Jak co ranek wstałam, ogarnęłam się i ruszyłam do pracy, lecz w głowie nie miałam nic innego jak myśli o Sasuke.
Cały dzień przyjmowałam pacjentów ze względu na to że Hokage wczoraj trochę wypiła z Jiraiyą. Zajrzałam do jej gabinetu i nie wyglądała za ciekawie, miała niezłego kaca.
-Wypij to-podałam jej przeźroczystą fiolkę z zielonym płynem.
-Co to?
-Lek na kaca. Szybciej Ci przejdzie. Mam zamiar na noc wrocić do domu a z taką ilością pacjentów się nie wyrobię.
-Z czego to zrobiłaś? Nie zatruje się?-ledwo mówiła pocierając się po czole.
-Ostropest Plamisty ,Silybum marianum L. Gaertner. Zrobiłam z niego utarty lek który rozpuściłam ale również można go spożywać w formie zwykłej herbaty. Jednak opcja herbaty pomaga tylko na małe bóle.
-Próbowałaś już tego?
-Kiedyś tak, teraz nie piję więc mi to nie potrzebne.
-Czasami trzeba się odstresować. A poprzez alkohol łatwo do tego dochodzi. Sakura, wyluzuj chociaż raz. Ciągle pracujesz, niedługo zamieszkasz w tym szpitalu. Jutro zrób sobie wolne.
-Nie trzeba...
-Sakura Haruno! To jest rozkaz od Hokage!
-Hai.... A więc niech tak będzie...
Około godziny 22:00 skończyłam swój dyżur i ruszyłam w stronę swojego domu. Po drodze niestety dopadł mnie Sai.
-Sakura, czekaj!
-Czego chcesz? Jestem zmęczona....
-Nie jesteś zmęczona tylko przepracowana. Chodź zapraszam Cię na sake.
-Naprawdę bym chciała ale...
-Nie daj się prosić. Tylko trochę.
W sumie nie było nic złego w tym że wyjdę z nim na sake. Trochę wypiję i wrócę do domu jak cywilizowany człowiek. Przytaknęłam mu głową i poszliśmy do baru obok Ichiraku Ramen.
-Co podać? -zapytał uprzejmie kelner.
-Dwie butelki sake. Litrowe. I jeszcze przekąski sushi.- powiedział Sai a kelner odszedł z zamówieniem.
-Nie przesadzasz z tym sake? Jeden litr na jednego? Dla mnie to trochę dużo.
-Spokojnie, nic Ci nie będzie...-lekko się uśmiechnął.
No i stało się. sake bardzo szybko zadziałało, do końca nie ogarniałam sytuacji. Wiem tylko że Sai właśnie prowadził mnie w stronę mojego domu trzymając mnie pod ramię bo troszkę się zataczałam.
-Sai, dlaczego zeszliśmy z drogi? Do mojego domu jest w drugą stronę... O tam....-wybełkotałam.
-Spokojnie Sakura-chan....-pogładził mnie dłonią po policzku.
Nie powiem, było to nawet przyjemne, ale tak czy siak nie powinien tego robić. Tym bardziej że staliśmy w jakimś dziwnym zaułku skąd nie było żadnego wyjścia.
Położył swoje dłonie na moich biodrach i się do mnie bardzo blisko przysunął .
-Sai, co ty robisz? Przecież Ci mówiłam że nic z tego nie będzie...
-A ja mówiłem że się nie poddam....- powiedział, po czym natarczywie wpił się w moje usta.
Chciałam go odepchnąć, ale przytrzymał mi twarz tak abym nie mogła jej od niego odsunąć, a moje ręce były zbyt osłabione aby go powstrzymać. Udało mi się na chwilę przesunąć twarz i w tym krótkim czasie głośno krzyknęłam z myślą że ktoś mnie usłyszy..... Sai posuwał się za daleko. Jedną ręką zjechał na moje pośladki a drugą zaczął mi rozpinać spodnie.
-Sai! Co Ty jej robisz!-krzyknął ktoś z głównej ulicy patrząc w naszą stronę.
W mgnieniu oka szatyn znalazł się w wielkiej stercie kartonów, po czym po patrzył złowroga na chłopaka i uciekł. Ja zaś opadłam na kolana i zaczęłam płakać.
-Naruto....dziękuję.....-rozpłakałam się się jeszcze mocniej- Gdyby nie Ty on by mnie...
-Już spokojnie Sakura, nie płacz - podszedł blisko mnie i wziął mnie na ręce- Zaniosę Cię do domu. Wiem że się pokłóciłaś za Sakuke ale.... powinnaś mu o tym powiedzieć. A tak na marginesie to znalazł sobie dom jest dosyć spory, większy od twojego.
-No to fajnie, pewnie mu dobrze samemu...Ale proszę Cię nic nie mów Sasuke.. Jeszcze bardziej mnie znienawidzi..- łzy zaczęły mi w zbyt szybkim tempie płynąć z oczy, nie mogłam tego opanować.
Nic się nie odezwał, po prostu szedł w milczeniu. Gdy dotarliśmy do mojego domu grzecznie się pożegnał i mnie zostawił.
Następnego ranka obudziło mnie ostre pukanie do drzwi. Okazało się ze to Sai.
-Czego chcesz?! -krzyknęłam, lecz po dokładnym przyjrzeniu się mu...- co Ty masz na twarzy? I dlaczego przychodzi z tym do mnie?
-Po pierwsze bo jesteś medic ninja... Po drugie..
-Od tego jest szpi..
-Nie przerywaj mi! Po drugie sam sobie tego nie zrobiłem. To wina twojego chłoptasia! Rzucił się na mnie z pięściami!
-Co?! Z resztą nie interesuje mnie to! Wynoś się! Jak ma Ci ulżyć to pogadam z nim, pasuje?!
-Na taką odpowiedź liczyłem.....Narazie.
-Ta...
Z domu wybiegłam jak burza. Zaszłam do Naruto po adres Sasuke i nie pukając weszłam do jego domu.
-Co Ty do cholery wyrabiasz!? Co?!- podbiegłam i popchnęłam go w klatkę piersiową
-O co Ci chodzi? W ogóle to wiesz że się puka? A jakbym chodził nago?!
-Nie ruszyłoby mnie to! Powiedz mi w co grasz bo już Cię nie rozumiem! Dlaczego pobiłeś Saia?! Wiesz jak on teraz wygląda?!
Od tego krzyczenia lekko zakręciło mi się w głowie. Tym bardziej że wczoraj sporo wypiłam.
-Zasłużył sobie na to! Nie ma prawa Cię tknąć!
-Po prostu nie myślał racjonalnie! Kto Ci o tym powiedział?!
-Nie krzycz na mnie bo ta rozmowa zaraz się skończy....
-Łatwo Ci mówić- przyciszyłam trochę głos.
-Od razu lepiej.... Co do pytania, to Naruto mi powiedział. Chyba nie myślałaś że mi o tym nie powie...
-Cholerny Idiota...
-Nie idiota, dobrze zrobił.
-No dobrze! Powiedział Ci ale nie musiałeś go od razu bić.
-Nie mogłem się powstrzymać. I jak Ty możesz go bronić!On chciał Cię zgwałcić!
-To przez alkohol...
-Przestań się oszukiwać... Jak możesz jeszcze stawać w jego obronie!
-Po prostu! Bo wiem że taki nie jest!
-Jesteś najbardziej irytującą osobą jaką znam!!!
Nie wiem dlaczego ale te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody .
-Irytująca.....- gdy to mówiłam po policzku ściekła mi jedna samotna łza- No tak, w końcu ja zawsze byłam irytująca....
-Sakura, nie chciałem tego powiedzieć....Przepraszam...-chciał mnie przytulić lecz się odsunęłam.
-Nie przepraszaj.... ja po prostu już wiem co o mnie sądzisz. Żegnaj Sasuke. A najlepiej wykasuj mój numer ...lepiej żebyśmy nie mieli ze sobą kontaktu...
-Sakura, co Ty mówisz.... Ja nie chciałem....
******************************************************
Nie słuchała mnie. Najzwyczajniej na świecie odwróciła się i wyszła z mojego mieszkania. Chciałem ją zatrzymać lecz gdy chwyciłem ją za rękę to mnie mocno odepchnęła. Jednak nie mogę jej tak zostawić. Mam pełno czasu, mogę ją obserwować, chronić ją z daleka.... Wystarczy żeby tylko była w zasięgu mojego wzroku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz