poniedziałek, 1 kwietnia 2013

16.

  Kolejna seria ataków zmierzała w moją stronę, coraz bardziej mnie osłabiając. Co prawda Sasuke zdjął już pieczęć, lecz czakra powoli mi się kończyła, bo ciągle musiałam odpierać mocne ataki Peina. Wyzdrowiałam szybciej, więc również szybciej zaczęli ,mnie przesłuchiwać.....w swój brutalny sposób. Jedynym plusem było to że Konan wymknęła się i przyszła do mnie z pomocą bo gdyby nie ona, już dawno leżałabym bez sił z ciężkimi obrażeniami.  
   -Sakura....-do pokoju weszła Konan.
  -Co Ty tu robisz, nie powinno Cię tu być, jak by się dowiedzieli to....
  -Nikt mnie nie zauważy. Słuchaj mnie uważnie. Tu masz pigułkę zwiększającą poziom czakry,weź ją zaraz, zanim przyjdzie do Ciebie Kabuto i  Cię stąd zabierze . dzięki temu będzie Ci łatwiej.
  -Dziekuję...
  -Nie dziękuj, podziękujesz mi po wszystkim.
  Jedyne co mogłam robić to odbijać ataki, ale miałam też okazję do atakowania i z nich korzystałam. Pein oberwał parę razy, lecz nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
  -Nie musisz się męczyć, wystarczy że powiesz nam parę informacji odnośnie wioski które chcemy wiedzieć i damy Ci spokój.
  -Chyba oszalałeś. Nie wydam swoich.
  -Wolisz za nich cierpieć, niż się ochronić?
  -Jedna osoba znaczy o wiele mniej od wszystkich. Jest jeszcze inna opcja...
  -O, zaszczyć mnie swoją odpowiedzią. Jakaż to opcja.
  -Jeszcze mogę za nich umrzeć. Mogę oddać swoje życie...lecz chyba jeszcze trochę powalczę-zaśmiałam się, wycierając krew z ust.
  -Nie tak prędko, nie myśl ze tylko dzisiaj przez to przechodzisz- rzucił we mnie kolejną serią ataków.
  Spojrzałam na Konan. Szepnęła do Paina coś w stylu "Dłużej tego nie wytrzymam, wychodzę" i opuściła salę. Byłam jej za to bardzo wdzięczna, bo wiedziałam że jest wbrew pozorom bardzo delikatną osobą i nie umie się patrzyć na krzywdę osób które coś dla niej znaczą. Ale niestety, w tym przypadku nie miała wyboru.
  -Jestem już zmęczony, muszę podjąć inne środki...Sasuke! Zajmij się naszą rożowowłosą damą.....Lecz nie atakuj z daleka bo twoje ataki mogłyby ją teraz zabić. Musisz postawić na walkę w zwarciu. My idziemy, zostanie Deidara Zetsu i Kakuzu, masz masę czasu, tylko zbytnio jej nie poturbuj.
  -Rozumiem.-przytaknął i zaczął zmierzać w moją stronę.
  -No kogo ja widzę. Młody Uchiha. Witamy na polu walki.- musiałam zachować przed nim pozory tego że mi na nim już nie zależy.
  -Na twoim miejscu, byłbym trochę milszy. Ty jesteś wyczerpana a ja w pełni sił.
  -Nie zabijesz mnie bo masz zakaz, nie poturbujesz mnie zbytnio bo nie możesz, więc mogę trochę sobie pożartować.
  -Ah i Ty uważasz że ja będę przestrzegał rozkazów Peina?A myślisz że dlaczego wyszedł? Ponieważ gdyby tu został musiałby oglądać mój sprzeciw, bo wiedział że i tak go nie posłucham.
  -To wiele zmienia. Trudno, ludzie umierają panie ' Pochodzę z najlepszego klanu na świecie' Uchiha.
  Sasuke podbiegł i z impetem wbił pięść w mój brzuch, przyciskając mnie przy tym do posadzki. Z ust poleciała mi stróżka krwi, gdybym w porę zareagowała nie oberwałabym. Kleknął nade mną okrakiem i jedną ręką chwycił mnie za ubranie lekko podnosząc i przypatrując mi się. Ze złością popatrzyłam w jego czarne jak węgiel oczy. Rzeczywiście, nie miał zamiaru mi odpuścić ani trochę.
  -Puść.... moją... bluzkę!-moja pięść wylądowała na jego nosie, a sam Sasuke odleciał na parę metrów w tył, z czego zaczęli się śmiać jego koledzy.
  -Ty cholerna, mała...-podniósł mnie i cisnął o ścianę obok- ...wredna dziewucho! Wiem że masz obsesję na tym punkcie bo jesteś płaska, ale bez przesady. Chociaż przyznam że pod tą bluzką coś tam się ukrywa...-zaśmiał się.
  Jego koledzy ryknęliśmy śmiechem.
  -Sasuke, skąd Ty znasz takie słownictwo- śmiał się Kakuzu, co było rzadkim widokiem- No ale zrekompensowałeś się tym ze nieźle jej pojechałeś. Pamiętaj że Dei ma taki fajny sprzęt i powiem Ci że wcale nie ma takich małych, to tylko ta bluzka je maskuje.
  -Aj zamknijcie się! A Ty gadaj o wiosce, no już!- nie przestawałam się śmiać.
  Podniósł mnie ku górze i mocno przycisnął do ściany szepcąc.
  -Nie myśl sobie że będziemy czekać aż znowu wyzdrowiejesz. Jutro, nieważne w jakim stanie będziesz, ponowimy próbę wyciągnięcia informacji, a wtedy zapewne nie będzie Ci do śmiechu....
  -Mówiłam Ci już coś...-mój ton głosu przybrał zimną barwę-nie jestem cholernym tchórzem, wolę zginąć niż zdradzić wioskę!
  -Jesteś głupia, że kierujesz się lojalnością.
  -Głupia powiadasz... bo jestem lojalna. Ty byłeś lojalny...mi...w swoich uczuciach....lecz, to się skończyło. Nie dziwię się czemu teraz nie rozumiesz mnie, w końcu Tobie zapominanie o wszystkim nie sprawia większego problemu. Wszystko traktujesz tak samo, jesteś zimny, obojętny,nieludzki, niezdolny do jakichkolwiek uczuć...
  -Wyjdźcie stąd!-krzyknął do towarzyszy.
  -Ale Pein kazał..
  -Chyba coś powiedziałem!
  -Ok, już spokojnie, nie bulwersuj się ,wychodzimy.
  Drzwi trzasnęły a Sasuke jeszcze mocniej na mnie naparł.
  -Nie wiem czy pamiętasz, ale to ty kazałaś mi zapomnieć. Nie pamiętasz? A może odświeżyć Ci pamięć?
  -Wiem co powiedziałam,chciałam jedynie coś sprawdzić i to się potwierdziło.
  -O czym Ty mówisz?
  -O tym że chciałam tylko coś sprawdzić.
  -Co takiego?
  -Nie ważne, to już nie ma znaczenia.
  -Gadaj do cholery, mam prawo wiedzieć!
  -Nie masz żadnego prawa! Odrzucając to wszystko straciłeś całe prawo żeby cokolwiek o mnie wiedzieć! Niczego się nie dowiesz!
  -Przecież to Ty kazałaś przestać Cię kochać!
  -Wiem...
  -No więc o co Ci do cholery jasnej chodzi. Nie mogę Cię zrozumieć-odsunął się lekko i teraz patrzył mi się w oczy.
  Nie mogłam powstrzymać łez, same popłynęły mi z oczu. Słowa wychodziły ze mnie jak potok.
  -Gdybyś mnie naprawdę kochał... nie odrzuciłbyś tej miłości na zawołanie. Tak naprawdę nic nie czułeś, byłam zabawką, wierzyłam że mnie kochałeś, ale co za osoba potrafi na zawołanie pozbyć się uczuć? Wiesz, możesz być z siebie dumny, chyba pobiłeś rekord, zajęło Ci to zaledwie chwilkę.
  -Ty to jesteś......
  Odsunął się ode mnie i położył swoją rękę na mojej głowie lekko czochrając mi włosy. I do tego lekko się uśmiechał. Dawno nikt mi tak nie robił.
  -Co Ty rob...!-nie zdążyłam dokończyć objął mnie mocno swoimi ramionami. Ta jedna czułość wystarczyła aby puściły mi nerwy. Z moich oczów leciało coraz więcej łez.
  -Nie wierzę, że kazałaś mi przestać kochać, a nadal tak reagujesz na mój dotyk....Głupia dziewczyno- odchylił mój podbródek i mnie pocałował- przestałem kochać bo mi kazałaś... ale jedno słowo i....
  -Kochaj...-wyszeptałam mocniej się w niego wtulając.
  -Tylko...wiesz że nie będziemy mogli być razem jeżeli nie jesteś z nami.
  -Dołączę do was. I tak uda mi się jeszcze pogodzić z wami wioskę.
  -No to masz trudne zadanie. Wezmę Cię na ręce i pójdziemy do Peina,trochę Cię poturbowałem.

*************************************************

  -No to teraz ja kręcę na to wygląda- powiedział zadowolony Kankurou po czym zakręcił butelką.
  Wypadło na Nejiego. Każdy wiedział że Kankurou i Neji dawali sobie najostrzejsze zadania.
  -A więc...ściągnij bluzkę usiądź jakoś zbereźnie na jakiejś osobie i ja pocałuj z języczkiem. Ale nie może być to TenTen.
  -No chyba żartujesz sobie, przecież jest moja dziewczyną, powinienem mieć ją do wyboru.
  -No cóż miejmy nadzieję że się nie obrazi na Ciebie, a gramy na chamskie.
  -Tak, teraz nie będzie zła, a zobaczysz co będzie potem.
  -Peszek stary.
  -TenTen kotku- zwrócił się do dziewczyny- Ty wybierz tą osobę.
  -Lee-odpowiedziała bez zastanowienia.
  -Ale to jest mężczyzna.
  -No tak, ale Kankurou powiedział że na jakąś osobę,  nie musi to być dziewczyna.
  -Ale...
  -Chyba nie chcesz żebym akurat dzisiaj była zła, prawda?
  -Nie, dzisiaj nie chcę.
  -Uuuu czyżby sex się szykował?-zaśmiał się Kankurou- dla sexu też bym sie na wszystko zgodził.
  -Ah zamknij się, a Ty Lee, chodź tu-powiedział ściągając bluzkę i siadając na chłopaka.
  -Neji-kun.....-chłopak się zaczerwienił- Ale to tak niezręcznie, ja nigdy nie całowałem się z chłopakiem..
  -Lee, ja też nie, to mój pierwszy raz, a teraz miejmy to za sobą.
  -Hai, Neji, niech pomoże nam w tym siła młodości....
  -Jak to ma Ci pomóc, to już niech nam pomoże...
  Zatopił swoje usta w ustach krzaczastego, powoli wpychając mu do gardła język. Wszyscy wpadli w śmiech kiedy brewka jęknął z rokoszy.
Nie ukrywając, brązowowłosa była trochę zazdrosna o bruneta. Oglądając scenę ich pocałunku zrobiło się jej trochę gorąco.
Neji usiadł z powrotem koło TenTen, a Lee ledwo doszedł na swoje miejsce.
  -Neji-nszeptała TenTen tak cicho że tylko chłopak ja słyszał- nałóż bluzkę...
  -Ale po co?
  -Bo inne będą się na Ciebie patrzeć.
  -Przestań , są pijane, a mi jest gorąco, posiedzę tak jeszcze trochę...
  -Ale..
  -TenTen o Ci chodzi...-spojrzał z poirytowaniem na dziewczynę, lecz kiedy zobaczył jej purpurową twarz łobuzersko się uśmiechnął.
  Lekko podniósł jej podbródek i spojrzał w oczy, ale ona opuściła wzrok.
  -Temari kręć za mnie-powiedział Hyuuga.
  -Jak chcesz.-dziewczyna chwyciła butelkę.
  Brunet ponownie zaczął się przypatrywać swojej dziewczynie dokładnie ją oglądając.
  -Dlaczego się tak czerwienisz? To do Ciebie nie podobne.-lekko zachichotał.
  -J-Ja, tak nie wiem, gorąco tu bardzo- chciała wstać lecz Neji ją z powrotem posadził na kanapie- Chce iść się przewietrzyć.
  -Ale czy aby na pewno jest Ci dlatego gorąco? Ciągle się patrzysz na mój nagi tors...-wziął jej rękę i przyłożył do swojego umięśnionego brzucha, a ona odskoczyła.
  -Po prostu się ubierz...
  -Chyba żartujesz... Kręci Cię to że jestem bez koszulki, widzę to po tobie TenTen. To dlatego zawsze gdy chciałem ćwiczyć z Tobą bez bluzki to tak się wzbraniałaś.
  Długowłosy wsadził jej rękę pod sukienkę i ułożył ją sobie na jej talii. Dziewczyna zadrżała pod jego dotykiem, co było wystarczającym pozwoleniem dla chłopaka aby kontynuował.
  -Neji, mi naprawdę gorąco, przestań już....
  -To bardzo dobrze,jeszcze trochę Cię rozpalę....- zaczął całować ją po szyi- Bo chyba wiesz co mi obiecałaś.
  -Jeżeli będziesz mi tak robił to zaraz odwołam to co powiedziałam przed impreza.
  -Jesteś tego pewna?- przyłożył swoje czoło do jej czoła- Oczywiście mogę przestać, ale jak teraz to zrobię to potem nici z wszystkiego....
  TenTen lekko się wzdrygnęła,chyba zrozumiała przekaz chłopaka.
  -Neji, chodźmy do domu....-szepnęła mu do ucha.
  -Teraz?
Zdziwił się, ale patrząc na pożądanie na twarzy dziewczyny nie mógł jej odmówić.
   -My się zwijamy, na razie wam.
  -Po minie TenTen widzę co się szykuje- śmiał się Kankurou.
  -Zazdrościsz że ty dzisiaj nie będziesz takiego czegoś miał?- zakpił Neji wychodząc z domu.
  -Cholerny debil! Co ty sobie myślisz...!-krzyczał za nim lalkarz.
  -Uspokój się - głaskała go po nodze Ino - To Neji, on tak zawsze.
  -W sumie to masz rację. No to kto teraz. Oni nam się wykruszyli. Pewnie dzisiaj wszyscy tak skończymy jak oni.
  -Na pewno nie -zaprotestowała Temari.
  -Shika, ty to masz przesrane- znów wtrącił się Kankurou
  -Spokojnie, jeszcze zobaczymy.Jeżeli nie to się przekona ze ja też potrafię być upierdliwy. Nie będę już taki miły.
  -Nie zastraszysz mnie- zakpiła Temari, lecz w duchu bała się.
  - No to się przekonasz. To twój wybór kochanie.-pocałował ją w czoło, co dziewczyna przyjęła z uśmiechem- Dobra to ja miałam kręcić za Nejiego a więc....Shikamaru? Co by Ci tu dać?-zaśmiała się diebelsko- A może coś z Tsunade? I tak jest nieźle spojona.
  -Proszę tylko nie ona.Jak dostanę to przez tydzień nie wyjdę ze szpitala.
  -No dobra, dobra, no to..... Ułóż dłonie Naruto na ciele Hinaty tak aby zaczęła się rumienić. A jest dość pijana, więc wiem że będzie trudno.
  -Ale Temari-chan!- krzyknęła Hinata.
  -Spokojnie, zapewne mu się nie uda, to Shika, jest leniwy.
  -Ja leniwy? Ułożę je tak,jak dotykam Ciebie jak jesteśmy sami-zaśmiał się.
  -Nawet nie próbuj!
  -Zadanie to zadanie, nie zakazałaś mi zaczerpywania pomysłów z życia codziennego.
  -Ale Ty jesteś upierdliwy...
   Mimo dogadywania Temari, Shice bardzo szybko udało się zaczerwienić Hinatę. Wszyscy spojrzeli podejrzliwie na Temari, uśmiechając się.
  -MMM, siostra...-powiedział czerwonowłosy- Co ja tu widzę? Już nie jesteś małą dziewczynką skoro bawisz się w takie rzeczy z naszym Shikamaru.
  -Stul dziób głąbie, on wcale mi tak nie robi! - zaczerwieniła się.
  -Jak to nie?- oburzył się Shikamaru- Jak Ci się nie podoba to ok, więcej Cie nie dotknę!- wyszedł z kółka idąc w stronę baru gdzie siedział Gai z Kakashim, tym razem bez dziewczyn- Mogę się dołączyć? Chętnie bym się czegoś napił.
  -Jasne , siadaj siadaj -odpowiedział Kakashi stawiając przed nim sake- Dzisiaj pijemy do końca. W końcu nieczęsto zdarza się taka impreza.
  Trojka mężczyzn siedziała i co chwilę popijała nowy kieliszek sake co chwila o coś się kłócąc. Shikamaru pił podwójnie. Na jeden ich kieliszek, mu przypadały dwa, więc chcąc czy nie chcąc, był troszkę wstawiony mimo iż miał bardzo mocną głowę.
  -Temari, nie masz zamiaru za nim iść?- spytała Matsuri która długo się nie odzywała- A jak rozzłości się na dobre i nie będzie nawet chciał z Tobą rozmawiać? Gdyby Gaara-sama się na mnie wściekł...
  -Ja się nigdy na Ciebie nie wścieknę Matsuri...
  -No ale jeżeli jednak, to próbowałabym jakoś załagodzić sytuację....
  -Tema, Matsurcia ma racje- włączyła się Hinata- Uraziłaś jego męską dumę,pewnie nie będzie tak łatwo Ci się z nim pogodzić.
  -Ona ma racje, wiem co mówię. Jestem z Shikom w drużynie- powiedziała Ino- A twój brat jest pod tym względem do niego podobny. Jeżeli teraz z nim pójdziesz porozmawiać będzie Ci ciężko, ale im dłużej czekasz tym będzie Ci trudniej.
  -Nic mu nie będzie- odpowiedziała blondyna.
  -Temari!-krzyknął Kiba- Wiem że mamy małe spięcia ze sobą, ale jeżeli chcesz żebyście jutro nadal byli parą idź teraz, odciągnij go na bok i porozmawiaj! Jeżeli się napije teraz z Gaiem i Kakashim.....Czy ty kiedykolwiek pokłóciłaś się z nim jak był pijany a potem z nim rozmawiałaś?
  -Nie...
  -No właśnie, a uwierz mi że wtedy diametralnie się zmienia. Już nie jest taki leniwy tylko wali z grubej rury, mówi słowa których normalnie by do danej osoby nie powiedział. A nie są to miłe słowa...wyrzuca z siebie wszystkie żale i złości....No, więc wybieraj, albo teraz albo w ogóle. Bo później sam Cię do niego nie puszczę bo usłyszysz same wulgaryzmy na swój temat... Tak na niego działa alkohol.
  Temari wstała i bez zastanowienia ruszyła ku barowi. Na chwile się zatrzymała lecz ponowni ruszyła w stronę bruneta.
  -No,no Kiba, nieźle ją nastraszyłeś tym swoim gadaniem- powiedział Naruto a reszta buchnęła śmiechem.
  -Nie straszyłem jej, mówiłem jej prawdę- zapadła cisza- Shikamaru naprawdę  tak się zachowuje, więc powiedzenie jej prawdy w tym stadium było najlepszym rozwiązaniem, teraz możemy tylko być dobrej myśli.
  -Biedna Temari- westchnęła Hinata.
  -Hinatka-chan, nie martw się- Uzumaki przycisnął ją do torsu- będzie dobrze. Teamari ma sobie nie poradzić?  Przecież to babka głaz!- wszyscy ponownie ryknęli śmiechem- A teraz wypijmy coś!

 -Shika....Możemy pogadać...?


 

Brak komentarzy: