-Wzywałaś Tsunade? O co znowu chodzi?- spytałam posępnie- I....Co on tu robi?
-Ten On, to twój partner na misję. Nie cieszysz się że idziesz z Sasuke?
-Niekoniecznie.
-Uff....Dobrze dosyć gadania. Przejdźmy do misji. Na początek muszę wam powiedzieć że będzie trwała około tygodnia, więc zdążycie akurat na odwiedziny Akatsuki..
-Przyjeżdżają?!-spytałam podekscytowana.
Już nie mogłam się doczekać aż ponownie zobaczę ich twarze. Spokojna Konan, zwariowany Kabuto, wkurzający Dei...Ale ja tęsknię za wszystkimi.
-Tak....dlatego jeżeli chcecie ich powitać musicie się uwinąć.
-Hai...na czym polega ta misja?
-Ogólnie to jest ona przeznaczona dla Ciebie Sakura.Chodzi o medycynę...Sasuke to twój support.
-Będę zbierać zioła?
-Nie....Będziesz badać przyczynę tych chorób na które tak zapadali nasi ninja. Z tego co wiadomo to źródło znajduje się gdzieś na zachodzie...Tylko nie wiem konkretnie gdzie...
-Czyli dlatego ta misja ma tak długi termin...
-Tak...I jeżeli możecie...Chciałabym abyście natychmiast wyruszyli...
-Jasne, za pół godziny wyruszymy spod zachodniej bramy...
Wycofałam się z gabinetu i skierowałam w stronę domu. Przebywanie tydzień z Sasuke...ta opcja troszkę mnie przerażała. Spakowałam się i wyruszyłam pod bramę, gdzie czekał już na mnie Uhicha.
Bez słowa ruszyliśmy w drogę.
Byliśmy mniej więcej 50 kilometrów za wioską, gdy silne ramie chłopaka szarpnęło mnie od tyłu i zmusiło do postoju. Z krzaków wyskoczyło dwóch ninja z przekreślonymi znakami wiosek. Razem z Sasuke ruszyliśmy alby zaatakować, lecz nie mogliśmy się zgrać. On oberwał w żebra a mi nadcięto ramię. Niespodziewanie dwójka przeciwników jednocześnie rzuciła się na Sasuke. Jednego zabił lecz przed drugim nie miał szans uciec....Rzuciłam się przed chłopaka zasłaniając go własnym ciałem i...Ciach! Ostre jak brzytwa ostrze przebiło mój brzuch z lewej strony a ja opadając na ziemię zauważyłam że Sasuke pozbywa się intruza a potem podbiega i krzyczy moje imię....
Jak się obudziłam było już ciemno. Leżałam przy ognisku a za mną rozpościerał się ciemny las. Namiot w którym mieliśmy spać był nieduży i stał bardziej na uboczu.
-Obudziłaś się....
Kiwnęłam głową w geście przytaknięcia, nie chciałam nic mówić...
-Sakura, proszę Cię... Zrobiłem Ci opatrunek, ale on nie wystarczy... Musisz spróbować siebie uleczyć.
-Nie będzie problemu...aż tak bardzo nie boli..-przełamałam się aby wypowiedzieć słowa.
-Nie kłam.Widzę że ledwo co oddychasz...Leż... jak zaśniesz przeniosę Cię do namiotu.
-Sama dam sobie radę...- spróbowałam wstać, lecz szybko położył mnie z powrotem na miejsce w którym leżałam.
-Nie drażnij się ze mną...
Nic nie odpowiedziałam, lecz przystąpiłam do leczenia samej siebie. Była to trudna sztuka, bo rany były zbyt głębokie a do tego moja czakra nie jest do końca zregenerowana. Szybko się zmęczyłam więc musiałam odpocząć, lecz mój organizm był tak wyczerpany że zasnęłam. Gdy jeszcze troszeczkę kojarzyłam, poczułam jak Sasuke bierze mnie w ramiona, po czym wnosi do namiotu i całuje w czoło....Mu tak zależy, a ja ciągle miałam do niego pretensje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz