wtorek, 16 kwietnia 2013

27.

  -Sasuke! Wstawaj! Ile można spać!
  - Nie wrzeszcz, głowa mnie boli!
  -Pomyślałam o tym. W kuchni na stole masz tabletkę, weź ją. Ja muszę już iść.
  -Co? Zostawiasz mnie samego?!- wyskoczył z łóżka lecz od razu się zachwiał i upadł na nie z powrotem.
  -Mam prace w szpitalu. Nie jesteś już małym dzieckiem poradzisz sobie..narazie!
  Jeszcze coś za mną krzyczał ale zignorowałam go.  Musiałam skupić się na robocie, mam sporo zaległości a chcę się jak najszybciej z tym uporać. No i jeszcze pozostała mi sprawa z całym Akatsuki. Muszę im wysłać ANBU z wiadomością aby przybyli na parę dni.
  Weszłam do swojego gabinetu i wzięłam się za pracę, lecz nie dane mi było posiedzieć w spokoju bo właśnie wszedł do mnie Sai.
  -Sakura, musimy pogadać.
  -O czym? I dlaczego jesteś taki poważny?
  -Bo to jest poważna sprawa.
  -No to mów.
   -Kocham Cie.
  -Nooo...pewnie...Chwila! Że co?! Odbiło Ci?! Czemu mi wyjeżdżasz z takimi rzeczami a na dodatek gdy jestem w pracy!
  -Chciałem Ci to powiedzieć tego samego dnia kiedy zniknęłaś. No ale teraz jest tan twój  Sasuke. Ale wiedz że będę o Ciebie walczył. W końcu i tak mnie wybierzesz.
  -Sai....-poklepałam go po ramieniu- Bardzo Cię lubię....ale nie mogłabym z Tobą być....zrozum to...
  -Teraz tak mówisz. Niebawem zmienisz zdanie. No to do zobaczenia!
  Podszedł i delikatnie pocałował mnie w usta. Nie wiedziałam co zrobić, nawet nie pomyślałam o tym żeby go odepchnąć, byłam w zbyt wielkim szoku.
  Nie zdążyłam nawet mu nic powiedzieć bo już go nie było. Zszokowana powróciłam do wypełniania papierów, lecz znów ktoś wszedł do mojego gabinetu.
  -Ile do cholery jasnej....!-zaczęłam się wściekać-!!....Ah, Hinata?! I Idiota....
  -No wiesz Sakura-chan- chłopak udał że posmutniał.
  -Gomen, ale nie zważając na twój wiek nadal uważam Cię za idiotę.
  -Nie masz serca....
  -Tak, wiem ....ale co was do mnie sprowadza?
  -Bo Hinatka chciała się przebadać!- Uzumaki od razu sie ożywił.
  -A co Ci dolega?
  -No bo ona...!
  -Naruto!- uderzyłam chłopaka z pięści w czubek głowy, na co Hinata się wzdrygnęła- Pytam się jej a nie Ciebie! Siedź przez chwilę cicho!
  -Hai....- powiedział prawie płaczącym głosem- Ale nie musiałaś tak mocno....
  Zignorowałam go i z powrotem zwróciłam się do ciemnowłosej.
  -A więc? Co Ci dolega?
  -No bo ja....bo my....
  -Hinata, jeżeli tego nie wydusisz z siebie to nie będę potrafiła Ci pomóc.
  -No bo....
  -Hinatka chciała powiedzieć że.....No bo wiesz, wczoraj pierwszy raz to robiliśmy i Ona się boi że  jest w ciąży- odpowiedział za dziewczynę blondyn zasłaniając głowę rękoma.
  Lekko się zaśmiałam, co trochę ich zdezorientowało.
  -Eh, usiądźcie.
  Wykonali posłusznie polecenie po czym zaczęli mi się uważnie przypatrywać.
  -To jak Sakura-chan, pomożesz nam?- spytał Naruto.
  -Mogę wam powiedzieć jedno. Jeżeli robiliście to wczoraj to nie ma szans aby dzisiaj stwierdzić czy Hinata jest w ciąży . Odczekajcie z dwa tygodnie i przyjdźcie do mnie. A Ty Naruto, używałeś jakiegoś zabezpieczenia?
  -Eeee, nie....
  -Więc jest 50% szans że będziecie mieli dziecko, więc w razie czego to przykro mi Idioto ale będziesz musiał dorosnąć do roli tatusia.
  -Ekstra!
  -Dziecko to nie zabawka! Trzeba je wychować!Musi brać z kogoś przykład! Z Hinaty na pewno, bo jest rozsądna, ale ty jesteś kretynem!
  -Hai hai. Ja kocham dzieci.
  -Nie wątpię....To wszystko na dzisiaj, widzimy się za dwa tygodnie. Do zobaczenia.
  -Dziękuję Sakura- powiedziałą Hyuuga i wycofała się z pokoju a za nią Naruto.
  -Boże kiedy ten chłopak zmądrzeje....-szeptałam do siebie.

  Pracę skończyłam późnym wieczorem. W mojej głowie wciąż kłębiły się myśli wokoło pocałunku Saia.
  Weszła do domu i wyciągnęłam z lodówki jogurt naturalny do którego dosypałam mussli. Cały czas myślami byłam przy tamtej sytuacji. Jednak musiałam coś zrobić... Coś co nie było łatwe.
  -Nad czym tak myślisz?- spytał Sasuke siadając koło mnie na kanapie.
  -Ja? Nad niczym konkretnym.....
  -Widzę że coś się dzieje... No ,mów.
  -No bo...
  -Bo co?
  -Eh, po prostu ktoś mnie pocałował....
  Zauważyłam ze wszystkie jego mięśnie się napięły. To że był zdenerwowany to mało powiedziane.
  -Kto to taki? Masz mi powiedzieć.
  -Aj, nieważne. Sama załatwię tą sprawę.
  -Chyba sobie żarty stroisz! Odepchnęłaś go chociaż?!
  -Nie, bo byłam praktycznie sparaliżowana.... To mnie zdziwiło...
  -No to pięknie.....-wstał i zaczął chodzić w kółko.
  -Ale to nie moja wina, zrozum to!
  -Winny się tłumaczy! Czy Ty w ogóle coś do mnie czujesz?!
  -Tak! Ale jak mam Ci to udowodnić skoro nie chcesz mi wierzyć na słowo!
  - Hmmm... w sumie to jest jeden sposób.
  -Jaki?
  -Prześpij się ze mną. Wtedy Ci uwierzę.
  -Co?! Nie ma mowy! Mówiłam Ci że nie chce tak, ja chce trochę poczekać!
  - Widzisz? gdybyś mnie kochała to byś się zgodziła....
  - Zależy Ci tylko na tym żeby się tylko ze mną przespać! Pewnie gdyby byłoby już po, to byś już nawet słowem o tym nie wspomniał bo już byś dostał to czego byś chciał!
 -Nie zależy mi tylko na seksie! Ale chciałbym po prostu....Nie wiem! Strasznie mnie pociągasz i pewnego dnia już się nie opanuję i wezmę Cię siłą, a tym samym wyrządzę Ci krzywdę. Dlatego tak nalegam!
  -Jasne.....dobra idę spać, nie chce mi się o tym gadać.... Dobranoc.
  -Czekaj...!
  -Co znowu? Już mnie wystarczająco wkurzyłeś!
  -Nie wrzeszcz na mnie!
  -Będę robiła co zechcę! Narazie!
  -Ekstra, super! Wyprowadzam się, kiedy miną ci humorki to do mnie zadzwoń i mi powiedz. Nie chcę ciągle słuchać jaki to ja jestem...
  -Gdzie pójdziesz?
  -O to się nie martw. Może w końcu powinienem sobie znaleźć mieszkanie...
  Zamurowało mnie. Sasuke miałby już ze mną nie mieszkać? Ale dlaczego? To nie może tak być!lecz rozsądek mówił coś innego...
  -No i proszę bardzo. Jak Ci aż tak się tutaj nie podoba to proszę bardzo, mieszkaj sobie gdzie indziej!
  -To chyba najrozsądniejsze wyjście , odpoczniemy od siebie i przynajmniej Cię nie skrzywdzę...- te ostatni słowa wypowiedział prawie że pod nosem więc ich nie usłyszałam.
  Wziął tylko kurtkę i wyszedł w noc nawet się nie żegnając.  Chciałam za nim pobiec, lecz duma kazała mi zostać w domu...
 

 

Brak komentarzy: