciebie stracić N-Neji..-wyjąkała przez łzy- ...ale wiem że to i tak się stanie...
-Co ty mówisz..?
-Nie przerywaj mi....Chodzi o to ..że ja nie chcę.... żebyś się mną brzydził ...żebyś się zmuszał do czegokolwiek...-spuściła głowę na dół.
-Ale dlaczego miałbym się brzydzić i zmuszać?- ponownie próbował podejść lecz ona się odsuwała za każdym razem gdy to robił.
-Nie oszukujmy sie..moje ciało nie jest już takie samo. Zostanie mi blizna, nie da rady jej wyleczyć. Będę miała wielką szramę na piersiach do kończ życia...
-I to Cię martwi? Przecież mi nie zależy na...
-Teraz tak mówisz!-ogarnęła ją furia- Jak wyzdrowieję nawet nie będziesz chciał na mnie patrzeć ! Będziesz się mną brzydził! Nie mów że tak nie będzie bo doskonale wiem co wtedy będziesz o mnie myślał!- chwyciła koszulę od piżamy i zerwała ją z siebie, po czym odwinęła bandaż który zakrywał jej piersi.
Neji zrozumiał o co jej chodziło. Przez całą długość piersi przeciągała się gruba szkarłatna rana. Osadzona była w połowie górnej części piersi, przecięcie które tam miała sprawiało iluzję jakby piersi nie należały do reszty ciała lecz zostały przyszyte..To że zostanie blizna było nieuniknione. Jednak on nie czuł do tego żadnej niechęci...
-Widzisz? nawet teraz nie jesteś w stanie nic powiedzieć....
-TenTen.....Nie wiem co sobie uroiłaś...ale kocham Cię taką jaką jesteś- podszedł bliżej lecz ona się odsuwała.
W końcu trafiła na ścianę, co dało chłopakowi możliwość bliskiego podejścia do niej. Popatrzył w jej zapłakane oczy i oprał głowę na jej ramieniu mocno ją do siebie przytulając. Stali tak przez chwile po czym puścił ją i spojrzał na jej nagie piersi. Zniżył twarz do ich poziomu i z delikatnością zaczął obsypywać pocałunkami ranę zdobiącą jej krągłości.
-Neji, co ty robisz...przestań! Wiem że się zmuszasz...ja.....!
Chłopak podniósł głowę i ponownie popatrzyl jej w oczy po czym przysunął swoje usta do jej ucha....
-Nie płacz TenTen..-gładził ją dłonią po plecach
-Ale.... gdyby nie ta blizna to byś się do mnie nie zniechęcił...-mówiła pod nosem.
-A czy ja wyglądam jak ktoś kto się do Ciebie zniechęcił? Czy Ty w ogóle słuchałaś co ja do Ciebie przed chwila powiedziałem?
-Ż-że kochasz mnie taką jaką jestem...
-Właśnie....
-No ale ta rana jest okropna! Jak się zagoi to będę miała bliznę i...!
-Ciii- przyłożył jej palec do ust- teraz przestań płakać i wsłuchaj się w to co chcę Ci powiedzieć dobrze?- otarł jej palcem łzy ściekające po policzku.
Kiwnęła głową w geście zrozumienia i się wyciszyła.
-Już Ci lepiej?
-Tak..... Ale nadal....będę miała ta bliznę i.....
-TenTen do cholery!- nerwy mu puściły lecz szybko się opanował-Zrozum że jak dla mnie możesz mieć tysiąc takich blizn! Możesz być nimi nawet cała pokryta! A wiesz dlaczego?Bo to nic nie zmienia! Wciąż jesteś moją Tenten.... Nie przeszkadza mi ta blizna, nie jestem z Tobą z powodu twojego ciała, chociaż przyznam ze masz je nieziemskie..- gdy to powiedział brązowowłosa zaśmiała się cicho, lecz nie ze zdenerwowania czy złości, a z radości- Jesteś osobą którą kocham, rozumiesz?
-Hai....-mocno wtuliła się w jego tors a on ją mocno przytulił.
-Cieszę się że to zrozumiałaś... Chodźmy spać...-wziął ją na ręce po czym położył w łóżku i podał górę od piżamy.
Wzięła ją i odrzuciła w kąt pokoju.
-Co ty....!
Chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w swoja stronę powodując tym samym że zajmował taką samą pozycję jak wtedy gdy powiedział że chce się z nią kochać.
-Chyba coś chciałeś, prawda?
-W sumie to był plan Shikamaru, żeby dowiedzieć się o co chodzi... No ale jeżeli chcesz to...
-Co takiego?!
- Aj mniejsza o to, kiedyś Ci powiem....
-Co?! Ale nie! Ja chcę..!
-Przycisz się w końcu!- wpił się nachalnie w jej usta i przerwał jej zdanie.
Nie odepchnęła go tylko się zatopiła w jego pieszczotach...W pieszczotach mężczyzny którego kochała ponad wszystko..
Jeżeli docieniacie to co piszę to proszę abyście zostawili jakiś komentarz, to motywuje.!
A TERAZ OPOWIADANIE:
*******************************************************************
-Skoro chciałeś ze mną porozmawiać, zapewne nie jest to błaha sprawa-powiedział Nara siadając na łóżku.
-Jak zawsze wszystko wiesz.... Bo chodzi o..
-TenTen, nieprawdaż?
-Tak....Od tamtej misji zmieniła się,jest chłodniejsza dla mnie. Jak proponuje jej pomoc to mi odmawia. Boi się nawet przy mnie przebrać. Mówi że nie lubi bandaży...ale przecież to tylko kawałek materiału.
-Jak zwykle jesteś nie kumaty...-westchnął Shika.
-To mi powiedz czego nie rozumiem!
-Sam to powinieneś zauważyć. Ja Cię mogę tylko nakierować...
-Dobre chociaż to...
-Jak wrócicie do domu, powiedz że chcesz się z nią kochać.
-Co?!-zaczerwienił się Neji- A co to ma wspólnego z jej zachowaniem?!
-Po prostu to zrób, jasne? Jesteś wkurzający....
-To dziwny pomysł...ale zaufam Ci. A jeżeli to coś pogorszy to będę Cię obwiniał o to do końca życia!
-Hai hai, a teraz chodź do reszty.
**********************************************************
-Shika!-blondyna rzuciła się mu na szyję całując w policzek i radośnie się przy tym uśmiechając.
-Nie było mnie chwilę a Ty już jesteś pijana.
-Nie wiem o czym mówisz kochanie.
Jak na komendę spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jego Temari nigdy by do niego tak nie powiedziała, lecz widać alkohol robił swoje.
-Ah, usiądź upierdliwa babo bo zaraz coś wywiniesz. Masz więcej nie pić.
-Chyba żartujesz! Oblewamy powrót Sasuke! Poza tym prawie wszyscy są wstawieni. Gdybyś nie wyszedł z Nejim to też byś tak wyglądał!
Rozejrzał się na około.Temari mówiła prawdę. Każdy był pijany. Neji aby nadrobić zaległości pił kieliszek za kieliszkiem. Jedynymi trzeźwymi osobami był on i Sakura która ogarniała całą sytuację i pilnowała żeby nikomu nie stała się krzywda. Mimo to bawiła się świetnie.
Nie czekając dłużej poszedł w ślady Nejiego. Mimo że miał silną głowę, alkohol szybko zakręcił mu w głowie.
-Zagrajmy w butelkę!-krzyknęła Ino wchodząc na stół.
-Znasz tylko ta zabawę? Na imprezie u Naruto też ją zaproponowałaś- naśmiewał się Kiba za co dostał kuksańca od Kankurou.
-Nie podobało Ci się?-spytał chłopak z Suny.
-Nie! Bo nie było mojej Hanabi!-przytulił do siebie dziewczynę na co Neji troszkę zesztywniał.
-No to teraz tu jest, więc możesz zaszaleć!
-Taki mam zamiar!
-Kiba!-z końca stołu odezwał się Neji - Wiesz czego Ci nie radzę robić...ona ma 16 lat...
-Spokojna głowa. Nic jej nie zrobię póki sama nie będzie chciała.
-Ty idioto! Póki nie ma skończonych 18 lat nie możesz jej tknąć, rozumiesz?!
-Neji-niisan! Sama będę decydować co mam ze sobą zrobić. Już nie jestem malutką dziewczynką!
-Masz szesnaście lat! Jesteś jeszcze....!
-Neji! Wyluzuj! -krzyknęła TenTen- niech sama zdecyduje.
-Ale..
-Nie udawaj niewiniątka! My zaczęliśmy uprawiać seks jak mieliśmy po 15 lat!
Miny zgromadzonych były nie do opisania. Dziewczyny patrzyły się z wielkim zdziwieniem,a chłopacy jakby Neji był ich bóstwem. Jednak cała ta sytuacja nie rozbawiła go, wręcz przeciwnie, strasznie się zawstydził a jego twarz zrobiła się purpurowa.
-No proszę i to Ty mnie pouczasz-powiedział Kiba ze śmiechem.
- Aj zamknij się...- opadł na krzesło.
-Neji! jesteś bossem!-krzyczał Uzumaki razem z Sasuke, dzięki czemu poprawili mu humor- jesteś naszym guru!
-Dobrze wiedzieć..
Rumieniec z jego twarzy zeszedł ale nadal czul się zawstydzony i to jeszcze przez własną dziewczynę!
-Wypijmy za Nejiego!-krzyknął Kiba podnosząc kieliszek w górę, powodując że reszta zrobiła to samo.
Nikt z osób nie bawił się źle. Zagrali parę razy w butelkę, trochę popili i zebrali się do swoich domów. Co prawda chcieli pomóc Sakurze sprzątać ale im odmówiła.
*******************************************************
-Nie jest tak źle-powiedziałam do siebie- Szybko się z tym uwinę.
-Pomóc Ci?- zaproponował Sasuke wychylając się zza ściany.
Było widać ze jest wstawiony.
-Nie dzięki, w twoim stanie jedynym co powinieneś zrobić jest położyć się spać.
-Nie chce mi się spać ale....Ej czemu masz na sobie takie skąpe ubranko co?
-No raczej że mam dużo do sprzątania i nałożyłam stare dresy żeby nie sprzątać w sukience.
-Fajne te dresy, to prawie jakbyś była naga- lubieżnie się uśmiechnął- Czyżby to była jakaś propozycja?
Co prawda ubranie było bardzo zniszczone. Króciutkie spodenki w których lekko było mi widać pośladki i biała bluzka na cienkich ramiączkach sięgającą ledwo za piersi...mogło to wyglądać prowokująco, ale dla mnie to nie była żadna nowość.Nie pomyślałam o odczuciach Sasuke...
Nie zdążyłam wypowiedzieć nawet jednego słowa a jego usta już spoczywały na moich. Byłam tak otumaniona że nawet nie zauważyłam kiedy przycisnął mnie do ściany.
- Sasuke-kun....C-Co ty robisz?-próbowałam się wyrwać.
Nie miałam nic przeciw całowaniu lecz ona posunął się za daleko. Jedną ręką zszedł na mój pośladek a drugą blokował moje ręce trzymając je w górze i zaczął całować moją szyję.
-Przepraszam ale już się nie powstrzymam....Nie bądź zła...
-Ale ja nie chce..... Auć!
Sasuke dość mocno przygryzł mój płatek ucha. Nie zważał na moje protesty, zaczął mi robić malinkę na szyi co mi się nie podobało. Co by powiedzieli inni gdyby to zobaczyli? Przecież ja pracuje!
-Przestań, jak ktoś to zobaczy...!
-To będzie wiedział że jesteś moja....-szepnął mi do ucha.
-Baka....!
W jednej chwili poczułam jak uścisk Sasuke się rozluźnia. Jego głowa opadła na moje ramię a reszta ciała oparła się na mnie bezwładnie. Zasnął....
****************************************************************
-Dlaczego jeszcze nie spisz? Nie musiałeś na mnie czekać.-zdziwiła się TenTen, bo Neji zawsze zasypiał zanim ona wyszła z łazienki.
-Bo chciałem na Ciebie poczekać.
Westchnęła i nic nie odpowiedziała.Ułożyła się wygodnie na łóżku i przykryła kołdrą. Odwróciła się w stronę bruneta aby go zobaczyć lecz on już usadowił się tuż nad nią.
-Co ty robisz? I dlaczego na mnie siedzisz?
-Chcę Cię....
-Co Ty wygadujesz...
-Chcę się z Tobą kochać.
-Nie.
-Dlaczego?!-oburzył sie- Daj mi jakąś sensowną odpowiedź.
-No bo..... bo nie jestem jeszcze w pełni sił...
-Dzisiaj rano powiedziałaś ze świetnie się czujesz.
-Zmieniłam zdanie....
-To nie jest wytłumaczenie.-sięgnął ręka do zapięcia jej koszuli nocnej.
-Nie!!! -krzyknęła i wybiegła z łóżka stając na środku pokoju.- Nie rób tego!- z jej oczu poleciały słone łzy.
-TenTen....co się Tobą dzieje... Zrobiłem coś nie tak? Dlaczego płaczesz do cholery!
Pokiwała tylko głową, dając mu znać że nic nie zrobił.
-Więc o co chodzi? Jak nie będę nic wiedział to nic nie będę mógł zrobić- podniosłem się i chciałem do niej podejść.
-Nie zbliżaj się!- oddaliła się jeszcze bardziej.
Zamurowało go. Nie chciała żeby choćby do niej podszedł. Coś musiało ją dręczyć coś bardzo poważnego.
-B-boję się Ciebie stracić N-Neji..-wyjąkała przez łzy- ...ale wiem że to i tak się stanie...
-Co ty mówisz..?
-Nie przerywaj mi....Chodzi o to ..że ja nie chcę.... żebyś się mną brzydził ...żebyś się zmuszał do czegokolwiek...-spuściła głowę na dół.
-Ale dlaczego miałbym się brzydzić i zmuszać?- ponownie próbował podejść lecz ona się odsuwała za każdym razem gdy to robił.
-Nie oszukujmy sie..moje ciało nie jest już takie samo. Zostanie mi blizna, nie da rady jej wyleczyć. Będę miała wielką szramę na piersiach do kończ życia...
-I to Cię martwi? Przecież mi nie zależy na...
-Teraz tak mówisz!-ogarnęła ją furia- Jak wyzdrowieję nawet nie będziesz chciał na mnie patrzeć ! Będziesz się mną brzydził! Nie mów że tak nie będzie bo doskonale wiem co wtedy będziesz o mnie myślał!- chwyciła koszulę od piżamy i zerwała ją z siebie, po czym odwinęła bandaż który zakrywał jej piersi.
Neji zrozumiał o co jej chodziło. Przez całą długość piersi przeciągała się gruba szkarłatna rana. Osadzona była w połowie górnej części piersi, przecięcie które tam miała sprawiało iluzję jakby piersi nie należały do reszty ciała lecz zostały przyszyte..To że zostanie blizna było nieuniknione. Jednak on nie czuł do tego żadnej niechęci...
-Widzisz? nawet teraz nie jesteś w stanie nic powiedzieć....
-TenTen.....Nie wiem co sobie uroiłaś...ale kocham Cię taką jaką jesteś- podszedł bliżej lecz ona się odsuwała.
W końcu trafiła na ścianę, co dało chłopakowi możliwość bliskiego podejścia do niej. Popatrzył w jej zapłakane oczy i oprał głowę na jej ramieniu mocno ją do siebie przytulając. Stali tak przez chwile po czym puścił ją i spojrzał na jej nagie piersi. Zniżył twarz do ich poziomu i z delikatnością zaczął obsypywać pocałunkami ranę zdobiącą jej krągłości.
-Neji, co ty robisz...przestań! Wiem że się zmuszasz...ja.....!
Chłopak podniósł głowę i ponownie popatrzyl jej w oczy po czym przysunął swoje usta do jej ucha....
-Nie płacz TenTen..-gładził ją dłonią po plecach
-Ale.... gdyby nie ta blizna to byś się do mnie nie zniechęcił...-mówiła pod nosem.
-A czy ja wyglądam jak ktoś kto się do Ciebie zniechęcił? Czy Ty w ogóle słuchałaś co ja do Ciebie przed chwila powiedziałem?
-Ż-że kochasz mnie taką jaką jestem...
-Właśnie....
-No ale ta rana jest okropna! Jak się zagoi to będę miała bliznę i...!
-Ciii- przyłożył jej palec do ust- teraz przestań płakać i wsłuchaj się w to co chcę Ci powiedzieć dobrze?- otarł jej palcem łzy ściekające po policzku.
Kiwnęła głową w geście zrozumienia i się wyciszyła.
-Już Ci lepiej?
-Tak..... Ale nadal....będę miała ta bliznę i.....
-TenTen do cholery!- nerwy mu puściły lecz szybko się opanował-Zrozum że jak dla mnie możesz mieć tysiąc takich blizn! Możesz być nimi nawet cała pokryta! A wiesz dlaczego?Bo to nic nie zmienia! Wciąż jesteś moją Tenten.... Nie przeszkadza mi ta blizna, nie jestem z Tobą z powodu twojego ciała, chociaż przyznam ze masz je nieziemskie..- gdy to powiedział brązowowłosa zaśmiała się cicho, lecz nie ze zdenerwowania czy złości, a z radości- Jesteś osobą którą kocham, rozumiesz?
-Hai....-mocno wtuliła się w jego tors a on ją mocno przytulił.
-Cieszę się że to zrozumiałaś... Chodźmy spać...-wziął ją na ręce po czym położył w łóżku i podał górę od piżamy.
Wzięła ją i odrzuciła w kąt pokoju.
-Co ty....!
Chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w swoja stronę powodując tym samym że zajmował taką samą pozycję jak wtedy gdy powiedział że chce się z nią kochać.
-Chyba coś chciałeś, prawda?
-W sumie to był plan Shikamaru, żeby dowiedzieć się o co chodzi... No ale jeżeli chcesz to...
-Co takiego?!
- Aj mniejsza o to, kiedyś Ci powiem....
-Co?! Ale nie! Ja chcę..!
-Przycisz się w końcu!- wpił się nachalnie w jej usta i przerwał jej zdanie.
Nie odepchnęła go tylko się zatopiła w jego pieszczotach...W pieszczotach mężczyzny którego kochała ponad wszystko..
wtorek, 9 kwietnia 2013
25.
Późną nocą byliśmy już w wiosce. Tak jak zostaliśmy poinstruowani, pierwszą rzeczą jaka zrobiliśmy, było odwiedzenie Hokage.
Delikatnie zapukałam w drzwi i weszłam, a za mną Sasuke.
-Hokage-sama....-powiedziałam niepewnie do kobiety drzemającej przy biurku.
Nie reagowała więc podeszłam i ją lekko szturchnęłam...Jak na zawołanie otworzyła oczy i podskoczyła w górę ze złowrogim wyrazem twarzy, lecz jak nas zauważyła na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
-A więc jesteście. Jest san środek nocy, zapewne jesteście zmęczeni....Sakura...-zwróciła się do mnie- Klucze od twojego mieszkania są u mnie, więc zaraz Ci je dam. A co do Ciebie Sasuke...-podeszła i poklepała go po ramieniu- Cieszę się że Cię widzę. Już się nie mogę doczekać miny Naruto jak Cię zobaczy.
Posiadacz sharingana tylko lekko westchnął mierzwiąc sobie przy tym lekko włosy z tyłu głowy. Widocznie trochę się zmieszał, gdy Tsuande wspomniała Uzumakiego. Pewnie denerwuje się spotkaniem z nim.
Hokage oddała mi klucze i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
-Jeszcze chwilkę i będziemy na miejscu. Nie mam drugiego łóżka, więc prześpię się na kanapie a ty w moim pokoju.
-Spokojnie, kanapa mi w zupełności wystarczy.
-Jesteś moim gościem, więc powinnam dbać o twoją wygodę, a nie moją.
-Skoro chcesz o mnie dobrze dbać...to śpij ze mną. Wtedy będzie dla mnie najwygodniej.
-Tego nie mogę zrobić! Nie jesteśmy oficjalnie parą. Wyobraź sobie że ktoś nagle wpada i zastaje nas w takiej sytuacji, nas dwoje w jednym łóżku. Mógłby sobie coś źle pomyśleć.
-Masz trochę racji, chociaż pewnie sami się już domyślili że jesteśmy razem. Hokage na pewno pokazała im twój list, więc wiedzą na czym stoimy.
-Wiem, ale ja nie chcę ryzykować...To tu mieszkam- wskazałam na średniej wielkości domek z okazałym , dobrze zadbanym ogródkiem i werandą przy wejściu- Tu mieszkam...
-Ładne miejsce.. I ta wielka wiśnia. Widocznie masz sentyment do swojego imienia. Czyżby samouwielbienie?- prychnął w moją stronę.
Właśnie tej strony Sasuke nie lubiłam....Tego jak prychał, kpił, czy wyzywał drugą osobę,lecz było to znośne. Odkąd sobie wszystko wyjaśniliśmy już nie gra przede mną takiego złego.
Weszliśmy do domu i się rozgościliśmy. Na początek wzięłam kąpiel, co Sasuke zrobił też z miłą chęcią po mnie. On jak to on który zawsze był bezwstydny wyszedł w samych bokserkach mimo iż dałam mu szlafrok do nałożenia., jednak po moim długim gadaniu w końcu go założył.
Szybko zasnęłam, byłam zmęczona podróżą a jutro pewnie wszyscy będą się chcieli zobaczyć z naszą dwójką.
***********************************************
-TenTen, podać Ci coś?
- Nie dziękuję ,poradzę sobie.
-Nie powinnaś się przemęczać.
-Tak, ale czuję się o wiele lepiej.
-Ty się tak czujesz, lecz nie twoja rana. Musisz uważać żeby ci się ponownie nie otworzyła.
-Wiem.. z resztą nie chcę o tym gadać.... No i nie mogę ciągle na Tobie polegać.
-Wręcz przeciwnie. Jesteśmy ze sobą masę czasu...Chcę być dla Ciebie podporą a nie kimś bezużytecznym.
-Ty nigdy nie jesteś bezużyteczny. Zawsze najpierw troszczysz się o moje dobro.
-Bo jesteś dla mnie najważniejsza...
Dziewczyna lekko kiwnęła głową po czym opadła na poduszkę.
-Neji...mógłbyś na chwilę wyjść?Chciałabym się przebrać..-poprosiła.
-Jasne..Wiem że jesteś wstydliwa, ale ja Cię już wcześniej widziałem więc czemu nie możesz się przy mnie przebrać?
-Nie chcę o tym rozmawiać. Nie lubię tych opatrunków....tych bandaży...
-Niech będzie...jak skończysz to zawołaj mnie.
-Jasne...
**************************************************************
Nadchodził wieczór. Dziwiłam się że nikt nie przyszedł nas odwiedzić, a już szczególnie Naruto.
Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi. Nawet mi nie przyszło do głowy kto to może być. Zdziwiłam się gdy przed drzwiami zastałam wszystkich przyjaciół. ( Naruto i Hinata; Shikamaru i Temari; Kiba i Hanabi; Neji i Tenten; Ino i Kankurou; Gaara i Matsuri; Kiba i Hanabi)
-Ohayo Sakura-chan!- krzyczał Naruto wchodząc do domu- A gdzie Sasuke?!- zaczął się norwowo rozglądać wokoło siebie.
-Spokojnie, on tylko poszedł się przebrać.Siadajcie przy stole, zaraz dam wam coś do picia.
-Nie martw się tym, przynieśliśmy troszkę " prowiantu "... W końcu trzeba to oblać- powiedział Shika podnosząc pojemnik z sake ku górze- Ale możesz zrobić coś do jedzenia.
-Jasne. A właśnie Neji, TenTen, nie spodziewałam się ze przyjdziecie w końcu TenTen nie powinna się ruszać... ale jestem wam bardzo wdzięczna.
-Oczywiście że musieliśmy tu być, Neji nie chciał odpuścić i żebym się nie męczyła przez całą drogę niósł mnie na rękach głupek jeden-zaśmiała się.
-Marudzisz TenTen! Wypijesz sake i od razu staniesz na nogi!- krzyczał do niej Naruto na co wszyscy wybuchli śmiechem.
****************************************************************************
-TenTen, jeżeli będziesz się źle czuła to mi powiedz... Wiesz że...
-Neji! Nie chcę o tym gadać, jasne?-spojrzała na niego karcąco.
-Jeju...Coś Cię męczy, widzę to...Przecież możesz mi powiedzieć.
-Nie chce o tym gadać, zrozum.
-Jak sobie chcesz...
******************************************************************************
Sasuke wszedł do salonu i zapanowała chwilowa cisza, lecz po chwili wszyscy rzucili się na Uchihe i zaczęli go przytulać i całować. Po jego minie było widać że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy...Przyglądając się bardziej, zauważyłam że lekko się uśmiecha, choć w duszy pewnie niesamowicie się cieszył.
-No to wypijmy za zdrowie Sasuke!-ponownie udzielił się Naruto.
-Ja nie mogę , ktoś musi potem po was ogarnąć- zadeklarowałam.
-Ej!Sakura! -krzyknął na mnie oburzony Sasuke- Ze mną się nie napijesz?!
-Będzie jeszcze mnóstwo okazji, dzisiaj odpuszczam.
-O nie nie nie..-przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie- Jeżeli się nie napijesz będę zmuszony pocałować Cię przy wszystkich!
-UUUUUUU- wrzasnęli chórkiem.
Nie spodziewałam się takiego zagrania ze strony Sasuke, ale patrząc po minach zgromadzonych, podobało się im to co powiedział. Nagle zaczęli krzyczeć gorzko, gorzko! ,
-Sakurcia!- krzyknął Kiba - ja bym na twoim miejscu wybrał buziaka!
-I wiesz...nie krępuj się...-powiedziała cicho Hinata.
Wszyscy lekko zdziwili się na jej słowa bo zawsze się wszystkiego bała. Widocznie przy Uzumakim się zmieniła.
-Ok ok, więc chyba wybiore Sa......- przeciągałam- ...ke!- pokazałam przy tym język Sasuke, na co reszta zareagowała śmiechem.
Chwyciłam kieliszek i wypiłam jego zawartość. Wszyscy usiedli do stołu a ja z dziewczynami podałam ciepłe dania i przekąski.
Zauważyłam że Neji i Shikamaru poważnie rozmawiają o czymś i nie byli tak wesoli jak reszta.
-Chłopaki-powiedziałam cicho by tylko oni mnie usłyszeli- Jak chcecie o czymś pogadać i jest to ważne to idźcie do mojego pokoju, będziecie tam mieli ciszę i spokój.Wejście jest koło łazienki.- uśmiechnęłam się.
-Dzięki Sakura...- powiedział Neji po czym obydwoje wyszli...
Delikatnie zapukałam w drzwi i weszłam, a za mną Sasuke.
-Hokage-sama....-powiedziałam niepewnie do kobiety drzemającej przy biurku.
Nie reagowała więc podeszłam i ją lekko szturchnęłam...Jak na zawołanie otworzyła oczy i podskoczyła w górę ze złowrogim wyrazem twarzy, lecz jak nas zauważyła na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
-A więc jesteście. Jest san środek nocy, zapewne jesteście zmęczeni....Sakura...-zwróciła się do mnie- Klucze od twojego mieszkania są u mnie, więc zaraz Ci je dam. A co do Ciebie Sasuke...-podeszła i poklepała go po ramieniu- Cieszę się że Cię widzę. Już się nie mogę doczekać miny Naruto jak Cię zobaczy.
Posiadacz sharingana tylko lekko westchnął mierzwiąc sobie przy tym lekko włosy z tyłu głowy. Widocznie trochę się zmieszał, gdy Tsuande wspomniała Uzumakiego. Pewnie denerwuje się spotkaniem z nim.
Hokage oddała mi klucze i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
-Jeszcze chwilkę i będziemy na miejscu. Nie mam drugiego łóżka, więc prześpię się na kanapie a ty w moim pokoju.
-Spokojnie, kanapa mi w zupełności wystarczy.
-Jesteś moim gościem, więc powinnam dbać o twoją wygodę, a nie moją.
-Skoro chcesz o mnie dobrze dbać...to śpij ze mną. Wtedy będzie dla mnie najwygodniej.
-Tego nie mogę zrobić! Nie jesteśmy oficjalnie parą. Wyobraź sobie że ktoś nagle wpada i zastaje nas w takiej sytuacji, nas dwoje w jednym łóżku. Mógłby sobie coś źle pomyśleć.
-Masz trochę racji, chociaż pewnie sami się już domyślili że jesteśmy razem. Hokage na pewno pokazała im twój list, więc wiedzą na czym stoimy.
-Wiem, ale ja nie chcę ryzykować...To tu mieszkam- wskazałam na średniej wielkości domek z okazałym , dobrze zadbanym ogródkiem i werandą przy wejściu- Tu mieszkam...
-Ładne miejsce.. I ta wielka wiśnia. Widocznie masz sentyment do swojego imienia. Czyżby samouwielbienie?- prychnął w moją stronę.
Właśnie tej strony Sasuke nie lubiłam....Tego jak prychał, kpił, czy wyzywał drugą osobę,lecz było to znośne. Odkąd sobie wszystko wyjaśniliśmy już nie gra przede mną takiego złego.
Weszliśmy do domu i się rozgościliśmy. Na początek wzięłam kąpiel, co Sasuke zrobił też z miłą chęcią po mnie. On jak to on który zawsze był bezwstydny wyszedł w samych bokserkach mimo iż dałam mu szlafrok do nałożenia., jednak po moim długim gadaniu w końcu go założył.
Szybko zasnęłam, byłam zmęczona podróżą a jutro pewnie wszyscy będą się chcieli zobaczyć z naszą dwójką.
***********************************************
-TenTen, podać Ci coś?
- Nie dziękuję ,poradzę sobie.
-Nie powinnaś się przemęczać.
-Tak, ale czuję się o wiele lepiej.
-Ty się tak czujesz, lecz nie twoja rana. Musisz uważać żeby ci się ponownie nie otworzyła.
-Wiem.. z resztą nie chcę o tym gadać.... No i nie mogę ciągle na Tobie polegać.
-Wręcz przeciwnie. Jesteśmy ze sobą masę czasu...Chcę być dla Ciebie podporą a nie kimś bezużytecznym.
-Ty nigdy nie jesteś bezużyteczny. Zawsze najpierw troszczysz się o moje dobro.
-Bo jesteś dla mnie najważniejsza...
Dziewczyna lekko kiwnęła głową po czym opadła na poduszkę.
-Neji...mógłbyś na chwilę wyjść?Chciałabym się przebrać..-poprosiła.
-Jasne..Wiem że jesteś wstydliwa, ale ja Cię już wcześniej widziałem więc czemu nie możesz się przy mnie przebrać?
-Nie chcę o tym rozmawiać. Nie lubię tych opatrunków....tych bandaży...
-Niech będzie...jak skończysz to zawołaj mnie.
-Jasne...
**************************************************************
Nadchodził wieczór. Dziwiłam się że nikt nie przyszedł nas odwiedzić, a już szczególnie Naruto.
Jak na zawołanie ktoś zadzwonił do drzwi. Nawet mi nie przyszło do głowy kto to może być. Zdziwiłam się gdy przed drzwiami zastałam wszystkich przyjaciół. ( Naruto i Hinata; Shikamaru i Temari; Kiba i Hanabi; Neji i Tenten; Ino i Kankurou; Gaara i Matsuri; Kiba i Hanabi)
-Ohayo Sakura-chan!- krzyczał Naruto wchodząc do domu- A gdzie Sasuke?!- zaczął się norwowo rozglądać wokoło siebie.
-Spokojnie, on tylko poszedł się przebrać.Siadajcie przy stole, zaraz dam wam coś do picia.
-Nie martw się tym, przynieśliśmy troszkę " prowiantu "... W końcu trzeba to oblać- powiedział Shika podnosząc pojemnik z sake ku górze- Ale możesz zrobić coś do jedzenia.
-Jasne. A właśnie Neji, TenTen, nie spodziewałam się ze przyjdziecie w końcu TenTen nie powinna się ruszać... ale jestem wam bardzo wdzięczna.
-Oczywiście że musieliśmy tu być, Neji nie chciał odpuścić i żebym się nie męczyła przez całą drogę niósł mnie na rękach głupek jeden-zaśmiała się.
-Marudzisz TenTen! Wypijesz sake i od razu staniesz na nogi!- krzyczał do niej Naruto na co wszyscy wybuchli śmiechem.
****************************************************************************
-TenTen, jeżeli będziesz się źle czuła to mi powiedz... Wiesz że...
-Neji! Nie chcę o tym gadać, jasne?-spojrzała na niego karcąco.
-Jeju...Coś Cię męczy, widzę to...Przecież możesz mi powiedzieć.
-Nie chce o tym gadać, zrozum.
-Jak sobie chcesz...
******************************************************************************
Sasuke wszedł do salonu i zapanowała chwilowa cisza, lecz po chwili wszyscy rzucili się na Uchihe i zaczęli go przytulać i całować. Po jego minie było widać że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy...Przyglądając się bardziej, zauważyłam że lekko się uśmiecha, choć w duszy pewnie niesamowicie się cieszył.
-No to wypijmy za zdrowie Sasuke!-ponownie udzielił się Naruto.
-Ja nie mogę , ktoś musi potem po was ogarnąć- zadeklarowałam.
-Ej!Sakura! -krzyknął na mnie oburzony Sasuke- Ze mną się nie napijesz?!
-Będzie jeszcze mnóstwo okazji, dzisiaj odpuszczam.
-O nie nie nie..-przyciągnął mnie do siebie i objął w pasie- Jeżeli się nie napijesz będę zmuszony pocałować Cię przy wszystkich!
-UUUUUUU- wrzasnęli chórkiem.
Nie spodziewałam się takiego zagrania ze strony Sasuke, ale patrząc po minach zgromadzonych, podobało się im to co powiedział. Nagle zaczęli krzyczeć gorzko, gorzko! ,
-Sakurcia!- krzyknął Kiba - ja bym na twoim miejscu wybrał buziaka!
-I wiesz...nie krępuj się...-powiedziała cicho Hinata.
Wszyscy lekko zdziwili się na jej słowa bo zawsze się wszystkiego bała. Widocznie przy Uzumakim się zmieniła.
-Ok ok, więc chyba wybiore Sa......- przeciągałam- ...ke!- pokazałam przy tym język Sasuke, na co reszta zareagowała śmiechem.
Chwyciłam kieliszek i wypiłam jego zawartość. Wszyscy usiedli do stołu a ja z dziewczynami podałam ciepłe dania i przekąski.
Zauważyłam że Neji i Shikamaru poważnie rozmawiają o czymś i nie byli tak wesoli jak reszta.
-Chłopaki-powiedziałam cicho by tylko oni mnie usłyszeli- Jak chcecie o czymś pogadać i jest to ważne to idźcie do mojego pokoju, będziecie tam mieli ciszę i spokój.Wejście jest koło łazienki.- uśmiechnęłam się.
-Dzięki Sakura...- powiedział Neji po czym obydwoje wyszli...
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
24.
Droga Sakuro.
Zwołałam zebranie wioski i kage. Rozpatrzyliśmy twoją propozycję. Raikage miał spore obiekcje w stosunku do Sasuke. Jak wiesz jest zdrajcą wioski, przestępcą i widnieje w książeczce Bingo. Jednak powinnaś dziękować Gaarze, bo to jedynie dzięki niemu Sasuke ma od teraz wstęp do wioski. Lecz oczywiście jest to czas próbny. Może w niej zamieszkać, mieszkańcy też się na to zgodzili. Zapewne Naruto też będzie się cieszył. Więc mam nadzieję że szybko nas odwiedzicie i pierwsze co zrobicie to stawicie się u mnie w biurze. A co do Akatsuki.... Możesz próbować swoich sił, lecz nie jestem pewna czy oni pozytywnie to odbiorą.
Piąta Hokage, Tsunade.
-To by było na tyle- zwinęłam papier i odłożyłam na półkę.
-To nie jest tak źle. Sasuke po prostu ma okres próbny-pocieszyła mnie Konan
-Wiem, ale boję się że go nie zaakceptują...
-O mnie się nie martw-wtrącił się Sasuke- Dam sobie radę, pewnie nie będzie tak strasznie. Zanjedziemy jakieś lokum.
-Przez jakiś czas zamieszkasz u mnie, w końcu nadal mam mieszkanie a wynajmuje je sama.
-Ale będziecie nas odwiedzać co nie?- wtrącił Deidara.
-Jasne Dei, a teraz wybaczcie, nie będziemy zwlekać, jeszcze dziś wieczorem mam zamiar wrócić do wioski.
-Więc nie marnujcie czasu, jak dotrzecie to napiszcie list- powiedział Pein.
Przytaknęłam i razem z Sasuke ruszyliśmy w stronę pokoju.
*****************************************************************
Od paru godzin był w wiosce dźwięku, lecz nie zastał tam nikogo. Żadnego żywego ducha, panowała tam idealna cisza, jakby walka już się zakończyła, lecz to były jedynie pozory. Uruchomił byakugana i w szybkim tępie zobaczył barierę która otaczała cała drużynę wraz z TenTen i wrogami. Po krótkim oglądnięciu bariery wiedzial co musi zrobić, znał jej wszystkie słabe punkty. Bez zastanowienia użył Hakke Hasangeki i przebił się przez zasłonę. Jedyną dobrą opcją było to że pozostał niezauważony przez wrogów. Próbował wyszukać w tłumie walczących ludzi TenTen lecz nie mógł jej dostrzec. Do głowy przychodziły mu najczarniejsze myśli...Może jest ranna, może nie żyje, może ją gdzieś uwięzili...
Z zamyślenia wyrwał go rozpaczliwy krzyk dziewczyny. Pobiegł w jej kierunku jak najszybciej mógł, lecz już nic nie mógł poradzić. Na piersi TenTen widniała długa szrama zrobiona czymś niesamowicie wielkim i ostrym. W bólu podniosła się trzymając krwawiące miejsce.
-TenTen schyl się!- krzyknął w jej stronę widząc lecące w jej stronę srebrne ostrze.
-Neji?! Co ty tu robisz?- powoli podeszła do chłopaka ciągle walcząc z przeciwnikami którzy teraz otaczali ich oboje.
-Tsunade mnie przysłała , mówiła że masz kłopoty.
-Jak zwykle przesadza, dobrze mi idzie... -starała się ukryć ból.
-Jesteś poważnie ranna, nie powinnaś walczyć, chowaj się za mnie, będę przyjmował ataki.
-Przypominam Ci że kiedyś o tym rozmawialiśmy. To jest moja misja i nie ważne czy miałabym zginać staram się ją wykonać do końca...
-Ale spójrz na twój stan. Przez byakugana widzę że twoje naczynia krwionośne się rozszerzają, ubywa Ci coraz więcej krwi. Prędzej czy później zemdlejesz z wycieńczenia.
-Wiem, sama to czuję, ale póki mogę...
-Już nic nie mów, tylko się męczysz.....- po popatrzył na nią z troską, ale też się bał.
Starał się ją odciążyć i zgarniał na siebie większą liczbę przeciwników, niestety przy tym tracił coraz więcej siły. Na polu walki nie pozostało dużo jednostek wroga, znacznie przeważała grupa z Konohy. Kiedy zostali oni i grupka osób, na arenę wkroczył mężczyzna którego TenTen miała obserwować.
Chciał już ruszyć do ataku, lecz coś go powstrzymało. Dziewczyna zablokowała go jakimś dziwnym jutsu i powoli wstała na nogi.
-Wiedziałam że będziesz chciał ruszyć do walki, ale to moja bitwa- lekko się zachwiała i ruszyła w stronę przeciwnika.
-Nie bądź głupia! Jesteś na ostatku sił! On może Cię zabić!-krzyczał tak głośno jak tylko mógł, lecz ona go ignorowała.
-Kinuta Dosu..... dawnośmy się nie widzieli, nieprawdaż? Ile to już minęło od czasu gdy przechodziliśmy egzamin na chunnina co?
-Jestem pod wrażeniem że mnie pamiętasz....-powiedział ochrypłym głosem.
Nie słuchając go więcej zaatakowała go kunaiami i przeszła na walkę wręcz, lecz nie dawało to żadnych skutków, bo każdy cios bardzo dobrze parował. Odskoczył do tyłu i tylko prychnął pod nosem.
-Wysiłek sam nic nie znaczy, a teraz patrz, bo pokażę Ci coś, co rozrywa ściany.
Za pomocą dłoni wykonał skomplikowane jutsu. TenTen poczuła jakby dźwięk przeszywał jej ciało rozrywając je od środka....Kiedy upadła na kolana Dosu zaprzestał używania jutsu. Widziała parę lat temu jak walczył z Choujim. Pokonał go jednym ruchem, lecz za wszystko była odpowiedzialna jego szybkość i metalowa rękawica na dłoni, to dzięki niej wykonywał swoje techniki. Jedyny sposób aby go zatrzymać to ją zniszczyć...
Podniosła się i ponownie zaatakowała. Rana na klatce piersiowej niemiłosiernie piekła, powoli traciła przytomność....Przeciwnik ponownie odskoczył lecz tym razem miała plan. Liniami czakry luźno obwiązała przeciwnika, by po chwili zacisnąć więzy. Ostatkami sił wykonała ostatnią technikę.
-Bashosen!-krzyknęła wyskakując w górę, miotając w stronę przeciwnika niebezpiecznymi strugami powietrza.
Kiedyś ta technika zbiła jedną z masek Kakuzu i także tym razem się opłaciła... Ciało Dosu opadło bezwładnie na ziemię zalane krwią. Jej limit się skończył. Zemdlała...a co się z tym wiązało, pułapka na Nejiego przestała działać.
-Wracamy do Konohy- przejął rolę dowódcy- Nie mamy co zwlekać, ruszamy- wziął dziewczynę na ręce i pobiegli w stron Konohy.
*************************************************************
Wszyscy przyjaciele z Konohy udali się na egzamin na chunnina. Zajeli miejsca na trybunach i obserwowali pojedynki, lecz bardziej zaciekawiła ich dyskusja o powrocie Sasuke do wioski.
-Nie mogę uwierzyć! Znów będziemy drużyną!-cieszył się Naruto.
-Każdy tęsknił za Sasuke. Mam tylko nadzieję że czegoś nie wywinie..- dodała Ino.
-Gdyby chciał coś wywinąć to by nie wracał z Sakurą do wioski!-bronił go Uzumaki.
-Naruto, spokojnie, wszystko wiemy, nie musisz drzeć papy!- wrzeszczał Kiba na blondyna- Daj nam oglądnąć rozgrywkę!
-Kiba..... Nie krzycz na niego, to nie ma sensu. On musi się poekscytować- mówiła cicho Hanabi.
-Eh, to niech to robi gdzie indziej..-syknął.
- Spróbuj go zrozumieć, wraca jego najlepszy przyjaciel.
-Hai, Hai.... Już nie będę, przepraszam- objął ją ręką w tali a drugą ręką sięgnął po jej dłoń i delikatnie ją ucałował co wywołało rumieniec na twarzy dziewczyny.
-Kiba-kun....
-Ah, zapomniałem że się krępujesz...ja po prostu bardzo chciałem to zrobić....- spuścił głowę na dół.
-Nie szkodzi, to było miłe- tuliła twarz w jego szyję po czym zaczęła się przyglądać walce.
Zwołałam zebranie wioski i kage. Rozpatrzyliśmy twoją propozycję. Raikage miał spore obiekcje w stosunku do Sasuke. Jak wiesz jest zdrajcą wioski, przestępcą i widnieje w książeczce Bingo. Jednak powinnaś dziękować Gaarze, bo to jedynie dzięki niemu Sasuke ma od teraz wstęp do wioski. Lecz oczywiście jest to czas próbny. Może w niej zamieszkać, mieszkańcy też się na to zgodzili. Zapewne Naruto też będzie się cieszył. Więc mam nadzieję że szybko nas odwiedzicie i pierwsze co zrobicie to stawicie się u mnie w biurze. A co do Akatsuki.... Możesz próbować swoich sił, lecz nie jestem pewna czy oni pozytywnie to odbiorą.
Piąta Hokage, Tsunade.
-To by było na tyle- zwinęłam papier i odłożyłam na półkę.
-To nie jest tak źle. Sasuke po prostu ma okres próbny-pocieszyła mnie Konan
-Wiem, ale boję się że go nie zaakceptują...
-O mnie się nie martw-wtrącił się Sasuke- Dam sobie radę, pewnie nie będzie tak strasznie. Zanjedziemy jakieś lokum.
-Przez jakiś czas zamieszkasz u mnie, w końcu nadal mam mieszkanie a wynajmuje je sama.
-Ale będziecie nas odwiedzać co nie?- wtrącił Deidara.
-Jasne Dei, a teraz wybaczcie, nie będziemy zwlekać, jeszcze dziś wieczorem mam zamiar wrócić do wioski.
-Więc nie marnujcie czasu, jak dotrzecie to napiszcie list- powiedział Pein.
Przytaknęłam i razem z Sasuke ruszyliśmy w stronę pokoju.
*****************************************************************
Od paru godzin był w wiosce dźwięku, lecz nie zastał tam nikogo. Żadnego żywego ducha, panowała tam idealna cisza, jakby walka już się zakończyła, lecz to były jedynie pozory. Uruchomił byakugana i w szybkim tępie zobaczył barierę która otaczała cała drużynę wraz z TenTen i wrogami. Po krótkim oglądnięciu bariery wiedzial co musi zrobić, znał jej wszystkie słabe punkty. Bez zastanowienia użył Hakke Hasangeki i przebił się przez zasłonę. Jedyną dobrą opcją było to że pozostał niezauważony przez wrogów. Próbował wyszukać w tłumie walczących ludzi TenTen lecz nie mógł jej dostrzec. Do głowy przychodziły mu najczarniejsze myśli...Może jest ranna, może nie żyje, może ją gdzieś uwięzili...
Z zamyślenia wyrwał go rozpaczliwy krzyk dziewczyny. Pobiegł w jej kierunku jak najszybciej mógł, lecz już nic nie mógł poradzić. Na piersi TenTen widniała długa szrama zrobiona czymś niesamowicie wielkim i ostrym. W bólu podniosła się trzymając krwawiące miejsce.
-TenTen schyl się!- krzyknął w jej stronę widząc lecące w jej stronę srebrne ostrze.
-Neji?! Co ty tu robisz?- powoli podeszła do chłopaka ciągle walcząc z przeciwnikami którzy teraz otaczali ich oboje.
-Tsunade mnie przysłała , mówiła że masz kłopoty.
-Jak zwykle przesadza, dobrze mi idzie... -starała się ukryć ból.
-Jesteś poważnie ranna, nie powinnaś walczyć, chowaj się za mnie, będę przyjmował ataki.
-Przypominam Ci że kiedyś o tym rozmawialiśmy. To jest moja misja i nie ważne czy miałabym zginać staram się ją wykonać do końca...
-Ale spójrz na twój stan. Przez byakugana widzę że twoje naczynia krwionośne się rozszerzają, ubywa Ci coraz więcej krwi. Prędzej czy później zemdlejesz z wycieńczenia.
-Wiem, sama to czuję, ale póki mogę...
-Już nic nie mów, tylko się męczysz.....- po popatrzył na nią z troską, ale też się bał.
Starał się ją odciążyć i zgarniał na siebie większą liczbę przeciwników, niestety przy tym tracił coraz więcej siły. Na polu walki nie pozostało dużo jednostek wroga, znacznie przeważała grupa z Konohy. Kiedy zostali oni i grupka osób, na arenę wkroczył mężczyzna którego TenTen miała obserwować.
Chciał już ruszyć do ataku, lecz coś go powstrzymało. Dziewczyna zablokowała go jakimś dziwnym jutsu i powoli wstała na nogi.
-Wiedziałam że będziesz chciał ruszyć do walki, ale to moja bitwa- lekko się zachwiała i ruszyła w stronę przeciwnika.
-Nie bądź głupia! Jesteś na ostatku sił! On może Cię zabić!-krzyczał tak głośno jak tylko mógł, lecz ona go ignorowała.
-Kinuta Dosu..... dawnośmy się nie widzieli, nieprawdaż? Ile to już minęło od czasu gdy przechodziliśmy egzamin na chunnina co?
-Jestem pod wrażeniem że mnie pamiętasz....-powiedział ochrypłym głosem.
Nie słuchając go więcej zaatakowała go kunaiami i przeszła na walkę wręcz, lecz nie dawało to żadnych skutków, bo każdy cios bardzo dobrze parował. Odskoczył do tyłu i tylko prychnął pod nosem.
-Wysiłek sam nic nie znaczy, a teraz patrz, bo pokażę Ci coś, co rozrywa ściany.
Za pomocą dłoni wykonał skomplikowane jutsu. TenTen poczuła jakby dźwięk przeszywał jej ciało rozrywając je od środka....Kiedy upadła na kolana Dosu zaprzestał używania jutsu. Widziała parę lat temu jak walczył z Choujim. Pokonał go jednym ruchem, lecz za wszystko była odpowiedzialna jego szybkość i metalowa rękawica na dłoni, to dzięki niej wykonywał swoje techniki. Jedyny sposób aby go zatrzymać to ją zniszczyć...
Podniosła się i ponownie zaatakowała. Rana na klatce piersiowej niemiłosiernie piekła, powoli traciła przytomność....Przeciwnik ponownie odskoczył lecz tym razem miała plan. Liniami czakry luźno obwiązała przeciwnika, by po chwili zacisnąć więzy. Ostatkami sił wykonała ostatnią technikę.
-Bashosen!-krzyknęła wyskakując w górę, miotając w stronę przeciwnika niebezpiecznymi strugami powietrza.
Kiedyś ta technika zbiła jedną z masek Kakuzu i także tym razem się opłaciła... Ciało Dosu opadło bezwładnie na ziemię zalane krwią. Jej limit się skończył. Zemdlała...a co się z tym wiązało, pułapka na Nejiego przestała działać.
-Wracamy do Konohy- przejął rolę dowódcy- Nie mamy co zwlekać, ruszamy- wziął dziewczynę na ręce i pobiegli w stron Konohy.
*************************************************************
Wszyscy przyjaciele z Konohy udali się na egzamin na chunnina. Zajeli miejsca na trybunach i obserwowali pojedynki, lecz bardziej zaciekawiła ich dyskusja o powrocie Sasuke do wioski.
-Nie mogę uwierzyć! Znów będziemy drużyną!-cieszył się Naruto.
-Każdy tęsknił za Sasuke. Mam tylko nadzieję że czegoś nie wywinie..- dodała Ino.
-Gdyby chciał coś wywinąć to by nie wracał z Sakurą do wioski!-bronił go Uzumaki.
-Naruto, spokojnie, wszystko wiemy, nie musisz drzeć papy!- wrzeszczał Kiba na blondyna- Daj nam oglądnąć rozgrywkę!
-Kiba..... Nie krzycz na niego, to nie ma sensu. On musi się poekscytować- mówiła cicho Hanabi.
-Eh, to niech to robi gdzie indziej..-syknął.
- Spróbuj go zrozumieć, wraca jego najlepszy przyjaciel.
-Hai, Hai.... Już nie będę, przepraszam- objął ją ręką w tali a drugą ręką sięgnął po jej dłoń i delikatnie ją ucałował co wywołało rumieniec na twarzy dziewczyny.
-Kiba-kun....
-Ah, zapomniałem że się krępujesz...ja po prostu bardzo chciałem to zrobić....- spuścił głowę na dół.
-Nie szkodzi, to było miłe- tuliła twarz w jego szyję po czym zaczęła się przyglądać walce.
sobota, 6 kwietnia 2013
23.
-Sakura, co jest? Od jakiegoś czasu chodzisz i myślisz...
-Bo wiesz Konan...Tsunade mi nie odpisuje. Nie wiem co ją powstrzymuje, obawiam się najgorszego.
-Pomyśl tylko- chwyciła mnie za ręce - Na pewno sama nie może podjąć decyzji, musi to omówić z innymi. Niepotrzebnie się denerwujesz...
-Tak, wiem. Sasuke mówił mi to samo.
-No widzisz, więc nie ma się co martwić. Siadaj przy stole, Itachi z Deidarą zaraz skończą gotować i będziemy mogli zjeść śniadanie.
-A właśnie, apropo tamtej dwójki. Oni są razem?- szepnęłam jej na ucho, bo nie wiedziałam czy pytając się o to nie wyjdę na idiotką.
-Jak widzę Sasuke Ci o tym nie wspomniał....Owszem, są parą. On po prostu źle na to reaguje. No wiesz, jego autorytet lubuje się w mężczyznach.
-Nie powiem trochę to dziwne, lecz z drugiej strony wyglądają słodko.
-Nieprawdaż?-zaśmiała się- A jak byś widziała jak się całują lub przytulają....To dopiero coś, są do siebie bardzo przywiązani.
-Ale to oni tak przy was wszystkich?!
-Hai, ale nikomu zbytnio to nie przeszkadza. Chodź wreszcie jeżeli chcesz się dobrze najeść, bo zaraz przyjdzie reszta i nie będzie dobrych miejsc.
-Hai, hai, w końcu trzeba coś zjeść.
*********************************************
-Gaara, gdzie idziesz?-pytała zaspana Matsuri
-Została zwołana rada wioski i kage. Idę do Hokage dowiedzieć się czegoś na ten temat. Nie wiem kiedy wrócę, zapewne Raikage będzie miał swoje sprzeciwy do każdej kwestii.
-Uważaj na siebie. I nie każ mi tu długo samej czekać.
-Postaram się- ucałował ją w czoło- W razie czego, zawsze możesz odwiedzić Temari lub jakąś inną dziewczynę. Na pewno o Ciebie zadbają, do zobaczenia później.
-Tak, do zobaczenia.
Gaara wyszedł a brązowowłosa opadła na łóżko ciężko wzdychając.
********************************************
Obudziła się i przetarła oczy, rozglądając się naokoło siebie. Leżała w łóżku młodego Uzumakiego, szczelnie przykryta kocem.
-Naruto-kun? Dlaczego leżę u Ciebie w łóżku?!
-Spokojnie, tylko spałaś. Gdy oglądaliśmy film nagle zasnęłaś, a nie chciałem Cię budzić, więc Cię tu zaniosłem a sam spałem na kanapie. Chcesz coś na śniadanie? Mam zupki w proszku i trochę ryżu.
-A masz może jakieś zwykle produkty?
-Mam warzywa, trochę mięsa i przyprawy.
-To dobrze, zaraz zrobię śniadanie. A ty możesz chwilkę sobie odpocząć.
-Hinatka, naprawdę? -rzucił się na dziewczynę i zaczął ją ściskać- Jesteś cudowna!
-Jeszcze troszkę i mnie udusisz. Spokojnie....
-Gomen, ale jestem taki szczęśliwy!
-Jak tak Cię rozpiera energia to możesz mi pomóc,co ty na to?
-W sumie to nie robi to problemu.A więc kierunek kuchnia szóstego Hokage!
-Nie zapędzaj się tak...-zachichotała pod nosem.
Nie mogła uwierzyć że po tylu latach nieodwzajemnionej miłości, los się do niej uśmiechnie. W głębi serca mocno wierzyła w blondyna. To dzięki niemu stała się tak silną shinobi. Przezwyciężyła strach, nauczyła się walczyć nie o swoją dumę, lecz o swoje przekonania i swoich przyjaciół. Kiedyś nie odważyłaby się nawet wejść do jego domu, teraz potrafi to zrobić z wielką śmiałością nie obawiając się niczego z jego strony. Zaufała mu...
********************************************
-Temari? Czemu śpisz na podłodze?-pytał zdezorientowany Nara szturchając dziewczynę w ramię.
-Co mówisz?-przeciągnęła się ziewając- Ah tak, musiałam zasnąć wczoraj wieczorem gdy przy tobie siedziałam.
-Przecież Ci mówiłem żebyś szła normalnie spać. Jesteś taka kłopotliwa.
-Shika, powtarzasz się , wiesz? Ciągle mi to mówisz... Odkąd się poznaliśmy.
-Po prostu nie znam lepszego określenia na Ciebie- zaśmiał się za co dostał dość solidny cios w podbrzusze- Co ty wyprawiasz?- oburzył się- Chorego bijesz?!
-Ja? Skądże. Sprawdzałam twój refleks.A teraz chodź panie chory. Tsunade kazała nam zająć się przygotowywaniem egzaminu na chunnina.Czyżbyś zapomniał?
-Nie, coś mi się tam obiło o uszy. Ale najpierw śniadanie....-zagwizdał wesoło.
-O nie nie, przespałeś śniadanie, kupimy po drodze ramen.
-Nie chcę. Wolę coś innego.
-Niestety, musisz się zadowolić ramenem.
-Pójdźmy na barbecue, razem.
-Ja już jadłam, idź sam.
-Bo wiesz Konan...Tsunade mi nie odpisuje. Nie wiem co ją powstrzymuje, obawiam się najgorszego.
-Pomyśl tylko- chwyciła mnie za ręce - Na pewno sama nie może podjąć decyzji, musi to omówić z innymi. Niepotrzebnie się denerwujesz...
-Tak, wiem. Sasuke mówił mi to samo.
-No widzisz, więc nie ma się co martwić. Siadaj przy stole, Itachi z Deidarą zaraz skończą gotować i będziemy mogli zjeść śniadanie.
-A właśnie, apropo tamtej dwójki. Oni są razem?- szepnęłam jej na ucho, bo nie wiedziałam czy pytając się o to nie wyjdę na idiotką.
-Jak widzę Sasuke Ci o tym nie wspomniał....Owszem, są parą. On po prostu źle na to reaguje. No wiesz, jego autorytet lubuje się w mężczyznach.
-Nie powiem trochę to dziwne, lecz z drugiej strony wyglądają słodko.
-Nieprawdaż?-zaśmiała się- A jak byś widziała jak się całują lub przytulają....To dopiero coś, są do siebie bardzo przywiązani.
-Ale to oni tak przy was wszystkich?!
-Hai, ale nikomu zbytnio to nie przeszkadza. Chodź wreszcie jeżeli chcesz się dobrze najeść, bo zaraz przyjdzie reszta i nie będzie dobrych miejsc.
-Hai, hai, w końcu trzeba coś zjeść.
*********************************************
-Gaara, gdzie idziesz?-pytała zaspana Matsuri
-Została zwołana rada wioski i kage. Idę do Hokage dowiedzieć się czegoś na ten temat. Nie wiem kiedy wrócę, zapewne Raikage będzie miał swoje sprzeciwy do każdej kwestii.
-Uważaj na siebie. I nie każ mi tu długo samej czekać.
-Postaram się- ucałował ją w czoło- W razie czego, zawsze możesz odwiedzić Temari lub jakąś inną dziewczynę. Na pewno o Ciebie zadbają, do zobaczenia później.
-Tak, do zobaczenia.
Gaara wyszedł a brązowowłosa opadła na łóżko ciężko wzdychając.
********************************************
Obudziła się i przetarła oczy, rozglądając się naokoło siebie. Leżała w łóżku młodego Uzumakiego, szczelnie przykryta kocem.
-Naruto-kun? Dlaczego leżę u Ciebie w łóżku?!
-Spokojnie, tylko spałaś. Gdy oglądaliśmy film nagle zasnęłaś, a nie chciałem Cię budzić, więc Cię tu zaniosłem a sam spałem na kanapie. Chcesz coś na śniadanie? Mam zupki w proszku i trochę ryżu.
-A masz może jakieś zwykle produkty?
-Mam warzywa, trochę mięsa i przyprawy.
-To dobrze, zaraz zrobię śniadanie. A ty możesz chwilkę sobie odpocząć.
-Hinatka, naprawdę? -rzucił się na dziewczynę i zaczął ją ściskać- Jesteś cudowna!
-Jeszcze troszkę i mnie udusisz. Spokojnie....
-Gomen, ale jestem taki szczęśliwy!
-Jak tak Cię rozpiera energia to możesz mi pomóc,co ty na to?
-W sumie to nie robi to problemu.A więc kierunek kuchnia szóstego Hokage!
-Nie zapędzaj się tak...-zachichotała pod nosem.
Nie mogła uwierzyć że po tylu latach nieodwzajemnionej miłości, los się do niej uśmiechnie. W głębi serca mocno wierzyła w blondyna. To dzięki niemu stała się tak silną shinobi. Przezwyciężyła strach, nauczyła się walczyć nie o swoją dumę, lecz o swoje przekonania i swoich przyjaciół. Kiedyś nie odważyłaby się nawet wejść do jego domu, teraz potrafi to zrobić z wielką śmiałością nie obawiając się niczego z jego strony. Zaufała mu...
********************************************
-Temari? Czemu śpisz na podłodze?-pytał zdezorientowany Nara szturchając dziewczynę w ramię.
-Co mówisz?-przeciągnęła się ziewając- Ah tak, musiałam zasnąć wczoraj wieczorem gdy przy tobie siedziałam.
-Przecież Ci mówiłem żebyś szła normalnie spać. Jesteś taka kłopotliwa.
-Shika, powtarzasz się , wiesz? Ciągle mi to mówisz... Odkąd się poznaliśmy.
-Po prostu nie znam lepszego określenia na Ciebie- zaśmiał się za co dostał dość solidny cios w podbrzusze- Co ty wyprawiasz?- oburzył się- Chorego bijesz?!
-Ja? Skądże. Sprawdzałam twój refleks.A teraz chodź panie chory. Tsunade kazała nam zająć się przygotowywaniem egzaminu na chunnina.Czyżbyś zapomniał?
-Nie, coś mi się tam obiło o uszy. Ale najpierw śniadanie....-zagwizdał wesoło.
-O nie nie, przespałeś śniadanie, kupimy po drodze ramen.
-Nie chcę. Wolę coś innego.
-Niestety, musisz się zadowolić ramenem.
-Pójdźmy na barbecue, razem.
-Ja już jadłam, idź sam.
-Temari-chan...-przytulił się do niej od tyłu i zaczął delikatnie mówić- Naprawdę mi zależy abyś zjadła ze mną śniadanie...-przejechał czubkiem nosa po jej szyi.
Wyczuł że dziewczyna się spina a jej ciało robi się gorące, więc to było na sto procent pewne że się zgodzi.
-Ale to ostatni raz....-powiedziała lekko ochrypłym głosem czerwona po czubek głowy.
-Dziękuję...-szepnął, po czy, obrócił dziewczynę przodem do siebie i zachłannie wpił się w jej usta-Odwdzięczę Ci się za to- po jego twarzy przeszedł diabelski uśmieszek, lecz szybko zniknął, co nie umknęło uwadze dziewczyny.
-Jesteś niemożliwy...-syknęła chwytając bruneta za rękę i wyszła z domu.
**************************************************
-Raikage, przedstawiłam wam sytuację jasno i ty jako jedyny masz jakieś obiekcje.
-Znasz moje zdanie i zdanie innych. Każdy wie jaki jest werdykt, nikt przed tym już nie ucieknie, zostało przesądzone...
-Tak, wiem. Posiedzenie uważam za zamknięte. Musze jak najszybciej odpisać Sakurze.
Ekrany z twarzami kage zniknęły a Tsunade ruszyła do swojego biura.
-Będę Ci jeszcze do czegoś potrzebny Tsunade-sama?
-Nie, możesz wracać do Matsuri, pewnie czuje się samotna. I pozdrów ją ode mnie.
-Rozumiem, przekaże jej. Do zobaczenia.
-Tak, do następnego....
************************************************************
Nastał wieczór. Cała grupa jadła kolację gdy do siedziby wpadł Deidara z jakąś przesyłką.
-Sakura, to do Ciebie. Zapewne od tej cycatej blondyny z waszej wioski!
- Tsunade , Dei! A z reszta....!W końcu! Szybko! Musze to przeczytać!
-Hai, hai- Deidara podbiegł do dziewczyny i wręczył jej pergamin.
Sakura dokładnie przeczytała pismo, po czym spokojnie usiadła na krzesło.
-Jest źle- Sasuke bardziej stwierdził niż spytał
-Właśnie nie, tylko to jest troszkę skomplikowane...
-Czytaj na głos....
-Chyba nie mam innego wyboru...
piątek, 5 kwietnia 2013
22.
-Neji-niisan. Hokage chce Cię widzieć w trybie natychmiastowym! Chodzi i TenTen!- krzyczała już od progu Hanabi.
Chłopak jak burza zerwał się z siedzenia i popędził w stronę siedziby Tsunade.
-Jestem! Co z TenTen?!
-Na sam początek uspokój się młodzieńcze. Poprzez nerwy niczego nie załatwimy.
-Ale ona...!
-Neji! Wiem że to twoja dziewczyna ale nie działaj pochopnie. A im dłużej się tu wydzierasz tym bardziej tracisz czas którego nie mamy!
Chłopak odetchnął i kiwnął głową że już jest z nim w porządku.
-TenTen dostała misję w wiosce dźwięku, miała wytropić pewną niebezpieczną osobę i w ostateczności eskortować ją do wioski, lecz ta osoba wykryła ją. Jej oddział został prawie w połowie wybity. Nie mam kogo tam wysłać, a ty jesteś jedynym shinobi który tak dobrze walczy w zwarciu.
-Weźmy tam jeszcze Lee! I Gai-sensei!
-Są na misji, nie zdążą dotrzeć na czas.
-Szkoda gadać, wyruszam. W którym miejscu to się znajduje.
-Neji, nic nie wiem. Prawdopodobnie toczą walkę w mieście. I tak dotrzesz tam co najmniej za pięć godzin przy szybkim tempie.
-Wiem, dlatego chcę szybko wyruszyć.
-Uważaj na siebie i nie daj się zabić.
-Wiem....
Wybiegł z gabinetu i szybko spakował rzeczy po czym wybiegł przez główną bramę wioski. Nie mógł się ociągać. W każdej chwili TenTen mogło się coś stać. Nawet teraz mogła już nie żyć, leżeć bezwładnie wśród reszty ciał....
********************************************
-Tsunade, dostałaś list....-do biura wszedł Jiraya, co wywołało lekki rumieniec na twarzy blondynki.
-Odłóż go gdzieś, później przeczytam.
-Ale to list od Sakury....
-Dawaj no mi go tutaj!-momentalnie się ożywiła.
Zaczęła z uwagą go czytać.
Droga Hokage.
Zostałam porwana przez Akatsuki, lecz postanowiłam się do nich przyłączyć. Odnalazłam tu Sasuke i znalazłam też przyjaciół. Nie są tacy źli jak ich oceniamy. Proszę Cię abyś przekazała tę informację Naruto bo pewnie się zamartwia o mnie. Jeżeli to możliwe, chcę odwiedzać wioskę co jakiś czas i się z Tobą spotkać. Lecz ani z Akatsuki, ani z wioską nie będę wymieniać żadnych informacji. Moim celem od dzisiaj jest to, aby jakoś pogodzić ta organizację z naszą Konohą. Jeżeli Sasuke się zgodzi i wioska rownież, to on też będzie odwiedzał ze mną wioskę. Myślę że to dobrze nam zrobi, oczywiście nie obejdzie się bez sprzeczek, jestem tego niemal pewna. Mam nadzieję że mnie rozumiesz. Kocham wioskę, ale też kocham Sasuke, a teraz kiedy go znalazłam, nie mogę mu ponownie pozwolić odejść. Wyślij mi odpowiedź zwrotną czy zgadzasz się na takie zasady.
Sakura Haruno.
P.S. Jak tam się układają sprawy z Jirayia? :3
-Przekaż wszystkim przedstawicielom że chcę zwołać radę nadzwyczajną. I żeby przygotowali coś ,abym mogla skontaktować się ze wszystkimi kage.
-Jasne, postaram się to szybko zrobić-ucałował ją w policzek i wyszedł.
-Mówiłam Ci głupku , żebyś tego nie robił jak jestem w pracy!-rzuciła gazetą w drzwi.
-Hai, Hai..-mruczał Jiraya z uśmiechem pod nosem.
**************************************************
-Hinata-chan, chodźmy zjeść coś na kolacje do Ichiraku.
-No nie wiem, trochę się denerwuje tą nagłą misją Nejiego i...
-Hinata, każdy się o niego martwi. Myślisz że on chce abyś się tak o niego zamartwiała?-przytulił do siebie nieśmiało dziewczynę.
Sam sobie dziwił się że aż tak się przy niej krepuje. Teraz już rozumiał zachowanie Hinaty jak byli młodsi, a ona była w nim zakochana.
-To jak? Dasz się namówić na miseczkę ramenu?
-Hai....
Idąc w stronę baru dużo ze sobą rozmawiali, lecz Uzumaki wyczuł że coś ją dręczy.
-Co jest?
-Bo...pamiętasz naszą rozmowę telefoniczną?
-Hai...
-Bo ja o tym myślałam i...
-Czekaj, nic nie mów. Nie chcę niczego z Tobą robić. Nie póki ty sama nie będziesz gotowa.-ścisnął mocniej jej rękę.
-Dziękuję , Naruto-kun....
-Co wam podać dzieciaki- spytał staruszek zza lady.
-Dwie porcje ramen, najlepiej jedna podwójna!
-Hai, hai. Naruto, jeżeli będziesz tyle jadł panienka Hinata nie będzie miała innego zajęcia jak siedzenie w kuchni.-zaśmiał się ochrypłym głosem.
-Co prawda, Hinatka dobrze gotuje. Ah, to cud mieć taką żonę! Mam nadzieję że będzie lubiła mi gotować.
-Ja bym stawiał że będzie Cię wyganiać z domu...A tu proszę, wasze ramen, smacznego.
-Arigatou! Itadakimasu!- blondyn zabrał się za jedzenie i skończył jeść gdy Hinata była dopiero w połowie miski.
-Ale wolno jesz....
-Po porostu już jestem pełna....
-Moge Ci pomóc jak chcesz! -powiedział z uśmiechem na ustach.
-Jeżeli masz jeszcze miejsce to śmiało.
Naruto szybko chwycił swoje pałeczki i zaczął jeść z jednej miseczki razem z białooką. Kilka razy Hinata musiała wycierać mu twarz, bo jadł jak małe dziecko, chlapiąc na około ramenem.
-Jesteś gorszy pd Hanabi jak była mała jeżeli chodzi o jedzenie.
-Ale o co Ci chodzi?
-Wszędzie wszystkim chlapiesz- zachichotała.
-Gomen, zapomniałem o kulturze, następnym razem będę bardziej...
-Spokojnie, nie przeszkadza mi to.-pogłaskała go po włosach.
Chłopaka bardzo zdziwił ten gest śmiałości od dziewczyny. Zawsze nawet bała się go dotknąć.
-Wiesz Hinata, jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem!-pocałował jej różane usta i wstał ciągnąc ją za rękę.
-Gdzie idziemy?-spytała ciekawa.
-Do mnie, obejrzymy jakiś fajny film.
********************************************
-Shikamaru!
-Leży w łóżku. Źle się czuje, może na coś zachorował. Cały się poci i ma gorączkę.-powiedziała załamana pani Nara.
Weszła do jego pokoju a on odwrócił głowę w jej stronę.
-Przepraszam, zawsze wszystko psuje....
-Nie przejmuj się, mamy czas, po prostu zachorowałeś i...
-I musimy sobie odpuścić...-powiedział zrezygnowany.
-Dokładnie.
-Ale ja nie chcę, chcę się z tobą...-prawie krzyczał, więc blondynka przyłożyła mu palec do ust.
-Mówię przecież, że mamy czas. Jest jeszcze wiele wieczorów.
-Ale..
-Żadne ale Shika.... Weź te tabletki i idź spać. Powinieneś się lepiej poczuć. Zostanę przy tobie póki nie zaśniesz....
-Nie musisz...
-Ale chcę...
*********************************************************
-Matsuri, wygrałaś. Cofam moje słowa.
-Cieszę się. Ale nie chcę tego robić.
-Co?Dlaczego? Przecież tak nalegałaś.
-Właśnie, nalegałam. A chcę żebyś się oswoił z tym . Nie chcę żebyś się potem obwiniał.
-Jesteś tego pewna?
-Jak najbardziej. A teraz chodź spać.Już późno.
Czerwonowłosy ułożył się wygodnie w łóżku a Matsuri przytuliła się do jego torsu. Oboje szybko zostali zabrani przez morfeusza w świat snów...
Chłopak jak burza zerwał się z siedzenia i popędził w stronę siedziby Tsunade.
-Jestem! Co z TenTen?!
-Na sam początek uspokój się młodzieńcze. Poprzez nerwy niczego nie załatwimy.
-Ale ona...!
-Neji! Wiem że to twoja dziewczyna ale nie działaj pochopnie. A im dłużej się tu wydzierasz tym bardziej tracisz czas którego nie mamy!
Chłopak odetchnął i kiwnął głową że już jest z nim w porządku.
-TenTen dostała misję w wiosce dźwięku, miała wytropić pewną niebezpieczną osobę i w ostateczności eskortować ją do wioski, lecz ta osoba wykryła ją. Jej oddział został prawie w połowie wybity. Nie mam kogo tam wysłać, a ty jesteś jedynym shinobi który tak dobrze walczy w zwarciu.
-Weźmy tam jeszcze Lee! I Gai-sensei!
-Są na misji, nie zdążą dotrzeć na czas.
-Szkoda gadać, wyruszam. W którym miejscu to się znajduje.
-Neji, nic nie wiem. Prawdopodobnie toczą walkę w mieście. I tak dotrzesz tam co najmniej za pięć godzin przy szybkim tempie.
-Wiem, dlatego chcę szybko wyruszyć.
-Uważaj na siebie i nie daj się zabić.
-Wiem....
Wybiegł z gabinetu i szybko spakował rzeczy po czym wybiegł przez główną bramę wioski. Nie mógł się ociągać. W każdej chwili TenTen mogło się coś stać. Nawet teraz mogła już nie żyć, leżeć bezwładnie wśród reszty ciał....
********************************************
-Tsunade, dostałaś list....-do biura wszedł Jiraya, co wywołało lekki rumieniec na twarzy blondynki.
-Odłóż go gdzieś, później przeczytam.
-Ale to list od Sakury....
-Dawaj no mi go tutaj!-momentalnie się ożywiła.
Zaczęła z uwagą go czytać.
Droga Hokage.
Zostałam porwana przez Akatsuki, lecz postanowiłam się do nich przyłączyć. Odnalazłam tu Sasuke i znalazłam też przyjaciół. Nie są tacy źli jak ich oceniamy. Proszę Cię abyś przekazała tę informację Naruto bo pewnie się zamartwia o mnie. Jeżeli to możliwe, chcę odwiedzać wioskę co jakiś czas i się z Tobą spotkać. Lecz ani z Akatsuki, ani z wioską nie będę wymieniać żadnych informacji. Moim celem od dzisiaj jest to, aby jakoś pogodzić ta organizację z naszą Konohą. Jeżeli Sasuke się zgodzi i wioska rownież, to on też będzie odwiedzał ze mną wioskę. Myślę że to dobrze nam zrobi, oczywiście nie obejdzie się bez sprzeczek, jestem tego niemal pewna. Mam nadzieję że mnie rozumiesz. Kocham wioskę, ale też kocham Sasuke, a teraz kiedy go znalazłam, nie mogę mu ponownie pozwolić odejść. Wyślij mi odpowiedź zwrotną czy zgadzasz się na takie zasady.
Sakura Haruno.
P.S. Jak tam się układają sprawy z Jirayia? :3
-Przekaż wszystkim przedstawicielom że chcę zwołać radę nadzwyczajną. I żeby przygotowali coś ,abym mogla skontaktować się ze wszystkimi kage.
-Jasne, postaram się to szybko zrobić-ucałował ją w policzek i wyszedł.
-Mówiłam Ci głupku , żebyś tego nie robił jak jestem w pracy!-rzuciła gazetą w drzwi.
-Hai, Hai..-mruczał Jiraya z uśmiechem pod nosem.
**************************************************
-Hinata-chan, chodźmy zjeść coś na kolacje do Ichiraku.
-No nie wiem, trochę się denerwuje tą nagłą misją Nejiego i...
-Hinata, każdy się o niego martwi. Myślisz że on chce abyś się tak o niego zamartwiała?-przytulił do siebie nieśmiało dziewczynę.
Sam sobie dziwił się że aż tak się przy niej krepuje. Teraz już rozumiał zachowanie Hinaty jak byli młodsi, a ona była w nim zakochana.
-To jak? Dasz się namówić na miseczkę ramenu?
-Hai....
Idąc w stronę baru dużo ze sobą rozmawiali, lecz Uzumaki wyczuł że coś ją dręczy.
-Co jest?
-Bo...pamiętasz naszą rozmowę telefoniczną?
-Hai...
-Bo ja o tym myślałam i...
-Czekaj, nic nie mów. Nie chcę niczego z Tobą robić. Nie póki ty sama nie będziesz gotowa.-ścisnął mocniej jej rękę.
-Dziękuję , Naruto-kun....
-Co wam podać dzieciaki- spytał staruszek zza lady.
-Dwie porcje ramen, najlepiej jedna podwójna!
-Hai, hai. Naruto, jeżeli będziesz tyle jadł panienka Hinata nie będzie miała innego zajęcia jak siedzenie w kuchni.-zaśmiał się ochrypłym głosem.
-Co prawda, Hinatka dobrze gotuje. Ah, to cud mieć taką żonę! Mam nadzieję że będzie lubiła mi gotować.
-Ja bym stawiał że będzie Cię wyganiać z domu...A tu proszę, wasze ramen, smacznego.
-Arigatou! Itadakimasu!- blondyn zabrał się za jedzenie i skończył jeść gdy Hinata była dopiero w połowie miski.
-Ale wolno jesz....
-Po porostu już jestem pełna....
-Moge Ci pomóc jak chcesz! -powiedział z uśmiechem na ustach.
-Jeżeli masz jeszcze miejsce to śmiało.
Naruto szybko chwycił swoje pałeczki i zaczął jeść z jednej miseczki razem z białooką. Kilka razy Hinata musiała wycierać mu twarz, bo jadł jak małe dziecko, chlapiąc na około ramenem.
-Jesteś gorszy pd Hanabi jak była mała jeżeli chodzi o jedzenie.
-Ale o co Ci chodzi?
-Wszędzie wszystkim chlapiesz- zachichotała.
-Gomen, zapomniałem o kulturze, następnym razem będę bardziej...
-Spokojnie, nie przeszkadza mi to.-pogłaskała go po włosach.
Chłopaka bardzo zdziwił ten gest śmiałości od dziewczyny. Zawsze nawet bała się go dotknąć.
-Wiesz Hinata, jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem!-pocałował jej różane usta i wstał ciągnąc ją za rękę.
-Gdzie idziemy?-spytała ciekawa.
-Do mnie, obejrzymy jakiś fajny film.
********************************************
-Shikamaru!
-Leży w łóżku. Źle się czuje, może na coś zachorował. Cały się poci i ma gorączkę.-powiedziała załamana pani Nara.
Weszła do jego pokoju a on odwrócił głowę w jej stronę.
-Przepraszam, zawsze wszystko psuje....
-Nie przejmuj się, mamy czas, po prostu zachorowałeś i...
-I musimy sobie odpuścić...-powiedział zrezygnowany.
-Dokładnie.
-Ale ja nie chcę, chcę się z tobą...-prawie krzyczał, więc blondynka przyłożyła mu palec do ust.
-Mówię przecież, że mamy czas. Jest jeszcze wiele wieczorów.
-Ale..
-Żadne ale Shika.... Weź te tabletki i idź spać. Powinieneś się lepiej poczuć. Zostanę przy tobie póki nie zaśniesz....
-Nie musisz...
-Ale chcę...
*********************************************************
-Matsuri, wygrałaś. Cofam moje słowa.
-Cieszę się. Ale nie chcę tego robić.
-Co?Dlaczego? Przecież tak nalegałaś.
-Właśnie, nalegałam. A chcę żebyś się oswoił z tym . Nie chcę żebyś się potem obwiniał.
-Jesteś tego pewna?
-Jak najbardziej. A teraz chodź spać.Już późno.
Czerwonowłosy ułożył się wygodnie w łóżku a Matsuri przytuliła się do jego torsu. Oboje szybko zostali zabrani przez morfeusza w świat snów...
czwartek, 4 kwietnia 2013
21.
-Neji-niisan, poćwiczysz dzisiaj ze mną?- Hanabi dręczyła bruneta pytaniami.
-Dzisiaj nie mogę. Chcę zabrać TenTen na kolację. Muszę się jej jakoś odwdzięczyć.
-To nie możesz jutro? Ciągle ze sobą przebywacie...
-Zobaczysz jak ty będziesz miała chłopaka....-spojrzał na nią a ta jedynie się zaczerwieniła- Chwileczkę...nawet mi nie mów że masz chłopaka! jesteś jeszcze gówniarą!
-Siostra Hinata nie ma nic przeciwko mojemu związkowi! Tylko kazała mi uważać....
-Kto to taki?
-Nie powiem, bo Ty mu coś zrobisz.
-Nic mu nie zrobię....
-Ale obiecujesz?
-Hai hai.
-To Kiba, jestem z nim już pół roku.
-Co?! Młody Inuzuka?! Ale dlaczego, przecież to mój kolega! I skoro jesteś z nim to dlaczego nie byliście razem u Naruto?-próbował sobie wszystko poukładać, ale było mu ciężko.
-Bo ja nie chciałam pójść....Właśnie ze względu na Ciebie! Zaraz być wszczął z nim jakąś bójkę! A ja nie jestem już małym dzieckiem!
-Masz 16 lat! Powinnaś zająć się szkoleniem, a nie chłopakami!
-A Ty to co? Od kiedy pamiętam zawsze podkochiwałeś się w TenTen. Zaczęło się już pierwszego dnia akademii.
-To jest zupełnie inna sprawa....
-Taka jak moja, tylko że ja jestem starsza.
-Zrozum że ja zawsze byłem poważny, nawet jak byłem mały. I wiedziałem w co się pakuje.
-Byłeś taki poważny że siostrzyczka TenTen ciągle Cię odrzucała! Dopiero jak podrosłeś i stałeś się bardziej męski zwróciła na Ciebie uwagę.
-Dziwisz się Hanabi? Wtedy był strasznie zadufany w sobie- zza drzwi wychyliła się Tenten- Co prawda nadal taki jest, ale zmieniło się trochę jego nastawienie. A co do Kiby, to nie słuchaj go. Boi się o swoją siostrzyczkę. Jakbym Ci opowiedziała co on robił gdy był w twoim wieku.... był z niego niezły diabełek. Do tego niczego się nie krępował, z resztą to mu zostało- omiotła go wzrokiem.
-A czego ma się krępować. Jesteście parą tak długo. Z resztą mam prośbę, róbcie to ciszej, bo ja czasami chcę mieć spokój...-ugryzła kanapkę i wyszła.
Stali i patrzeli się na siebie nie wiedząc jak zareagować. Przyszywana siostra Nejiego właśnie im powiedziała że słyszy jak się kochają.
-Nigdy więcej u Ciebie w domu- powiedziała stanowczo.
-Nie żartuj, przecież ona ma szesnaście lat, normalne że wie o co chodzi.
-Ale ja tak nie mogę z tą świadomością że..
-TenTen, odpuść sobie. I tak Ci z resztą nie dam spokoju.
-Ale ty jesteś kłopotliwy....Wychodzę.
-Gdzie?!
-Mam misję, wieczorem będę.
-Ale na pewno?Chciałem Cię zabrać na kolację....
-Postaram się-pocałowała chłopaka w usta i chwyciła szybko tosta wychodząc z domu.
*******************************************************
-Matsuri, odezwiesz się w końcu do mnie?
Zero reakcji.
-Matsuri! No ile można!-chwycił ją za rękę lecz go odepchnęła- Co mam zrobić żebyś przestała mi to robić?
-Odwołaj tamte słowa.
-Nie mogę, nie chcę ponownie Ci zrobić krzywdy.
-No to pogódź się z rozczarowaniem- wzruszyła ramionami.
Podszedł no niej i mocno wtulił twarz w jej szyję dłońmi oplatając jej wąskie biodra.
-Jesteś taka krucha-szeptał z bólem w głosie-taka drobna istotka. Jednym niepożądanym ruchem mógłbym Cię połamać.
-To że jestem chuda nie znaczy ze jestem jak gałązka. Gaara ja tylko wyglądam na taką, a moje ciało zawsze było podatne na obtłuczenia. W rzeczywistości mogłeś mnie lekko dotknąć i wyrządzić mi takie coś.
-To tym gorzej. Nie powinienem Cię dotykać. Jak mówisz że tak masz, to nie jest to odpowiednie abyśmy mogli robić takie ryzykowne rzeczy jak...
-Jesteś Kazekage do cholery! Powinieneś dbać o swój lód i sprawiać żeby czuł się dobrze!
-I to właśnie robię, chronię Cię przede mną . Dzięki temu nie stanie Ci się krzywda.
-Ty chyba nie widziałeś mnie po misji,wyglądam o wiele gorzej, ale nic mnie nie boli bo po prostu moje ciało bardzo intensywnie odbiera nawet lekkie uderzenie- zapadła cisza- Widzę że nic dzisiaj nie wskóram...Trudno, puść mnie bo jestem zajęta.
-I znów nie będziesz się do mnie odzywać?
Kiwnęła głową potakująco.
-Ja tu z Tobą oszaleję dziewczyno.
Wiedział że jest uparta i nie odpuści. Jedynym sposobem było jej ulec. Ale na pierwszym miejscu musiał postawić kontrolę nad sobą , aby nie powtórzyć tamtej nocy.
************************************************
-Zbliża się wieczór-głos Shikamaru przerwał ciszę która panowała w kuchni.
-I co w związku z tym?-spytała jego matka odrywając się od jedzenia, zaś on popatrzył znacząco na Temari.
-Pewni znów dobie coś ubzdurał-powiedziała szybko blondyna- Może będzie coś robił. Ja nie wiem o co mu chodzi.
-Ah dziecko, byś się dziewczyną zajął a nie jakimiś dziecinnymi gierkami-powiedziała oburzona pani Nara.
-Święte słowa mamo, święte słowa....-omotał blondynkę rozbierającym wzrokiem na co ona się lekko zarumieniła grożąc mu złowieszczym wzrokiem.
-Kochanie, oni pewnie umieją sobie zorganizować dobrze czas. My kiedyś też tak robiliśmy- Shikaku puścił oczko do swojej żony a ta się zarumieniła.
-Ah, to były czasy... mieliśmy dużo wrażeń....A właśnie dzieci, wy już to robicie?-spytała bezpośrednio.
Temari zakrztusiła się jedzeniem a Shikamaru zaczął się śmiać z jej reakcji.
-Mamo, myślę że Tema nie lubi o tym rozmawiać. Chociaż jeżeli chcesz znać odpowiedź na swoje pytanie, to tak, kochamy się.-Temari jeszcze bardziej zaczęła się krztusić.
-Przepraszam muszę wyjść, idę na świeże powietrze-ruszyła w stronę ogrodu i przysiadła na ławce.
Shika podszedł powolnym krokiem i usiadł przy niej lekko się uśmiechając.
-Dlaczego...-zaczęła.
-Dlaczego powiedziałem jej prawdę? To proste. Wolałem jej powiedzieć niż być co noc podsłuchiwanym. Siedziałaby przy moim pokoju u nasłuchiwała czy czegoś czasem nie robimy.
-Aha.....Ale to i tak było dziwne.
-Nie dla mnie. Tato mi opowiadał co kiedyś robili. Praktycznie codziennie ukrywali się przed rodzicami i uprawiali sex żeby się tylko o tym nie dowiedzieli. Były inne zasady. Wcześniej naciskano na szkołę. Teraz jest inaczej, pary maja wolną rękę.
-Dlaczego Ci tak zależy żebyśmy się kochali.
-Bo raz Cię spróbowałem i teraz ciężko mi się czasami opanować. Mam ochotę się na Ciebie rzucić i po prostu....no wiesz. Gdybyśmy się wtedy nie pokłócili... Nawet gdybyś protestowała, wziąłbym Cię siłą....Nie interesowałoby mnie twoje zdanie.Po prostu zrozum, im bardziej ty mnie odpychasz, nie chcesz nic ze mną..ja coraz bardziej się napalam i w końcu wybuchnę, a wtedy nie wiem czy będę delikatny.....
-Czyli nie mam innego wyjścia. Jeżeli nie chce za jakiś czas być zabita podczas seksu to musimy to zrobić dzisiaj- zaśmiała mu się do ucha.
-Nie chcę Cię zmuszać.
-Nie zmuszasz, sama zdecydowałam.
-Po moim nastraszeniu Cię. A ja tak nie chcę.
-Ogólnie to miałam się dzisiaj zgodzić, więc spokojnie. A teraz wracajmy-chwyciła go za rękę i pomaszerowali do kuchni.
-Dzisiaj nie mogę. Chcę zabrać TenTen na kolację. Muszę się jej jakoś odwdzięczyć.
-To nie możesz jutro? Ciągle ze sobą przebywacie...
-Zobaczysz jak ty będziesz miała chłopaka....-spojrzał na nią a ta jedynie się zaczerwieniła- Chwileczkę...nawet mi nie mów że masz chłopaka! jesteś jeszcze gówniarą!
-Siostra Hinata nie ma nic przeciwko mojemu związkowi! Tylko kazała mi uważać....
-Kto to taki?
-Nie powiem, bo Ty mu coś zrobisz.
-Nic mu nie zrobię....
-Ale obiecujesz?
-Hai hai.
-To Kiba, jestem z nim już pół roku.
-Co?! Młody Inuzuka?! Ale dlaczego, przecież to mój kolega! I skoro jesteś z nim to dlaczego nie byliście razem u Naruto?-próbował sobie wszystko poukładać, ale było mu ciężko.
-Bo ja nie chciałam pójść....Właśnie ze względu na Ciebie! Zaraz być wszczął z nim jakąś bójkę! A ja nie jestem już małym dzieckiem!
-Masz 16 lat! Powinnaś zająć się szkoleniem, a nie chłopakami!
-A Ty to co? Od kiedy pamiętam zawsze podkochiwałeś się w TenTen. Zaczęło się już pierwszego dnia akademii.
-To jest zupełnie inna sprawa....
-Taka jak moja, tylko że ja jestem starsza.
-Zrozum że ja zawsze byłem poważny, nawet jak byłem mały. I wiedziałem w co się pakuje.
-Byłeś taki poważny że siostrzyczka TenTen ciągle Cię odrzucała! Dopiero jak podrosłeś i stałeś się bardziej męski zwróciła na Ciebie uwagę.
-Dziwisz się Hanabi? Wtedy był strasznie zadufany w sobie- zza drzwi wychyliła się Tenten- Co prawda nadal taki jest, ale zmieniło się trochę jego nastawienie. A co do Kiby, to nie słuchaj go. Boi się o swoją siostrzyczkę. Jakbym Ci opowiedziała co on robił gdy był w twoim wieku.... był z niego niezły diabełek. Do tego niczego się nie krępował, z resztą to mu zostało- omiotła go wzrokiem.
-A czego ma się krępować. Jesteście parą tak długo. Z resztą mam prośbę, róbcie to ciszej, bo ja czasami chcę mieć spokój...-ugryzła kanapkę i wyszła.
Stali i patrzeli się na siebie nie wiedząc jak zareagować. Przyszywana siostra Nejiego właśnie im powiedziała że słyszy jak się kochają.
-Nigdy więcej u Ciebie w domu- powiedziała stanowczo.
-Nie żartuj, przecież ona ma szesnaście lat, normalne że wie o co chodzi.
-Ale ja tak nie mogę z tą świadomością że..
-TenTen, odpuść sobie. I tak Ci z resztą nie dam spokoju.
-Ale ty jesteś kłopotliwy....Wychodzę.
-Gdzie?!
-Mam misję, wieczorem będę.
-Ale na pewno?Chciałem Cię zabrać na kolację....
-Postaram się-pocałowała chłopaka w usta i chwyciła szybko tosta wychodząc z domu.
*******************************************************
-Matsuri, odezwiesz się w końcu do mnie?
Zero reakcji.
-Matsuri! No ile można!-chwycił ją za rękę lecz go odepchnęła- Co mam zrobić żebyś przestała mi to robić?
-Odwołaj tamte słowa.
-Nie mogę, nie chcę ponownie Ci zrobić krzywdy.
-No to pogódź się z rozczarowaniem- wzruszyła ramionami.
Podszedł no niej i mocno wtulił twarz w jej szyję dłońmi oplatając jej wąskie biodra.
-Jesteś taka krucha-szeptał z bólem w głosie-taka drobna istotka. Jednym niepożądanym ruchem mógłbym Cię połamać.
-To że jestem chuda nie znaczy ze jestem jak gałązka. Gaara ja tylko wyglądam na taką, a moje ciało zawsze było podatne na obtłuczenia. W rzeczywistości mogłeś mnie lekko dotknąć i wyrządzić mi takie coś.
-To tym gorzej. Nie powinienem Cię dotykać. Jak mówisz że tak masz, to nie jest to odpowiednie abyśmy mogli robić takie ryzykowne rzeczy jak...
-Jesteś Kazekage do cholery! Powinieneś dbać o swój lód i sprawiać żeby czuł się dobrze!
-I to właśnie robię, chronię Cię przede mną . Dzięki temu nie stanie Ci się krzywda.
-Ty chyba nie widziałeś mnie po misji,wyglądam o wiele gorzej, ale nic mnie nie boli bo po prostu moje ciało bardzo intensywnie odbiera nawet lekkie uderzenie- zapadła cisza- Widzę że nic dzisiaj nie wskóram...Trudno, puść mnie bo jestem zajęta.
-I znów nie będziesz się do mnie odzywać?
Kiwnęła głową potakująco.
-Ja tu z Tobą oszaleję dziewczyno.
Wiedział że jest uparta i nie odpuści. Jedynym sposobem było jej ulec. Ale na pierwszym miejscu musiał postawić kontrolę nad sobą , aby nie powtórzyć tamtej nocy.
************************************************
-Zbliża się wieczór-głos Shikamaru przerwał ciszę która panowała w kuchni.
-I co w związku z tym?-spytała jego matka odrywając się od jedzenia, zaś on popatrzył znacząco na Temari.
-Pewni znów dobie coś ubzdurał-powiedziała szybko blondyna- Może będzie coś robił. Ja nie wiem o co mu chodzi.
-Ah dziecko, byś się dziewczyną zajął a nie jakimiś dziecinnymi gierkami-powiedziała oburzona pani Nara.
-Święte słowa mamo, święte słowa....-omotał blondynkę rozbierającym wzrokiem na co ona się lekko zarumieniła grożąc mu złowieszczym wzrokiem.
-Kochanie, oni pewnie umieją sobie zorganizować dobrze czas. My kiedyś też tak robiliśmy- Shikaku puścił oczko do swojej żony a ta się zarumieniła.
-Ah, to były czasy... mieliśmy dużo wrażeń....A właśnie dzieci, wy już to robicie?-spytała bezpośrednio.
Temari zakrztusiła się jedzeniem a Shikamaru zaczął się śmiać z jej reakcji.
-Mamo, myślę że Tema nie lubi o tym rozmawiać. Chociaż jeżeli chcesz znać odpowiedź na swoje pytanie, to tak, kochamy się.-Temari jeszcze bardziej zaczęła się krztusić.
-Przepraszam muszę wyjść, idę na świeże powietrze-ruszyła w stronę ogrodu i przysiadła na ławce.
Shika podszedł powolnym krokiem i usiadł przy niej lekko się uśmiechając.
-Dlaczego...-zaczęła.
-Dlaczego powiedziałem jej prawdę? To proste. Wolałem jej powiedzieć niż być co noc podsłuchiwanym. Siedziałaby przy moim pokoju u nasłuchiwała czy czegoś czasem nie robimy.
-Aha.....Ale to i tak było dziwne.
-Nie dla mnie. Tato mi opowiadał co kiedyś robili. Praktycznie codziennie ukrywali się przed rodzicami i uprawiali sex żeby się tylko o tym nie dowiedzieli. Były inne zasady. Wcześniej naciskano na szkołę. Teraz jest inaczej, pary maja wolną rękę.
-Dlaczego Ci tak zależy żebyśmy się kochali.
-Bo raz Cię spróbowałem i teraz ciężko mi się czasami opanować. Mam ochotę się na Ciebie rzucić i po prostu....no wiesz. Gdybyśmy się wtedy nie pokłócili... Nawet gdybyś protestowała, wziąłbym Cię siłą....Nie interesowałoby mnie twoje zdanie.Po prostu zrozum, im bardziej ty mnie odpychasz, nie chcesz nic ze mną..ja coraz bardziej się napalam i w końcu wybuchnę, a wtedy nie wiem czy będę delikatny.....
-Czyli nie mam innego wyjścia. Jeżeli nie chce za jakiś czas być zabita podczas seksu to musimy to zrobić dzisiaj- zaśmiała mu się do ucha.
-Nie chcę Cię zmuszać.
-Nie zmuszasz, sama zdecydowałam.
-Po moim nastraszeniu Cię. A ja tak nie chcę.
-Ogólnie to miałam się dzisiaj zgodzić, więc spokojnie. A teraz wracajmy-chwyciła go za rękę i pomaszerowali do kuchni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)